ATP - Puchar Katowic i tort

Jeden puchar na eksport

15 500 złotych w gotówce, sprzęcie i pucharach to pula nagród, o którą rywalizowało 171 uczestników, w tym 125 posiadaczy ważnej licencji atp. Świetna średnia, bo większość z 46 pozostałych graczy to obcokrajowcy, a atp - jeszcze - poza granice Polski nie sięga.

Obsada międzynarodowego turnieju o Puchar Katowic była więc (jak widać) liczna i mocna (o czym za chwilę). Po pięciu dniach grania okazało się, że jesteśmy albo mało gościnni, albo bardzo mocni w tenisie. Umówmy się - prawidłowa jest odpowiedź B.

W konkurencjach singlowych tylko jedno trofeum trafiło na eksport. W kategorii +50 Słowak Milan Skonc pokonał czterech Polaków. W pierwszej rundzie, jako rozstawiony z numerem 2, miał wolny los, zaś drugi obcokrajowiec - Rosjanin Władimir Bieriezniuk - trafił na przeciwny koniec drabinki, z której spadł w drugiej rundzie. W półfinale Skonc spotkał się z Jackiem Merwartem (nr 3). Mistrzowi Polski w tej kategorii szybko uciekł pierwszy set, w drugim walka była zacięta, ale zwycięska dla Słowaka - 6:0, 7:6(5). Podobny przebieg, z nieznacznie skorygowanym wynikiem, miał finał, w którym Skonc pokonał Jana Papierza, lidera rankingu atp, 6:2, 7:5.

Rówieśnice tych panów zgłosiły się tylko cztery - po równo z Polski i Litwy - więc, jak w wielu innych kategoriach, rywalizowano systemem grupowym. W tym przypadku dominacja gospodyń była wyraźna, bo w czterech pojedynkach międzynarodowych straciły zaledwie seta. Wygrała Grażyna Karol przed Jolantą Leszczyńską.

W grupie 35-latków również mieliśmy dwóch gości z zagranicy. Obaj odpadli po porażce 0:6, 0:6 z Michałem Baczyńskim (nr 4) - Białorusin Andriej Łukianow w pierwszej, a reprezentujący Niemcy Szymon Janicki w drugiej rundzie. W finale wicelider rankingu atp Paweł Herman (nr 2) pokonał 6:4, 6:1 wicemistrza Polski Roberta Sypniewskiego (nr 3).

W kategorii +45 najbardziej pasjonujące były występy nie rozstawionego Bogumiła Woźnego. W aż czterech z pięciu pojedynków wygrał on lub przegrał seta do zera, trzy mecze rozstrzygnął dopiero w trzeciej partii, w tym dwukrotnie w tie breaku - w drugiej rundzie z Piotrem Ludygą (nr 7) 6:4, 0:6, 7:6(5) i w finale z Adamem Sakwerdą (nr 8) 0:6, 7:5, 7:6(4). Prawda, że to dość niezwykłe?

W trzech konkurencjach doszło do rewanżu za finał tegorocznych mistrzostw Polski. Udał się tylko jeden - w półfinale kat. +70 Waldemar Iwański pokonał Janusza Stankiewicza (nr 1) 6:4, 6:4 (a potem Aleksandra Deńcę 3:6, 6:4, 6:3). Swoje pierwszeństwo potwierdzili natomiast Teresa Stochel (kat. +55), która w fazie grupowej wygrała z Gabrielą Sławik 6:3, 6:4 (a w finale 6:3, 6:4 z Jadwigą Gołdą), oraz Roman Mrozek (nr 1), zwyciężając w ostatnim meczu kat. +65 Juliusza Kaczmarka (nr 2) 6:1, 6:0.

Wyniki wszystkich 26 konkurencji na stronie www.atp.org.pl ?

Kort na torcie

W kolejnym turnieju Ziaja Grand Prix Wybrzeża, tym razem na kortach Lechii Gdańsk, międzynarodowa była pula nagród - 2000 dolarów. Została ona podniesiona z okazji 60. urodzin Jacka Piętki, organizatora cyklu. Michał Kamiński, rywal jubilata w pierwszej rundzie, potraktował go z pełnym szacunkiem i pokonał 6:4, 7:6. Na osłodę pozostał tort w kształcie kortu.

Drabinka została rozpisana na 64 pozycje i zapełniona co do szczebelka - to też warto podkreślić. Spośród ośmiu rozstawionych aż sześciu dotarło do ćwierćfinałów. O największe niespodzianki postarał się Paweł Polcyn, który wyeliminował Krzysztofa Pietrasa (nr 4) 2:6, 6:2, 6:3, Roberta Kowalskiego (nr 5) 6:3, 7:6 i Tomasza Wojtowicza (nr 2) 6:4, 7:5. Dopiero w finale uległ Michałowi Wilamowskiemu (nr 1) 2:6, krecz.

Druga strona tenisa

Jak zawsze w sobotę, jak zawsze o godz. 15 rozpoczął się kolejny turniej mikstowy na kortach Orła Warszawa. Ładna pogoda zachęciła do gry tym razem 11 par. Wszyscy nagrali się do woli, bo uczestnicy zostali podzieleni na dwie grupy. Wyłanianie półfinalistów trwało aż do 22. W większej grupie (sześć teamów) pierwsze miejsce zajęli Monika Żywiecka i Robert Szczukiewicz przed Natalią Krajewską i Markiem Szamockim, a w mniejszej - Elżbieta i Janusz Bauciowie przed Aleksandrą Dziubą i Wojciechem Stuchlikiem.

Półfinały - to oczywiste - grano "na krzyż". Niespodziewanie lepsze okazały się miksty z drugich pozycji. Dziuba i Stuchlik zadziwiająco gładko pokonali Żywiecką i Szczukiewicza 6:1, natomiast Krajewska i Szamocki wyeliminowali Bauciów 6:3. Bardzo wyrównany finał zakończył się już po północy zwycięstwem pani Oli i pana Wojtka 7:5.

Ale na tym nie koniec. Gdy finaliści walczyli o zwycięstwo, pozostali, przy małym piwie, obserwowali ich zmagania i wspominali swoje mniej lub bardziej udane zagrania. Bo forhendy i bekhendy to tylko jedna strona tenisa. Druga to życie towarzyskie. Na Orle kwitnie ono całkiem ładnie.

Następnego dnia przed południem 16 panów spotkało się w turnieju singlowym. Też w grupach, żeby nikt nie musiał wracać do domu już po pierwszym meczu. Późnym popołudniem zostali wyłonieni półfinaliści. Leszek Wrzesień wygrał z Łukaszem Motorem 9:5, a Piotr Gembarowski z Andrzejem Benowskim 6:3. Zwycięzcę poznamy w tym tygodniu.

Zgodnie z planem

W Grand Prix Radomia bardzo dobrze poradzili sobie faworyci. W finale kategorii open Łukasz Puk (nr 1) pokonał Jacka Rejczaka (nr 2) 7:6(4), 6:3, a w +40 Andrzej Moczek (nr 1) zwyciężył Zbigniewa Popielucha (nr 3) 2:6, 6:2, 6:4.

Pięćdziesięciolatkowie rywalizowali najpierw systemem "każdy z każdym". Grupę A wygrał Waldemar Szmalc, a grupę B - Stanisław Kalbarczyk. Następnie obaj z powodzeniem przeszli przez półfinały, a w decydującym spotkaniu lepszy okazał się Szmalc - 6:1, 6:4.

Copyright © Agora SA