Tenis amatorski: Szczepionka rodzinna

Poznań tenisem stoi. Tylko w ramach programu atp odbywa się tutaj ponad 50 turniejów w sezonie. Są turnieje, ponieważ są chętni do gry. Bywa, że całe rodziny. Na przykład państwo Przybylscy i ich dzieci.

Z Grzegorzem i Kingą Przybylskimi oraz ich córką Julią spotkaliśmy się na kortach Olimpii. Zabrakło tylko 9-letniego Filipa, który akurat przebywał na obozie. Oczywiście tenisowym. Są stałymi bywalcami turniejów dla zawodowców, jednak zdecydowanie bardziej wolą sami biegać po korcie.

Doktor mistrz

I trzeba przyznać - wychodzi im to doskonale. Pan Grzegorz oraz jego dwaj bracia Jacek i Janusz rozpoczęli uprawianie tej dyscypliny całkiem na poważnie i z całkiem obiecującymi wynikami w połowie lat 70. Na korty zaprowadził ich ojciec, który był tyczkarzem, a stadion lekkoatletyczny, na którym trenował, znajduje się niedaleko obiektów tenisowych. Nie potrzebował wiele czasu, by zaszczepić synom miłość do sportu w ogóle, a do tenisa w szczególności. Janusz i Grzegorz należeli nawet do czołówki juniorów w Polsce.

Pan Grzegorz postawił jednak na karierę w innej dziedzinie życia - poszedł na medycynę. Co prawda podczas studiów wciąż jeszcze grał na poziomie pierwszoligowym, ale z czasem musiał ograniczyć się już tylko do występów amatorskich. Okazało się, że te również mogą przynieść dużo satysfakcji i sukcesów - z tytułem mistrza świata włącznie!

- Bardzo często grywam w turniejach dla lekarzy. Nasze środowisko fajnie się zorganizowało, bardzo sprawnie działa Polskie Stowarzyszenie Tenisistów Lekarzy. Jest cały cykl zawodów, a także lista klasyfikacyjna, są mistrzostwa Polski, również mistrzostwa świata. Mogę się pochwalić, że wygrałem i jedne, i drugie - opowiada najlepszy tenisista globu wśród lekarzy w 2006 roku w kategorii +40 lat. Na tej samej imprezie w turnieju dla dzieci uczestników bezkonkurencyjna była Julka.

W tej rodzinie tenis jest sposobem spędzania wolnego czasu. - To sport, który zmusza do wysiłku fizycznego w taki sposób, że człowiek nawet się nie spostrzeże, kiedy się spoci. Można też oczywiście biegać długodystansowo, ale jest to dosyć nudne - opowiada pan Grzegorz. Żeby mieć partnerów do gry, miłość do tenisa zaszczepił całej rodzinie.

Kort za metą

Pani Kinga, która w młodości uprawiała biegi długodystansowe, jest obecnie sklasyfikowana we wszelkich możliwych rankingach atp. Z największym powodzeniem występuje w mikście (oczywiście gra w duecie z mężem) oraz w deblu (najczęściej z córką). O tenisie opowiada z nie mniejszą pasją, ale jednocześnie z dużym dystansem mówi o swoich umiejętnościach: - Technicznie to raczej nie jestem zbyt zaawansowana. Mam swój specyficzny styl gry. Myślę też, że wola walki bardzo mi pomaga.

Państwo Przybylscy zgodnie przyznają, iż tenis w ich życiu jest zdecydowanie priorytetową formą relaksu, na którą, szczególnie latem, poświęcają niemal każdy weekend. Rok w rok wakacje spędzają w Sopocie, nieprzypadkowo wybierając termin zbieżny z międzynarodowymi mistrzostwami Polski seniorów. Na kortach SKT doszli w tym roku do półfinału turnieju mikstowego (kategoria +40), a pan Grzegorz również do ćwierćfinału singla (+35).

Od kilku już lat swoje plany podporządkowują nie tylko startom w turniejach amatorskich, ale również występom swoich dzieci. Julka, która przyznaje, że marzy jej się profesjonalna kariera, gra w AZS Poznań. Często bawi się również występując w deblu z mamą czy w mikście z tatą w różnych turniejach amatorskich. Filip bierze na razie udział głównie w rozgrywkach minitenisa i jest objęty programem "Tenisowe Asy BZ WBK".

Tenis w genach

Jakby tego było mało, w tenisa grają również bratanek oraz dwie bratanice. Jedna z nich, Partycja, w tym roku wygrała w Bytomiu mistrzostwa Polski kadetek w deblu.

Tenis w rodzinie Przybylskich odgrywa więc pierwszorzędną rolę - daje wiele radości i satysfakcji. Z dużą sympatią i podziwem wypowiadają się oni też o rozgrywkach atp, których są częstymi uczestnikami.

- Uważamy, że to bardzo fajna inicjatywa. Tenis amatorski został wreszcie zorganizowany w sposób profesjonalny. Informacji o turniejach szukamy na stronie internetowej tej organizacji, na bieżąco śledzimy klasyfikacje. Wydaje nam się, że to bardzo potrzebne - mówią zgodnie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.