Tańce, hulanki, meczbole

19 grup, każda po cztery pary, plus dwa duety zwolnione z eliminacji. A debel, wiadomo - to dwie osoby. I same kobiety. Dobrze liczycie - 156. Ale to jeszcze nie wszystkie. Był komitet organizacyjny, była delegacja atp, były panie, które po prostu chciały tam być. Tam, czyli na Baba Cup we Wrocławiu.

Nie dały się zamknąć na kortach. Ruszyły w miasto, prosto na Rynek. Urszula Dudziak musi im wybaczyć - wpadły między ludzi z jej "Papayą" na ustach. I oczywiście z rakietami w dłoniach. Pośpiewały, potańczyły - niech wszyscy wiedzą, jak się bawią tenisistki po trzydziestce (wiek zdradzamy nieprzypadkowo - to wyciąg z regulaminu).

Zdradźmy też od razu, że tańcom i hulankom panie oddawały się także wyłącznie we własnym gronie, ale tam nie pozwoliły sobie na żadną improwizację. Ponieważ Baba Cup to rozgrywki drużynowe, wszystkie ekipy przygotowały się tak, jakby to miały być co najmniej igrzyska olimpijskie.

Owszem - udział też się liczył, ale dla czystej, niczym nie skażonej przyjemności, to one grają na co dzień. Raz w roku muszą się sprawdzić. Po eliminacjach grupowych liczba par chętnych do zwycięstwa została zredukowana z 78 do 32. Oznaczało, że tylko pierwsze miejsce zapewniało aktywny udział w dalszej części turnieju. Drugie dawało tylko nadzieję i musiało być poparte dobrym bilansem gemów.

Pięć z szesnastu meczów pierwszej rundy kończyło się tie breakiem. Do ćwierćfinałów awansowały aż cztery deble z Gdyni, dwa przeszły do kolejnej rundy, ale poznanianki i katowiczanki nie przepuściły ich dalej. Zresztą Izabela Gilewicz i Małgorzata Grzybek, podobnie jak przed rokiem, nie przepuściły nikomu. Dwie pary - Danuta Plackowska i Katarzyna Wachowiak w drugiej rundzie oraz Monika Rogowska i Ewa Sobczak w finale - utargowały u nich po trzy gemy, co pozostałe tenisistki oklaskiwały ze zrozumiałą zazdrością.

Podczas rozdawania nagród nie było już żadnych powodów do zazdrości. Każda z pań dostała "coś" - ale co, to już zależało od losu. Aby utrzymać temperaturę oczekiwania na odpowiednim poziomie, organizatorki nie zdradziły uczestniczkom, że żadna nie wróci do domu z samymi wrażeniami.

Zresztą z wrażenia niejeden kibic mógłby zaniemówić

Copyright © Agora SA