Tenis (przy)ziemny - Pokolenie fibakowe

- Kiedy robię turniej dla amatorów, na pięćdziesięciu chętnych pięciu to 20-latkowie, pięciu to przedział 30-45, a reszta + 45 - mówi właściciel kortów. - To jest pokolenie, które chwyciło rakietę za Fibaka.

Jako przedstawiciel tej grupy wiekowej powiem więcej. To pokolenie, które obalało komunę i budowało demokrację. To myśmy zamienili małe fiaty z przyczepkami na TIR-y. Jako dzieci kapitalizmu zapełniamy zimą stacje narciarskie w Austrii i we Włoszech, a latem nurkujemy w Morzu Czerwonym. I bynajmniej nie zamierzam, jak w piosence zespołu Kombi, przekonywać o tym, że nasze pokolenie jest lepsze, a wasze nie.

Przypatrując się klienteli na pobliskich kortach, chciałbym jedynie zauważyć, że wywiało stamtąd młodzież. Statystykę poprawiają jedynie młodzi Chińczycy, którzy zamieszkali w okolicy. Może to kolejny etap ekspansji Kraju Środka po wygranych igrzyskach, a może spełnia się przepowiednia starej studenckiej piosenki "Jedzcie ryż, bo to się może przydać".

Igrzyska to jeszcze jeden przykład pokoleniowej "degrengolki". Stan apatii w środowisku sportowym podchwycili młodzi dziennikarze, którzy prześcigają się w afirmacji klęski polskiego sportu i dziesięć medali to dla nich jedynie wyjątki potwierdzające regułę. A regułę wydrukował wielkimi literami będący własnością kapitału niemieckiego dziennik pod mile brzmiącą nazwą "Polska": "Nie ma polskiego sportu".

Było to w przeddzień zdobycia przez Polskę pierwszego medalu. Widocznie komuś nerwy puściły. Najbardziej bawią mnie artykuły, w których młodzi gniewni piszą, że na igrzyskach w Londynie nie będzie lepiej. Wniosek jest bardzo czytelny. Skoro w Londynie nie będzie lepiej, to po co wydawać pieniądze na szkolenie młodzieży. Lepiej przeznaczyć je na rozbudowę Centrum Olimpijskiego, żeby na bankietach można było pomieścić więcej osób.

Chyba sam zaczynam popadać w malignę. A przecież sport to nie tylko pieniądze. Żeby sięgnąć po medal, trzeba ogromnych wyrzeczeń, do czego potrzeba silnej motywacji. Wie o tym na pewno Agnieszka Radwańska, która sprawiła zawód i nie wskoczyła na pudło. No właśnie. Może należałoby ją za to ukarać? Sportowców, którzy nie zdobyli medalu, nie powinno się w ogóle wpuszczać do kraju.

Co wy na to? Powiem szczerze. Marzyłem o tym, żeby nasi sportowcy zdobyli choć jeden złoty medal. I doczekałem się. Czy czwarte bądź ósme miejsce na świecie to klęska? Darcie szat przy każdej nadarzającej się okazji to już taka nasza narodowa tradycja. Tylko piłkarze we Lwowie podeszli trochę luźniej do sportowych zmagań i po meczu lekko zapili. Niestety, trener pija mniej, w związku z czym chłopakom trochę się dostało.

Ale wróćmy do tenisa. Co się dzieje, że po szkole dzieciaki nie chodzą na korty, żeby powalczyć z rówieśnikami? W czasie, kiedy Wojtek Fibak święcił triumfy, na kawałku nie używanego asfaltowego placu rozciągaliśmy siatkę do siatkówki i graliśmy metalowymi rakietami do ciemnej nocy. Niewątpliwie sukcesy Wojtka spopularyzowały tenis, ale to nie wszystko. To, co napędza sukcesy, to pasja - zawodników, trenerów, działaczy.

Tej pasji nie ma. Działacze i trenerzy zamienili się w kasjerów obsługujących lekko już otyłych przedstawicieli pokolenia piszącego te słowa. Młodzież może pograć jedynie pod warunkiem, że ma bogatych rodziców, ale ta młodzież ma to akurat gdzieś i woli inne, mniej wymagające rozrywki. Kluby w znakomitej większości nie prowadzą szkółek tenisowych, bo sukces zawodnika właściwie nic tym klubom nie daje. Ileż to razy widzimy pod kortami młodych ludzi, którzy patrzą przez siatkę na sport dla elity. Tak chcieliby potrzymać rakietę W końcu jednak nogi ich rozbolą i pójdą na ulicę do innych zajęć.

Może zamiast drzeć szaty, zaczęlibyśmy szyć stroje sportowe dla młodzieży. Może na fali poolimpijskiego remanentu wreszcie coś zrobić z rodzimym tenisem. Panowie z pokolenia Fibaka, przecież dziś to właśnie od Was zależy!

Copyright © Agora SA