Agnieszka Radwańska (nr 4) | 6 | 6(11) | 6 |
Nadia Pietrowa (nr 8) | 4 | 7(13) | 4 |
Triumf w Eastbourne to największy sukces w karierze polskiej tenisistki. Radwańska ma już wprawdzie na koncie trzy turniejowe zwycięstwa, ale odniosła je w imprezach niższej kategorii niż Eastbourne. Turnieju w Anglii to zawody z kategorii Tier II z pulą nagród 600 tysięcy dolarów. Zwyciężczyni otrzyma czek na 95, 500 tysiąca dolarów, pokonana Pietrowa będzie się musiała zadowolić kwotą o połowę niższą. Wcześniej 19-letnia krakowianka wygrała w Sztokholmie i Pattaya City (Tier IV) oraz Istambule (Tier III). Polka za zwycięstwo na kortach Eastbourne otrzyma także 275 punktów do rankingu (minus 35 za rok ubiegły), co da jej prawdopodobnie awans w okolice 11. miejsca na świecie.
W zeszłym roku w finale turnieju wystąpił dwie czołowe rakiety kobiecych rozgrywek. Rozstawiona z numerem jeden liderka rankingu Justin Henin oraz druga rakieta turnieju - Amelie Mauresmo. Wówczas po trzysetowym pojedynku zwyciężyła belgijska tenisistka. Dzisiaj Henin już w kobiecych rozgrywkach nie ma (w
maju zakończyła sportową karierę) a Francuzka jest w słabej dyspozycji i z Eastbourne z powodu kontuzji się wycofała.
W tej sytuacji w Anglii karty rozdawały inne zawodniczki.
W sobotnim finale Radwańska oraz Pietrowa dostarczyły widzom niemniej emocji, co rok wcześniej Belgijka z Francuzką. Znana na Wyspach tenisistka, ostatnia brytyjska triumfatorka Wimbledonu (wygrała w 1977 roku) a obecnie komentatorka stacji BBC, Virginia Wade zachwycała się grą młodej Polki i wypowiadała się na jej temat w samych superlatywach, wieszcząc jej szybki awans na szczyt rankingu WTA Tour.
Set pierwszy, podobnie jak cały pojedynek, miał wyrównany przebieg choć utrzymanie serwisu sprawiało zawodniczkom sporo kłopotów. W ostatecznym rozrachunku lepiej returnowała Polka a Pietrowa częściej popełniała podwójne błędy serwisowe. Rosjance problem sprawiało także dłuższe utrzymanie piłki w korcie. Szybciej wyrzucała piłkę w aut albo posyłała ją w siatkę. Nadmierne ryzyko nie przyniosło efektu. Pewna gra Radwańskiej, piłki regularnie posyłanym pod końcową linię, doprowadziły ją do stanu 5:2. Wtedy Pietrowa ruszyła da ataku i rozpoczęła odrabianie strat. Sił starczyło jej tylko na dwa gemy. W dziesiątym gemie, pomimo początkowych trudności (przegrywała już 15-40) Agnieszka niezrażona niepowodzeniem, odrobiła straty. Przy równowadze przejęła inicjatywę, wygrała kolejną piłkę a przy piłce setowej wytrzymała dłuższą wymianę i po niezbyt dobrym ataku Pietrowej, udanie minęła Rosjankę.
Druga odsłona meczu była podobna do pierwszej. Emocjonujący przebieg miał zwłaszcza drugi gem, kiedy obie tenisistki pokazały widzom tenis z najwyższej półki. Polka zaczęła grać tak, jak nas do tego przyzwyczaiła. Sprytnie, wykorzystując geometrię kortu, często zaskakując przeciwniczkę niespodziewaną zmianą tempa i balansem ciała. Grę poprawiła również Pietrowa, zwłaszcza lepiej zaczął funkcjonować serwis. Rosjanka grała w swoim stylu, mocno, z większym ryzykiem, niż Polka. Gem zakończył się dopiero przy czwartej przewadze dla serwującej, a Radwańska wreszcie musiała uznać wyższość rywalki.
To, co najciekawsze, miało jednak dopiero nastąpić. Polka straciła podanie a straty odrobiła dopiero w ósmym gemie. Fatalne błędy popełniała Rosjanka a nasza tenisistka nie pozwalała sobie na chwilę dekoncentracji. Doszło do przełamania a będąca na fali "Isia" , kontynuowała dobrą grę w kolejnych akcjach. Prowadziła 5:4 i wydawało się, że niegdyś trzecia rakieta świata (
maj 2006) już się nie podniesie. Po raz kolejny okazało się jednak, że Rosjanki walczą do końca. Potwierdził to
wynik drugiego seta. Pietrowa utrzymała podanie a chwilę później mieliśmy już tie break. Tie break, którego dawno w kobiecych rozgrywkach nie oglądano. Radwańska i Pietrowa wspięły się na szczyt swoich umiejętności. Kiedy wydawało się, że Polka ma już zwycięstwo w kieszeni, w pewnym momencie prowadziła już 4:1, Rosjanka znowu rzuciła się w pogoń i wyrównała straty. Później obserwowaliśmy trzy szanse na zakończenie meczu przez Polkę, ale przez zbyt pasywną grę przy decydujących piłkach, losy tej partii odwróciły się. I choć przez chwilę rosyjska tenisistka znalazła się na kolanach, przy stanie 10:10 zagrała loba, który pofrunął w aut, błagalnie rzuciła się na kolana, licząc, że los się do niej uśmiechnie, szybko się z nich podniosła. Następne trzy punkty padły łupem Rosjanki i trzeba było rozegrać trzeciego seta.
W przerwie Rosjanka poprosiła o interwencję medyczną i opuściła kort. Mecz trwał już ponad dwie godziny a ból w prawym kolanie zaczął się nasilać. (Tuż po tradycyjnej rozgrzewce przed meczem Nadia poprosiła o założenie opatrunku). Pomoc masażystki pomogła, bo po wyjściu na kort Pietrowa grała znakomicie. Polka natomiast, choć nie dała odebrać sobie podania, wyglądała na przygaszoną i miała większe problemy od przeciwniczki. Przy stanie 1:2 dla rywalki sama zdecydowała się na pomoc.
Podobnie jak kilkanaście minut wcześniej Rosjance, interwencja lekarska pomogła także Polce. Wygrała swój serwis pewnie a w kolejnym, przez niektórych uważanym za decydujący o losach meczu, lacostowskim gemie, miała nawet szanse na przełamanie. Wyraźnie zmęczona przeciągającymi się wymianami i długim meczem Pietrowa przedłużała przerwy pomiędzy piłkami za co otrzymała nawet od sędziny ostrzeżenie. Dwa kolejne gemy padły już łupem Polki. Radwańska po raz kolejny pokazała, że ma stalowe nerwy a rywalka w kluczowych momentach pojedynku zaczęła się denerwować. Przy swoim serwisie popełniła aż trzy proste błędy, co dało naszej tenisistce pierwszy wygrany w trzeciej partii gem przy podaniu przeciwniczki. Później poszło już gładko. Mecz zakończył się za piąta, a drugą w decydującym secie piłką meczową. - Jestem wyczerpana nie tylko tym meczem, ale dwoma poprzednimi, jakie grałam w trakcie tego turnieju. - powiedziała tuż po zakończeniu meczu bardzo zmęczona Radwańska. - Najgorsza informacja dla mnie jest taka, że już w poniedziałek gram swój pierwszy mecz na Wimbledonie i będę miała mało czasu na regenerację sił. (Polka spotka się w pierwszej rundzie z Czeszką Ivetą Beneshovą przy. red.). Agnieszkę rozbawiło pytanie dziennikarzy, dlaczego na trybunach zasiadły tylko mama "Isi" i jej młodsza siostra, Urszula. - Tata jest zbyt nerwowy i czasami nie wytrzymuje spokojnie, siedząc w miejscu. Dlatego ogląda spotkania gdzieś z innego miejsca. Rosjanka na swoje usprawiedliwienie miała niewiele. - Zwyczajnie byłam za mało skoncentrowana w najważniejszych momentach meczu. - przyznała.
Spotkanie trwało dokładnie 2 i 37 minut a poziom meczu momentami stał na światowym poziomie i mógł zadowolić nawet najbardziej wymagających fanów dyscypliny. Pytanie tylko, jak tak długie i męczące spotkanie wpłynie na dyspozycję Polki w obliczu zbliżającego się dużymi krokami (start już w najbliższy poniedziałek) turnieju wimbledońskiego? Agnieszka grała cały mecz z bandażem na prawym przedramieniu. Efekt kontuzji, jakiej nabawiła się w trakcie paryskiego turnieju na kortach im. Rolanda Garrosa, i która w głównej mierze przyczyniła się do jej porażki w 1/8 finału z późniejszą półfinalistką turnieju, Jelena Janković. Mecz z Pietrową kosztował Agnieszkę sporo sił. Wiele tenisistek przed rozpoczęciem tak ważnej imprezy jak turniej wielkoszlemowy, w obawie przed niepotrzebnym urazem, często "odpuszcza" mecz finałowy albo w ogóle w nim nie startuje. Jak będzie w przypadku Radwańskiej? Już teraz krakowianka uważana jest przez bukmacherów za jedną z poważniejszych kandydatek do końcowego triumfu w Londynie. Wyżej stoją szanse tylko Marii Szarapowej, Venus i Sereny Williams, dwóch Serbek: Ivanović oraz Janković,a także Dinary Safiny i Swietłany Kuzniecowej. Radwańska notowana jest na ósmej pozycji.
Wynik finału:
Agnieszka Radwanska (4) vs. Nadia Pietrowa (8) - 6:4, 6:7(11), 6:4