jeszcze nie wiadomo, czy Radwańska wróci w przyszłym roku do reprezentacji Polski w FedCup. - Zastanawiamy się nad tym. Agnieszka rozmawiała już nawet na ten temat z Klaudią Jans-Ignacik [kapitanem reprezentacji - red.]. Zobaczymy jednak, jak będzie wyglądał styczeń, bo mamy pewien problem z niedoleczoną do końca kontuzją. Decyzja zapadnie po Australian Open - mówi Wiktorowski w "Gazecie Wrocławskiej".
Trener nie przyjmuje argumentów, że Radwańskiej nie chce grać się dla Polski. - Rok temu Agnieszka nie zagrała po raz pierwszy od wielu lat [w FedCup], bo wcześniej nigdy nie odmawiała powołań. Odsyłam do statystyk, każdy może to sam obiektywnie sprawdzić. Wystarczy zajrzeć do Wikipedii, żeby przekonać się ile razy Agnieszka zagrała dla Polski i ile odniosła zwycięstw przez te wszystkie lata. Pamiętam sytuację, gdy była tuż po kontuzji i lekarze zdecydowanie odradzali jej start w tamtym tygodniu. Poleciała jednak do Ejlatu w ostatniej chwili, żeby zastąpić siostrę - dodaje Wiktorowski.
O fali hejtu, która spłynęła na tenisistkę, mówi tak: - A co mamy robić, chyba każdy znany sportowiec w Polsce bywał w podobnej sytuacji. Hejtowany był Adam Małysz, Justyna Kowalczyk, Robert Kubica, Marcin Gortat czy Robert Lewandowski, któremu też zarzucano, że nie gra w kadrze równie dobrze, jak w klubie. Za każdym razem wygląda to podobnie - najpierw jest zachwyt, potem hejt, a potem płacz, gdy ktoś taki kończy karierę. Tak było zawsze, tylko kiedyś nie było Internetu, więc z np. z Andrzeja Gołoty śmiali się w kabaretach. Smutna prawda jest taka, że za mało doceniamy wybitnych sportowców.
I dodaje: - Nie mówię, że tak jest tylko w Polsce. Zawiść jest i będzie wszędzie. Teraz w dobie Internetu bardzo łatwo jest ją uzewnętrzniać, zwłaszcza anonimowo. Nie mam nic przeciwko dyskusji na forach internetowych ale zwykłych pustych komentarzy po prostu nie czytam.