Tenis - French Open. Porażka mademoiselle Linette

Poznańska tenisistka Magda Linette była bardzo blisko awansu do drugiej rundy wielkoszlemowego turnieju French Open. Nie wykorzystała jednak swojej szansy i przegrała 3:6, 6:4, 5:7 po 142-minutowym boju ze Szwedką Johanną Larsson.

24-letnia poznanianka przeżywa teraz swój najlepszy okres w karierze. Po efektownym zwycięstwie w turnieju w Cagnes-sur-Mer wróciła do pierwszej setki rankingu WTA i zaczęła głośno mówić o tym, że marzy jej się start w igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Żeby jednak pojechać do Brazylii, Magda Linette musiałaby jeszcze nazbierać trochę punktów, bo paszporty olimpijskie będą przyznawane na podstawie miejsca w światowym rankingu. Polka musiałaby się w nim przesunąć o mniej więcej trzydzieści miejsc z 84., które obecnie zajmuje. To oznacza, że musiałaby zawędrować na światowych listach rekordowo wysoko, wyżej niż na 64. pozycję, na której była we wrześniu ubiegłego roku.

Najwięcej punktów do rankingu dostaje się za sukcesy w turniejach wielkoszlemowych, takich jak rozpoczęty właśnie French Open. To właśnie w Paryżu przed rokiem Magda Linette debiutowała w imprezie tej rangi. Potem grała także na kortach Wimbledonu, w US Open i Australian Open, ale tylko w Stanach Zjednoczonych udało jej się awansować do drugiej rundy.

Przed startem na kortach im. Rolanda Garrosa cel był więc jasny - pokonać co najmniej jedną rywalkę. A pierwszą była notowana na 62. miejscu, najlepsza szwedzka tenisistka Johanna Larsson.

Polka nigdy nie grała z tą blisko 28-letnią zawodniczką. Teraz ich pojedynek też był zagrożony, ale ostatecznie rozpoczął się z kilkugodzinnym poślizgiem, gdy w Paryżu przestało padać.

Poznanianka szybko przekonała się, że zmierzenie się z siłowym tenisem w wykonaniu rywalki będzie nie lada wyzwaniem. Szwedka mocniej serwowała, chętnie wchodziła w długie, męczące dla przeciwniczki wymiany. Johanna Larsson prowadziła 2:0 w pierwszym secie, ale Polka szybko odrobiła straty. Od stanu 3:3 to jednak zawodniczka ze Skandynawii wygrała pozostałe gemy i pierwszego seta - 6:3.

W drugiej partii Magda Linette zaczęła częściej sięgać po swoją broń na rywalkę. Gdy Szwedka szykowała się do odbioru kolejnego zagrania w głębi kortu, poznanianka tylko lekko "podcinała" piłkę, a ta lądowała tuż za siatką. Zagrania były często tak precyzyjne i tak zaskakujące, że Johanna Larsson w ogóle nie biegała pod siatkę, uznając z góry, że nie zdąży odbić piłki. Z czasem zaczęła krzyczeć ze złości, uderzać w nerwach w piłkę, którą miała pod ręką, czy rzucać rakietą w siatkę.

W takich okolicznościach drugi set należał do Magdy Linette, która prowadziła już 4:1, by ostatecznie zwyciężyć 6:4.

Wydawało się, że Polka ma mecz w garści. Gdy tylko ustrzegała się prostych błędów, dominowała. Kluczowy dla losów spotkania był ósmy gem. Magda Linette po męczarniach wygrała poprzednią partię i prowadziła 4:3. Przy serwisie Johanny Larsson było już 40:0 dla poznanianki, ale rywalka doprowadziła do gry na przewagi. Aż pięć razy sędzia oznajmiał "advantage mademoiselle Linetty", ale ta nie zdobyła żadnego z ośmiu break pointów w tym gemie! Raz atakowała nawet z bardzo wysokiej piłki, ale tak, że przeciwniczka zdołała się obronić.

Co prawda Magda Linette gładko wygrała kolejnego gema i była o jedną partię od wygrania meczu, ale w dwóch ostatnich nie miała już wiele do powiedzenia i po 142 minutach pięknej walki pożegnała się z turniejem singlistek.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA