W weekend Polka doszła do półfinału w Stuttgarcie. Tylko w jednym tegorocznym starcie odpadła przed tą fazą. Jeśli doliczymy bardzo dobrą jesień 2015 roku, to mamy dziewięć półfinałów w 11 ostatnich występach. Zaowocowało to powrotem po prawie czterech latach na drugie miejsce rankingu WTA.
Także w weekend minął równo rok, odkąd zakończyła się współpraca Radwańskiej ze słynną tenisistką Martiną Navratilovą. Cykl konsultacji z Amerykanką miał przynieść nowy, ofensywny styl Polki i przywrócić jej wiarę w wygranie Szlema. Zaczęła pracować z Radwańską po sezonie 2014, w którym Polka w trzech z czterech największych turniejów odpadała przed ćwierćfinałem. W dodatku wydawała się podłamana. W lipcu 25-letnia wówczas Agnieszka stwierdziła, że rywalizacja w WTA się zaostrza i już od pierwszych rund musi grać na 100 proc., a przy nastoletnich rywalkach czuje się po prostu staro.
Współpraca z Navratilovą widocznych zmian nie przyniosła, za to zbiegła się z najgorszym od lat początkiem sezonu. Rok temu do końca kwietnia Radwańska zdobyła tylko 796 pkt WTA, rok wcześniej 2207. Teraz ma ich 2105, ale wywalczonych w zaledwie sześciu startach. I odzyskała wiarę, że nic nie jest niemożliwe.
- Tylko jedna osoba gra lepiej ode mnie, przynajmniej na razie. Numer 1 a numer 2 to spora różnica. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się o to jedno oczko przeskoczyć - mówiła ostatnio Radwańska w "Pytaniu na śniadanie". Otwarta zapowiedź ataku na pozycję Sereny Williams, można to uznać za zuchwałość - w końcu w oficjalnych dziesięciu spotkaniach Polka nie pokonała Amerykanki ani razu. Czy Radwańska buja w obłokach?
Williams wyprzedza ją o niecałe 3000 pkt, ale z 8625, które ma teraz, aż 4000 zdobyła na ubiegłorocznym Roland Garros i Wimbledonie. Teraz musi je obronić, a gra słabiej. W tym roku nie wygrała żadnego z trzech turniejów, w których wystąpiła. Mimo finału w Melbourne i Indian Wells zdobyła mniej punktów niż Radwańska.
Po Polce widać nie tylko wiarę, ale też dojrzalsze podejście do gry. - Dawniej, czy bolało, czy nie, to wychodziłam na kort i grałam - mówiła ostatnio, wspominając, że czasami wyglądała jak mumia w plastrach wzmacniających jej nadwerężone mięśnie. Potem niedoleczone urazy i zmęczenie odbijały się na występach - Teraz nie mogę sobie na to pozwolić, nie chcę powielać błędów. Człowiek nie staje się młodszy. Staram się dbać o zdrowie, by plastrów było jak najmniej - tłumaczy Radwańska.
Ten sezon jest długi i intensywny. Dlatego Polka odpuszcza starty, gdy jej cokolwiek dolega, np. turnieje w Sydney, Dubaju, Katowicach czy dwa starty w Pucharze Federacji. Za nieobecność na meczu z Tajwanem część kibiców miała do niej pretensję. Słusznie? Zdecydowanie nie.
Radwańska w Fed Cupie rozegrała więcej meczów niż którakolwiek z tenisistek ze światowej czołówki. Od 2006 roku zagrała w sumie 53 spotkania. Dla porównania: Serena Williams 17, Maria Szarapowa 8, Wiktoria Azarenka 26, a Angelique Kerber 30.
Tym bardziej że Radwańska doskonale pamięta, jaka fala krytyki spadła na nią po porażce w I rundzie igrzysk w Londynie. Oskarżano ją, że zlekceważyła start dla Polski. Teraz jasno deklaruje: w tym roku najważniejsze dla mnie są igrzyska w Rio, chcę tam walczyć o medal. Jeśli jej się uda, kibice zapomną i o Londynie, i o Fed Cupie.
Tenisistki pięknieją przy samochodach? Są na to dowody [ZDJĘCIA]