Radwańska w poniedziałek mierzyła się nie tylko z bardzo silną rywalką, ale i zmęczeniem oraz bólem. Dzień wcześniej polska tenisistka grała (i zwyciężyła) w finale turnieju WTA w Tokio. Do tego od pewnego czasu narzeka na uraz uda - w trakcie meczu z Williams musiała wziąć tzw. medical time out i skorzystać pomocy fizjoterapeutki, po korcie biegała ze specjalnym opatrunkiem.
Mimo to potrafiła nawiązać równorzędną walkę z mocną tego dnia przeciwniczką. Przegrywała już 1:6 i 2:4, ale potrafiła się z tej sytuacji podnieść. Przełamała Amerykankę, obroniła się w dziesiątym gemie przy stanie 5:5. Do tego zaczęła zmuszać świetnie do tej pory grającą Williams do prostych błędów, pozwoliła jej się zmęczyć. W końcu wygrywała też długie i efektowne wymiany, posłała kilka asów serwisowych.
Polka przegrała dopiero w tie-breaku, 4:7. Mimo słabszych momentów w drugim secie zwycięstwo Williams jest jak najbardziej zasłużone. W pierwszej części niemal nie popełniała błędów, grała agresywnie, a do tego była bardzo precyzyjna. Przy swoim podaniu wygrywała niemal bez kłopotów.
Williams wygrała 8 z 12 starć z Radwańską, w tym trzy ostatnie. Amerykanka w drugiej rundzie zmierzy się z Niemką Julią Goerges.