Roland Garros. Janowicz wzlatuje tylko raz

Nie ma już Polaków w singlu Rolanda Garrosa. Jako ostatni w II rundzie odpadł Jerzy Janowicz po porażce 4:6, 4:6, 7:6 (7-1), 1:6 z Argentyńczykiem Leonardo Mayerem.

Jeśli ktoś ma jeszcze w głowie obraz wspaniałych meczów Janowicza z końcówki 2012 r. czy fantastycznego sezonu 2013 r., gdy Polak sięgnął półfinału Wimbledonu, a w innych turniejach straszył Rafaela Nadala i Rogera Federera, powinien szybko się go pozbyć. To wspominki z zamierzchłej przeszłości, dziś Janowicz gra zupełnie inaczej, a porażka z Mayerem (ATP 22) była doskonałą ilustracją wszystkich problemów, z jakimi zmaga się od jakiegoś czasu polski tenisista numer jeden.

Polak (ATP 50) w pamiętnym wimbledońskim turnieju posłał 103 asy. Jego serwis miał niszczycielską moc i ciągnął w górę całą jego grę. W blisko trzygodzinnym meczu z Mayerem asy były ledwie cztery, a pierwszy z nich pojawił się w trzecim secie. Oczywiście, łatwiej posłać asa na szybkiej trawie niż na wolnej mączce, ale najważniejszy jest trend, a widać go i tak wyraźnie. W tym sezonie Polak nie mieści się nawet w czołowej piętnasce najlepiej serwujących, choć kiedyś był znacznie wyżej. W Paryżu to Argentyńczyk serwował skuteczniej, choć jest o 14 cm niższy od mierzącego 204 cm Polaka - wystrzelił 13 asów i wygrał 85 proc. akcji po pierwszym podaniu (Polak tylko 65 proc.).

Bez dominującego serwisu Janowicz stracił pewność w ofensywie. Jego znak firmowy, czyli mocny forhend z linii końcowej, to dziś często kopalnia punktów, ale dla rywali, bo Polak popełnia masę błędów - w czwartek w sumie, czyli nie tylko z forhendu, było ich aż 47 (Mayer mylił się 31 razy).

Największą bolączką Janowicza jest jednak brak regularności - im dłużej trwa wymiana, tym większe szanse, że jej nie wygra. Tak było z Mayerem, ale podobnie wyglądały też inne wielkoszlemowe porażki Janowicza - tegoroczna w Australian Open z Feliciano Lopezem i zeszłoroczne: z Kevinem Andersonem (US Open), Tommym Robredo (Wimbledon) i Florianem Mayerem (Australian Open). Janowicz nie przegrywał z wirtuozami, tenisistami grającymi na kosmicznym poziomie, ale z solidnymi rzemieślnikami, którzy po prostu potrafią utrzymać wysoki poziom gry przez dłuższy czas. Polak równo i solidnie gra tylko momentami - w czwartek mocną szarżę przypuścił w trzecim secie, wyszarpał go rywalowi, który stracił koncentrację. Ale potem Mayer szybko się pozbierał, a Janowicz odwrotnie - zupełnie się pogubił. Ostatnią partię przegrał do jednego.

- Nie wiem, co się stało. Zupełnie nie potrafiłem odnaleźć mojej gry z głębi kortu, a rywal zagrał dziś świetnie - mówił Polak po meczu. Na głębsze analizy nie miał ochoty. Podkreślił tylko, że w tym roku dokuczały mu urazy i choroby, co wpływało na formę, a nierówna paryska nawierzchnia i nowy model piłek nie do końca mu pasują. - Wy jesteście od oceniania - rzucił do dziennikarzy.

- Rywale zorientowali się już jakiś czas temu, że Jurek ma problem na długim dystansie. Jeśli mecz się przedłuża, nie jest w stanie utrzymać koncentracji i stabilności gry na tym samym poziomie, stąd bierze się większość jego problemów. To coś, nad czym musi dziś głównie popracować - mówił jeszcze przed Rolandem Garrosem Wojciech Fibak, zwycięzca 15 turniejów ATP z lat 70. i 80.

Chwile grozy przeżyła w II rundzie jedna z głównych faworytek Serena Williams, która przegrała seta z Niemką Anną-Leną Friedsam (WTA 105), ale opanowała nerwy i ostatecznie zwyciężyła 5:7, 6:3, 6:3.

Sukienki, biżuteria, tatuaże, czyli tenisowa moda na kortach Rolanda Garrosa [ZDJĘCIA]

Zobacz wideo
Czy wierzysz, że Jerzy Janowicz osiągnie pierwszą dziesiątkę rankingu ATP?
Więcej o:
Copyright © Agora SA