ATP w Sydney. Jerzy Janowicz, nocny rewolwerowiec

W bitwie dwóch serwisowych dominatorów Jerzy Janowicz pokonał w Sydney 19-letniego Australijczyka Nicka Kyrgiosa. Agnieszka Radwańska przegrała z Garbine Muguruzą, ale uspokaja: - Nic się nie stało. Celem jest dobra gra w Melbourne.

Janowicz w I rundzie turnieju ATP w Sydney z pulą nagród 494 tys. dol. zwyciężył Kyrgiosa 6:1, 6:7 (6-8), 7:6 (7-5). Spotkanie kończyło się o 1.07 w nocy lokalnego czasu, bo w Sydney padał deszcz i były opóźnienia.

Polak (ATP 42) zagrał solidny mecz z jednym z największych młodych talentów męskiego tenisa. Kyrgios to najwyżej notowany na liście ATP nastolatek - zajmuje 50. miejsce. Oprócz niego mniej niż 20 lat w czołowej setce ma jeszcze tylko Chorwat Borna Corić - na 90. pozycji. Mierzący 193 cm Australijczyk z Canberry ma greckie i malezyjskie korzenie, w poprzednim sezonie zasłynął przede wszystkim zwycięstwem nad Rafaelem Nadalem w Wimbledonie. Na drodze do ćwierćfinału na londyńskiej trawie posłał wówczas oszałamiającą liczbę 128 asów (dla porównania - Janowicz, gdy dochodził rundę dalej w 2013 r., miał 103 asy).

We wtorek w Sydney też serwisy były decydujące. To starcie od początku wyglądało jak pojedynek rewolwerowców. Janowicz, wyższy od Kyrgiosa o 10 cm, wyszedł z niego zwycięsko, bo choć Australijczyk wystrzelił więcej asów - 17 do 14 - to jakościowo lepsze były petardy Polaka. Janowicz wygrał 83 proc. piłek po pierwszym serwisie. Lepiej czytał też zamiary przeciwnika, bo w trwającym ponad dwie godziny pojedynku ani razu nie dał się przełamać.

Najcenniejszy był jednak spokój Janowicza w kluczowych momentach. Nie załamał go przegrany tie--break, w decydującej partii po prostu zagrał bardziej skupiony. Ten spokój to zapewne efekt tego, że Polak w końcu mógł przygotować się do sezonu tak, jak chciał. Przed rokiem w grudniu leczył poważną kontuzję stopy i na antypody poleciał nieprzygotowany. Zimowe niedotrenowanie przeszkadzało mu potem przez wiele miesięcy. Teraz kontuzje go omijały, w Łodzi trenował na pełnych obciążeniach i sezon zaczął udanie - od wygrania razem z Agnieszką Radwańską Pucharu Hopmana.

W II rundzie w Sydney Janowicz zmierzy się z Argentyńczykiem Leonardo Mayerem (ATP 28). Z pozoru może to być łatwiejsza przeprawa niż z Kyrgiosem, bo rywal lepiej czuje się na kortach ziemnych niż twardych. Ale mierzący 190 cm zawodnik z Buenos Aires nieźle serwuje i potrafi atakować.

W znacznie lepiej obsadzonej imprezie WTA w Sydney (pula nagród 731 tys. dol.) do ćwierćfinału nie udało się awansować Agnieszce Radwańskiej. Polka przegrała w II rundzie z Hiszpanką Garbine Muguruzą 6:3, 6:7 (4-7), 2:6. Po niezłym pierwszym secie i zaciętej drugiej partii w końcówce Radwańska straciła rozpęd i dała się zdominować uderzającej bardzo mocno rywalce.

Muguruza ma 21 lat, zajmuje 24. miejsce w rankingu i przez wielu tenisowych ekspertów jest uznawana za przyszłą gwiazdę, z perspektywami na wielkoszlemową chwałę. W poprzednim sezonie stawiająca na piorunujące uderzenia Hiszpanka wyrzuciła z Rolanda Garrosa broniącą tytułu Serenę Williams.

Porażka Radwańskiej z jednej strony może rozczarowywać, bo po świetnym Pucharze Hopmana i efektownej wygranej z Alizé Cornet w I rundzie w Sydney przyszło otrzeźwienie, że silne fizycznie i nieustępliwe rywalki to wciąż dla Polki zapora trudna do sforsowania. Tak samo może być za kilka dni w Australian Open.

Z drugiej strony świetnie się złożyło, że akurat ten mecz Radwańskiej jako pierwszy obejrzała na żywo Martina Navratilova, która w poniedziałek przyleciała do Sydney a we wtorek dołączyła do sztabu trenerskiego jako konsultantka. Przez całe spotkanie Amerykanka siedziała na trybunach u boku trenera Tomasza Wiktorowskiego. Jeśli Navratilova ma pomóc Radwańskiej sięgnąć po tytuł w Wielkim Szlemie, to spotkanie z Muguruzą dostarczyło jej dużo materiałów do przemyśleń.

Sama Radwańska bagatelizowała znaczenie porażki. - Liczy się Australian Open, najważniejsze w tym roku są Szlemy - mówiła Polka. I trudno nie przyznać jej racji. Tenisistki, które realnie mierzą w triumf w Melbourne, w tygodniu przed Szlemem zazwyczaj się oszczędzają. Radwańska też będzie teraz miała kilka dni spokoju. Razem z Navrátilovą i resztą sztabu odleciała do Melbourne. Pierwszy w roku turniej wielkoszlemowy zaczyna się w poniedziałek 19 stycznia. Losowanie drabinek w piątek.

Polskie medale w Soczi, MŚ w siatkówce, a może kankan Kubota? Wybierz sportowe przeżycie roku

W Australian Open lepiej zagra:
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.