Tenis. Janowicz zadowolony, ale z kłopotami zdrowotnymi

Wygrana z Samem Querreyem dała Jerzemu Janowiczowi awans do drugiego w karierze finału turnieju ATP. W nim zmierzy się z Lukasem Rosolem, ale już w trakcie półfinału dała o sobie znać kontuzjowana lewa stopa, z którą ma problem już od jakiegoś czasu. Początek finału w sobotę o godz. 18.30. Relacja na żywo na Sport.pl.

Polak pokonał w nocy reprezentanta gospodarzy po bardzo ciężkim meczu 4-6 7-5 6-4. Już w trakcie spotkania musiał brać przerwę medyczną z powodu bólu w lewej stopie, które co jakiś czas mu dokucza. - Nie grałem dziś swojego najlepszego tenisa i nie czułem się tak dobrze jak choćby podczas meczu z Goffinem. Jednak widzieliście, że walczyłem do końca. Sam był odrobinę zmęczony, zapewne przez moje dropszoty, nie wiem. Ostatecznie zwycięstwo w tego typu meczu zawsze bardzo cieszy i wiele dla mnie znaczy - powiedział Janowicz.

Polak przyznał na konferencji, że dostał silne leki przeciwbólowe i ma nadzieję, że będzie w 100 proc. gotowy na finał. Mecz zostanie rozegrany o godz. 18.30 polskiego czasu.

23-letni tenisista drugi raz w karierze zagra w finale imprezy ATP. Poprzednio grał w finale w listopadzie 2012 r., gdy odniósł w paryskiej hali Bercy pierwszy znaczący sukces. Wówczas lepszy okazał się Hiszpan David Ferrer. Jego ostatnim rywalem w amerykańskim turnieju będzie rozstawiony z numerem siódmym Lukas Rosol (33. ATP). Z Czechem spotkał się dotychczas raz - pokonał go w ubiegłym roku w Marsylii.

Ponad dwie godziny półfinału

Mecz z Querreyem Polak rozpoczął od serii prostych błędów, co spowodowało, że przegrywał 1:3, a jego 56. na światowej liście rywal był bliski powiększenia przewagi (Amerykanin prowadził w piątym gemie 40:0). Co prawda chwilę później 23-letni zawodnik odrobił straty, ale potem znów zaczął się seryjnie mylić i znacząco pomógł przeciwnikowi w objęciu prowadzenia w całym spotkaniu.

W kolejnej odsłonie przegrywał już 3:5, by efektownie rozstrzygnąć na swoją korzyść cztery kolejne gemy i doprowadzić do decydującego seta. W nim także nie brakowało dramaturgii. Janowiczowi dawała się we znaki kontuzja lewej stopy. Przy stanie 3:2 poprosił o pomoc medyczną.

Po powrocie na kort Querrey nie zwalniał tempa, strasząc rywala przede wszystkim potężnym serwisem (łącznie posłał w całym meczu 18 asów, przy siedmiu Polaka). Przy jego przewadze - 4:3 - to u niego jednak dostrzec można było problemy z poruszaniem się, z czego skrzętnie skorzystał łodzianin. Po błędzie Amerykanina mógł rozpocząć energiczną celebrację zwycięstwa po dwóch godzinach i 19 minutach walki.

Polak wykazał się dużą odpornością psychiczną. W całym spotkaniu obronił 16 z 20 break pointów, jakie miał jego przeciwnik.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.