Wielkie liczby Williams i światełko za Radwańskimi. Co zapamiętamy z tego sezonu? [SZEŚĆ PUNKTÓW]

Serena Williams pokazała w tym roku, że jeżeli tylko znajdzie w sobie motywację do gry, to porażki przydarzają jej się tylko incydentalnie. Od 30 lat nikt tak nie zdominował kobiecego tenisa. Co jeszcze zapamiętamy z tego sezonu w WTA - podsumowuje dziennikarz Sport.pl Tadeusz Kądziela

1. Wielkie liczby Sereny

Serena Williams i długo, długo nic - tak można podsumować miniony sezon jednym zdaniem. Amerykanka od kilku lat była faworytką każdego turnieju, w którym brała udział, jednak zazwyczaj grała niewiele, często przygotowując się do Szlemów i najważniejszych imprez WTA.

W 2013 roku zagrała w 17 turniejach, z których wygrała 11, w tym Rolanda Garrosa i US Open. To najlepszy wynik od 1997 roku, kiedy Martina Hingis wygrała jeden więcej. Obroniła tytuł na kończących sezon WTA Championships, co nie udało się po raz ostatni Justine Henin sześć lat temu. Wygrała 78 z 82 meczów, co dało jej w całym sezonie 95,1-procentową skuteczność - najwyższą od 1983 roku, kiedy swój najlepszy sezon rozegrała Martina Navratilova (86 zwycięstw, jedna porażka, 98,9 procent wygranych).

To nie koniec wielkich liczb Williams. Na korcie zarobiła 12 385 572 dolarów, co jest absolutnym rekordem wśród kobiet i trzecim wynikiem wszech czasów - w latach 2011-12 o niecałe pół miliona więcej zarabiał Novak Djoković. W sumie rok zakończyła na czele rankingu WTA z dorobkiem 13 260 punktów. Gdyby druga Wiktoria Azarenka i piąta Agnieszka Radwańska zsumowały swoje dorobki, wyprzedziłaby Williams, ale tylko o 661 punktów. Petra Kvitova (WTA 6), Sara Errani (WTA 7) i Jelena Janković (WTA 8) w 65 startach zdobyły w sumie o 120 punktów więcej niż Amerykanka w 17.

- To był niesamowity tenisowy rok - mówiła Williams po ostatnim zwycięstwie w sezonie. - Żyję po to, by wygrywać Szlemy. Nie mogę powiedzieć, że to był najlepszy sezon w karierze, ale nie mogę też powiedzieć, że nim nie był. Naprawdę nie wiem - mówiła w Stambule. Najwidoczniej nie śledzi swoich statystyk zbyt dokładnie.

2. Halep pokonała Radwańską i może wszystko

embed

Simona Halep, fot. AP

"Sześć tytułów. Więcej zwycięstw w głównych drabinkach turniejów WTA niż w całej wcześniejszej karierze. Skok z 47. na 11. miejsce na świecie. Simona Halep wciąż nie ma pojęcia, jak to się stało" - zaczyna tekst poświęcony objawieniu sezonu z Rumunii Courtney Nguyen ze "Sports Illustrated".

- Na początku sezonu nie wierzyłam, że mogę wygrać sześć turniejów. Chciałam po prostu grać agresywniej, dłużej trzymać piłkę w korcie - mówi 22-letnia zawodniczka, którą w liczbie wygranych turniejów w kończącym się roku wyprzedziła tylko Williams, a w liczbie wygranych meczów (53 zwycięstwa) również Radwańska (56).

Halep pokazała duże możliwości już jako nastolatka, kiedy w 2008 roku wygrała juniorskiego Rolanda Garrosa. Później pogubiła się, nie poradziła sobie z presją i straciła pewność siebie. W 2010 zdecydowała się na zmniejszeniu biustu z rozmiaru 80E do 80B, gdyż przeszkadzał jej w grze, zbytnio obciążając kręgosłup.

Początek sezonu wcale nie był dla Halep udany. Przełom nastąpił w maju, po pokonaniu w II rundzie w Rzymie... Radwańskiej. - Po tym jak pokonała mnie 6:1, 6:2 w Australian Open 2011, powiedziałam: 'Nigdy jej nie pokonam'. To niesamowite, jak ona gra, świetnie się porusza, gra na luzie. Po meczu w Rzymie powiedziałam: 'Skoro mogę ją pokonać, mogę pokonać wiele innych zawodniczek. To był ważny moment w mojej karierze - przekonuje Halep, która na potwierdzenie tych słów doszła do półfinału, eliminując Robertę Vinci i Janković.

Potem przyszły zwycięstwa: pierwsze w karierze w Norymberdze na nawierzchni ziemnej, a następnie: na trawiastej w 's-Hertogenbosch, znów na ziemi w Budapeszcie oraz trzy na twardych kortach: w New Haven, Moskwie i Sofii. A 2014 rok wcale nie musi być gorszy. Nawet jeśli Rumunka nie obroni punktów za wszystkie trofea, to i tak może jeszcze awansować, bo starty w Szlemach jej nie wyszły. W trzech odpadła w pierwszej rundzie, tylko w US Open doszła do IV rundy.

- Jej gra opiera się na pewności siebie - mówi Virginia Ruzici, menedżerka zawodniczki. Celem na 2014 rok jest utrzymanie tej pewności siebie, reszta przyjdzie sama - przekonuje.

3. Koniec kariery Bartoli

embed

Andy Murray i Marion Bartoli, fot. AP

Na początku lipca Marion Bartoli odniosła pierwsze zwycięstwo w Wielkim Szlemie, nieoczekiwanie triumfując w turnieju na trawiastych kortach w Wimbledonie. Ponad miesiąc później 28-letnia wówczas Francuzka ogłosiła zakończenie kariery. Swoją decyzją zszokowała tenisowy świat.

Siódma zawodniczka światowego rankingu przegrała w drugiej rundzie turnieju w Cincinnati z Halep i po meczu - ze łzami w oczach - poinformowała o zakończeniu kariery. - Po 45 minutach nie mogłam wytrzymać z bólu. Znam swoje ciało i wiem, że dłużej nie dam rady. Wszyscy zapamiętają moje zwycięstwo w Wimbledonie, a nie ostatni mecz, jaki rozegrałam - powiedziała wówczas Bartoli.

"Wstaję rano i dowiaduję się, że Bartoli kończy karierę. Przecież to jakieś szaleństwo..." - napisał Ben Rothenberh, znany tenisowy ekspert. "Przeczytałem jej słowa i wciąż nie wierzę" - dodał Patrick Mouratoglou, trener Williams.

Jej decyzję komentowały też koleżanki z kortu. "To szalone, obudzić się i dowiedzieć, że Marion Bartoli zakończyła karierę, ale rozumiem jej uczucia" - napisała Kim Clijsters, także przebywająca już na tenisowej emeryturze. W ciągu 24 godzin @bartoli_marion było wymieniane na Twitterze w ponad 200 tysiącach wpisów!

Bartoli nie zdecydowała się na razie na powrót. W rankingu WTA spadła na razie zaledwie na 13. pozycję.

4. Radwańskie nie są już same

embed

Katarzyna Piter, fot. Agencja Gazeta

Agnieszka i Urszula wciąż są jedynymi Polkami w pierwszej setce rankingu WTA, ale po tym sezonie mamy powody, by oczekiwać, że wkrótce to się zmieni. Na 118. miejscu na świecie skończyła rok 22-letnia Katarzyna Piter, a młodsze o rok Magda Linette i Paula Kania odpowiednio na 149. i 172.

Piter w ciągu roku awansowała o 250 miejsc. Najpierw z sukcesami grała w challengerach, a pod koniec sezonu usłyszał o niej cały tenisowy świat, gdy przeszła od kwalifikacji do ćwierćfinału w Luksemburgu, pokonując po drodze Kirsten Flipken (WTA 20) i Yaninę Wickmayer (WTA 63).

Linette poprawiła się o 150 pozycji. Największy jej sukces to półfinał turnieju WTA w Baku, za który otrzymała 140 punktów do rankingu. Wcześniej po przejściu kwalifikacji osiągnęła też drugą rundę w Strasburgu, a na koniec sezonu przegrała dopiero w finale dużego challengera w Nantes.

Kania od początku roku próbowała się przebijać przez kwalifikacje w turniejach WTA, ale bez sukcesów. Jednego zwycięstwa zabrakło jej między innymi do awansu do Rolanda Garrosa. Później skupiła się na zbieraniu punktów w mniejszych imprezach - wygrała w Toruniu i Tajpej.

Teraz przed młodymi Polkami najtrudniejszy krok. Jeżeli uda im się awansować do pierwszej setki, będą mogły częściej grać w turniejach WTA bez eliminacji oraz zapewnią sobie grę w Szlemach. 2014 rok pokaże, ile z nich tę szansę wykorzysta.

5. Rok pełen Martiny Hingis

embed

Martina Hingis, fot. AP

- Dziękuję ci, tenisie. Dałeś mi cały świat. A teraz, szczerze mówiąc, brakuje mi słów, aby oddać to, co czuję. Wybraliście mnie, aby ofiarować mi miejsce w wieczności - mówiła w lipcu 32-letnia Hingis, gdy przyznano jej miejsce w tenisowej Galerii Sław. Była jedną z najmłodszych zawodniczek w historii, która dostąpiła tego zaszczytu.

Wkrótce potem Szwajcarka po raz kolejny zdecydowała się wrócić na kort, ale tylko w grze deblowej. W parze ze Słowaczką Danielą Hantuchową zagrały w pięciu turniejach, w żadnym nie doszły dalej niż do ćwierćfinału, wygrywając w sumie zaledwie trzy z ośmiu meczów. Na US Open także nie zdarzył się cud. Już w pierwszej rundzie lepsze okazały się rozstawione z jedynką Włoszki Sara Errani i Roberta Vinci.

O Hingis usłyszeliśmy jednak po raz trzeci, tym razem w negatywnym świetle. Była numer jeden światowego tenisa została oskarżona o napaść na męża. Jak zeznał Thibault Hutin, miała go pobić i podrapać wraz ze swoją matką, której znajomy uderzył go w głowę odtwarzaczem DVD. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że młodszy o sześć lat Hutin domaga się rozwodu, oskarżając Hingis o liczne zdrady.

6. Kanadyjka, która chce zostać Szarapową

embed

Eugenie Bouchard, fot. Reuters

Gdy Maria Szarapowa w 2004 jako 17-latka wygrywała Wimbledon, Eugenie Bouchard miała dziewięć lat. Jak sama wspomina, pamięta ten turniej, bo kibicowała Rosjance. Teraz stała się jej rywalką, po tym jak efektownie wkroczyła do światowej czołówki.

Kariera Kanadyjki nie przebiega tak dynamicznie jak jej idolki. Kobiecy tenis stał się znacznie bardziej siłowy, młode zawodniczki nie osiągają już tak dużych sukcesów. Co prawda w wieku 18 lat Bouchard wygrała Wimbledon, ale wśród juniorek. Zeszły rok kończyła na 144. miejscu na świecie, teraz jest już 32. i w Australian Open 2014 będzie najprawdopodobniej jedyną rozstawioną nastolatką. Za postępy wykonane w tym sezonie została uznana za objawienie roku.

 

- Zawsze wierzyłam w swoje możliwości. Myślę, że to była kwestia czasu, kiedy dostanę się na ten poziom. Tyle że ja wcale nie chcę tu zostać - mówi Bouchard, której głównym atutem na korcie jest dobre uderzenie i czytanie gry, ale równie istotna jest jej nieposkromiona ambicja.

W tym roku 19-latka pokonała takie zawodniczki jak Jelena Janković, Ana Ivanović, Sloane Stephens i Venus Williams. Doszła do finału w Tokio oraz do półfinałów w Strasburgu i Quebecu. Zmierzyła się też z Szarapową, ale przegrała w dwóch szybkich setach - zarówno w Miami, jak i w II rundzie Rolanda Garrosa.

- Grałam na głównym korcie podczas French Open (porażka z Szarapową) i Wimbledonu (wygrana z Ivanović) oraz na Louisie Armstrongu podczas US Open (porażka z Angelique Kerber). To dało mi dużo pewności siebie i doświadczenia. Chcę ciężko przepracować przerwę między sezonami i poprawić swoją grę tak szybko, jak to możliwe - mówiła podczas spotkania z dziennikarzami po sezonie. Kolejny zacznie od startu w Pucharze Hopmana, w którym wystąpi w parze z Milosem Raoniciem. 29 grudnia zaplanowano ich mecz z rozstawionymi z jedynką Agnieszką Radwańską i Jerzym Janowiczem.

Co ciekawe, po najlepszym sezonie w karierze Bouchard zdecydowała się zmienić trenera. Do tej pory trenowała ją była francuska tenisistka Nathalie Tauziat, a obecnie Kanadyjka zdecydowała się pracować z Nickiem Saviano, który pomagał jej z przerwami od 2006 roku. - Nathalie bardzo mi pomogła, ale coraz więcej czasu spędzam na Florydzie, więc moim głównym trenerem będzie Saviano - uzasadniła. Ponoć Kanadyjka chce grać jeszcze bardziej ofensywnie. Kolejne lata mogą należeć do niej.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.