Tenis. Król ziemi wgryza się w amerykański beton

Rafael Nadal wygrał w Montrealu i Cincinnati, nie dali mu rady Novak Djoković i Roger Federer. Czy ktoś zatrzyma go w US Open? U kobiet małe trzęsienie ziemi, bo Serena Williams przegrała z Wiktorią Azarenką.

Nadal pokonał w niedzielnym finale w Cincinnati (pula nagród 3,7 mln dol.) Johna Isnera 7:6 (10-8), 7:6 (7-3). Mierzący 206 cm Amerykanin ani razu nie stracił własnego podania, ale i tak przepadł, bo Hiszpan perfekcyjnie rozegrał oba tie-breaki.

Dla Nadala to 53. zwycięstwo w tym roku. Od lutego, czyli od powrotu na korty po ośmiomiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją kolan, przegrał tylko trzy spotkania: zimą w chilijskim Vina del Mar z Horacio Zeballosem, wiosną w finale w Monte Carlo z Novakiem Djokoviciem i latem w I rundzie Wimbledonu ze Stevem Darcisem.

Pierwszą i trzecią z tych porażek można traktować jako wpadki: - Nadal w lutym nie był w pełni sił po urazie, a do Wimbledonu przystąpił z marszu, bez treningów na trawie, a na dodatek znów odezwały się jego kolana. Tylko Djoković, lider rankingu ATP, zagrał w Monako bajecznie i wyszarpał zwycięstwo samodzielnie.

Ale powtórki nie było. W Paryżu Nadal ograł Serba, tak samo zrobił tydzień temu w Montrealu. Djoković gra ostatnio zbyt nierówno, by myśleć o powaleniu hiszpańskiego mistrza defensywy. W Cincinnati Nadal po raz 21. (na 31 meczów) pokonał też Rogera Federera. Tradycyjną metodą, czyli atakując w kluczowych momentach słabszy bekhend rywala topspinowymi bombami. 32-letni Szwajcar, triumfator 17 turniejów wielkoszlemowych, wciąż leci w dół, jest już siódmy na liście ATP, najniżej od 2002 r.

Nadal nie dał się ostatnio zaskoczyć nikomu. Pokonał wschodzące gwiazdy: Jerzego Janowicza, Milosa Raonica i Grigora Dimitrowa - oraz Czecha Tomasza Berdycha, który powalił w Cincinnati Andy'ego Murray'a. Trzeci w rankingu Szkot to jedyny gracz ze ścisłej czołówki, z którym Nadal się w tym roku nie mierzył. Zwycięzca Wimbledonu i obrońca tytułu w US Open też gra ostatnio w kratkę. W Montrealu i Cincinnati nie doszedł do półfinałów.

Dziewięć tytułów Hiszpana zdobytych w tym sezonie to tylko o trzy mniej niż jego rekord z 2005 r. Ostatnim tenisistą, który wygrał oba duże turnieje tuż przed US Open, był Andy Roddick w 2003 r. Amerykanin triumfował potem także w Nowym Jorku.

Eksperci łapią się za głowy, bo Nadal, który wrócił na drugie miejsce na świecie, w tym sezonie ma lepsze statystyki na kortach twardych niż na swojej ulubionej czerwonej mączce. Na betonie jest niepokonany, wygrał wszystkie 15 meczów - poza Cincinnati także dwie inne imprezy Masters: przed tygodniem w Montrealu i wiosną w Indian Wells.

Dobra gra Nadala na betonie to nie sensacja, w 2010 r. sięgnął nawet po tytuł US Open. Wszyscy są zgodni, że tak jak wtedy kluczem do zwycięstw na szybkich kortach jest serwis Hiszpana, który znów zyskał na sile i precyzji. W finale z wielkoludem Isnerem Nadal miał lepsze statystyki od rywala - wygrał 83 proc. piłek po pierwszym podaniu, Amerykanin - 74 proc.

O dziwo bukmacherzy nie są jednak przekonani, że Hiszpan jest faworytem US Open. Ciut wyżej wyceniają Djokovicia i Murray'a. Być może uważają, że Serb i Szkot przed kluczowym startem się oszczędzali, a Nadal - którego tenis wyjątkowo uzależniony jest od 100-procentowej formy fizycznej - grał za dużo. - To przypadek, że mam teraz lepsze statystyki na betonie. Najważniejsze jest zdrowie. Jeśli ono dopisze, wyniki może też - stwierdził Hiszpan.

Niezłą zagwozdkę mają fani kobiecego tenisa, bo tuż przed US Open Wiktoria Azarenka sensacyjnie pokonała w finale w Cincinnati (2,3 mln dol.) Serenę Williams 2-6, 6-2, 7-6 (8-6). Bukmacherzy także w tym przypadku mają jednak wątpliwości - za faworytkę w Nowym Jorku wciąż uważają Amerykankę, która w tym sezonie przegrała dopiero czwarte spotkanie, na 64 rozegrane.

Agnieszka Radwańska i Jerzy Janowicz w tym tygodniu odpoczywają. US Open zaczyna się w poniedziałek.

Więcej o:
Copyright © Agora SA