Puchar Davisa. Polska - RPA. Przekonwertować szanse na wynik

Jean Andersen, 758. tenisista świata nie krył w piątek radości zarówno z tego powodu, że w meczu z Polską zadebiutował w barwach narodowych RPA rozgrywek Pucharu Davisa, a dodatkowo los sprawił, że od razu zagrał z 24. tenisistą globu.

- To był mój najważniejszy pojedynek w życiu. Nawet w challengerach, w których grywałem, nie było mi dane grać z tak wysoko klasyfikowanym rywalem - cieszył się 25-latek z Johannesburga.

Nie położył się przed klasyfikowanym ponad 700 miejsc wyżej rywalem. Wprawdzie ani razu nie zdołał przełamać słynnego serwisu JJ-a, ale kilka razy był tego bliski. Toteż miał prawo do dodatkowej radości, którą opisał w dość ciekawy sposób.

- Miałem swoje szanse w tym meczu, ale nie potrafiłem ich przekonwertować na wynik - mówił reprezentant RPA.

Jerzyk wprawdzie chory, z przeziębieniem i prawie bez treningów w zielonogórskiej hali, zrobił to, co do niego należało. W trzech setach zdobył pierwszy punkt dla Polski.

Potem na kort wyszli dwaj dobrzy znajomi z debla Łukasz Kubot i Rik de Voest. Wiadomo było, że może być to najbardziej zacięty pojedynek tego meczu, ale niewielu było takich, którzy postawiliby na zwycięstwo zawodnika gości.

- Gdyby tydzień temu ktoś mi powiedział, że w piątek będzie 1:1, wziąłbym ten wynik w ciemno - powiedział po drugim singlu John Laffnie de Jager, kapitan reprezentacji RPA.

Kubot wprawdzie posypał głowę popiołem: - Przez półtora seta praktycznie nie było mnie na korcie. Jest mi bardzo przykro, że zagrałem tak słabo - powiedział ze smutkiem w głosie.

Cóż nam po tym, jak przed rozpoczęciem drugiego dnia meczu jest remis.

- Miał być spacerek, ale nikt nie mówił, że będzie to spacerek pod górkę - zagadnąłem Marcina Matkowskiego.

- Będzie dobrze, wygramy ten mecz - przekonywał nasz deblista.

Dziś właśnie Matkowski w parze z Mariuszem Fyrsenbergiem mają ponownie wyprowadzić Polskę na prowadzenie. Rywale zmienili zestawienie swojej pary: de Voest zagra nie z Ruanem Roelofesem, jak pierwotnie planowano, ale z Andersenem.

Jeśli nasi reprezentanci wygrają, niedzielny pierwszy mecz singlowy Janowicza z de Voestem może zdecydować o awansie naszych tenisistów do baraży o Grupę Światową.

Szansa na awans jest ogromna. Nigdy w historii polskiego tenisa nie mieliśmy tak ogromnej. Ważne, by szansę tę przekonwertować na wynik.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.