W meczu przeciwko 20-latce, która zagrała w półfinale tegorocznego Australian Open, Polka nie była murowaną faworytką. O Stephens pisze się jako następczyni sióstr Williams. Amerykanka - podobnie jak jej starsze koleżanki - imponuje siłą fizyczną, potężnym forhendem i serwisem. Te wszystkie działa wytoczyła przeciwko Radwańskiej już w pierwszym secie. Musiała zrobić na Polce piorunujące wrażenie, bo ta nie potrafiła zareagować. Krakowianka grała bardzo słabo, popełniła aż 16 niewymuszonych błędów i przegrała seta do czterech.
Ale Radwańska pokazała charakter i wykorzystując swoje doświadczenie oraz spryt, potrafiła wrócić do gry. W drugim secie role się odwróciły - to Polka występowała w roli kata, a Stephens zagubionej dziewczynki. Ostatecznie Polka wygrała tę partię do dwóch. Trzeci, decydujący set był już tylko egzekucją. Radwańska potrafiła zaliczyć serię 16 wygranych wymian z rzędu, nie oddała przeciwniczce ani jednego gema i awansowała do ćwierćfinału w wielkim stylu.
Tam spotka się z Flipkens. Rozstawiona z nr. 30. Belgijka zdążyła sprawić w Miami sporą niespodziankę. Wyeliminowała z turnieju Petrę Kvitovą, pokonując ją w trzech setach - 0:6, 6:4, 1:6. Czeszka jest jednak w słabszej formie, więc trudno ocenić faktyczną siłę Flipkens. Filigranowa 27-latka przez całą swoją karierę grała w cieniu swoich utytułowanych rodaczek - Kim Clijsters i Justine Henin. W tym roku dotarła do czwartej rundy AO, gdzie przegrała 0:6, 1:6 z Marią Szarapową. Podobnie jak Radwańska preferuje defensywny styl gry, choć nie brakuje w jej poczynaniach agresji i ryzyka.
Jeżeli krakowianka ogra Flipkens, zagra przeciwko zwyciężczyni meczu Serena Williams (1.) - Na Li (5.). Z obiema zawodniczkami Radwańska ma do wyrównania rachunki. Z Amerykanką przegrała ostatni finał Wimbledonu, natomiast Chinka to pogromczyni Polki z ćwierćfinału tegorocznego AO.