Łodzian dwa poprzednie spotkania w BNP Paribas Masters rozpoczął od odrabiania strat, ponieważ przegrał pierwsze sety zarówno z Andy Murrayem, jak i z Janko Tipsareviciem. Później jednak z akcji na akcje się rozkręcał, a Serba wręcz zdemolował, zwyciężając w drugiej partii do jednego, zaś w decydującej też dał mu wygrać tylko jednego gema. Przypomnijmy, że przy stanie 4:1 dla Janowicza Tipsarević skreczował.
Tym razem już w piątym gemie łodzianin przełamał podanie wyżej sklasyfikowanego Simona i przewagę dwóch gemów utrzymał do końca pierwszego seta (6:4). Janowicz nie tylko świetnie serwował, ale popisywał się wspaniałymi atakami przy siatce. Tym razem mniej punktów zdobywał po skrótach, a to dlatego, że rywal znakomicie biegał.
W drugim secie długo trwała wyrównana walka. Kiedy wydawało się, że o wyniku rozstrzygnie tie-break, Janowicz wygrał 11 gema i objął prowadzenie 6:5. Życiowa szansa, jaką miał przed sobą, nie sparaliżowała go. W decydującym gemie wygrywał 40:15, ale Simon wygrał kolejną piłkę. W następnej jednak łodzianin okazał się lepszy i ze szczęścia z oczu poleciały mu łzy. Choć popełnił aż 28 błędów, to zaserwował 11 asów (w spotkaniu z Murrayem miał 22!) i wygrał 28 piłek.
W niedzielnym finale zmierzy się z triumfatorem pojedynku Hiszpana Davida Ferrera (nr 5 w rankingu ATP) z Francuzem Michaellem Llodrą (zagrał dzięki dzikiej karcie). Janowiczjuż zarobił w Paryżu 235 tys. euro.