Redaktor to dopiero jest kibic! Poznaj nas na profilu Facebook/Sportpl ?
Agnieszka wylała w prasie swoją frustrację po tym, jak w nocy z niedzieli na poniedziałek pokonała młodszą siostrę 6:1, 6:1 w pierwszej rundzie turnieju WTA w Sydney. Było ich czwarte starcie w meczach rangi WTA Tour, za każdym razem Urszula przechodziła eliminacje tylko po to, by zagrać w pierwszej rundzie z bardziej utytułowaną siostrę. Wygrała tylko raz, w Dubaju w 2009 roku, w Easbourne (2009) i na US Open (2011) wygrywała Agnieszka, która w kolejnej rundzie turnieju w Sydney wyeliminowała Andreę Petković i w ćwierćfinale zmierzy się z Dunką Caroline Wozniacki.
- Myślę, że granie przeciwko własnej siostrze to najgorsze. co może być - powiedziała Agnieszka w rozmowie z "The Canberra News". - Myślę, że jeśli jeszcze raz wylosują nas razem w pierwszej rundzie, spakujemy się i pojedziemy do domu, bo to jest po prostu żałosne. Byłyśmy strasznie zdenerwowane, ponieważ szansa na taki układ była jak jeden do ośmiu (tak naprawdę jeden do sześciu - mariw) czyli... bardzo mała - tłumaczyła swoją złość.
- Co jednak mogłam powiedzieć, oczywiście musiałyśmy zagrać, ale wolałabym zmierzyć się z nią w ćwierćfinale albo półfinale, nie w pierwszej rundzie - ciągnie dalej najlepsza polska tenisistka. - Mam nadzieję, że to się już nie powtórzy na samym początku turnieju. To jest po prostu straszny pech.
Swoje dorzuciła także młodsza z sióstr. - Dla nas to najgorsze losowanie jakie może być. To już czwarty raz, kiedy Agnieszka musi grać z kwalifikantką i czwarty raz trafia na mnie. To jest naprawdę niewiarygodne i to po prostu straszny pech, no ale "shit happens" (angielska, wulgarniejsza wersja polskiego "to się zdarza" - mariw).