Dlaczego Serbowie są tenisową potęgą?

Nie pomógł im system ani wielkie pieniądze. Choć zabrzmi to absurdalnie, najbardziej wsparły ich bombowce NATO, bo w sporcie często jest tak, że im trudniej, tym lepiej

Lekarz zdradza, jak pomógł Djokoviciowi

Novak Djoković to numer jeden na świecie, wygrał cztery Wielkie Szlemy, w tym sezonie zarobił 10,5 mln dol. Ana Ivanović zwyciężyła w Rolandzie Garrosie, zagrała w finale Australian Open i prowadziła na czele listy WTA. Jelena Janković też była numerem jeden, walczyła o tytuł US Open. Nenada Zimonjicia fachowcy uważają za najlepszego deblistę globu - dwukrotnie zwyciężał w Wimbledonie. Janko Tipsarević i Viktor Troicki, od niedawna rozpychają się w czołowej 20 rankingu ATP, w grudniu razem z Djokoviciem zdobyli Puchar Davisa.

Serbowie rządzą tenisowym światem, a świat nie rozumie dlaczego. Najbardziej zdziwieni są Amerykanie i Brytyjczycy. Ci pierwsi mają 165 tys. zarejestrowanych juniorów, kilka milionów amatorów, rocznie inwestują w rozwój dyscypliny ponad 100 mln dol. W Nowym Jorku wybudowali największy tenisowy stadion na 23,7 tys. widzów, a w całym mieście jest blisko tysiąc publicznych kortów. Mają nawet 24-godzinną tenisową telewizję. Efekt? Niedawno po raz pierwszy w pierwszej dziesiątce rankingów ATP i WTA nie było żadnego Amerykanina. Gdy kariery skończą Andy Roddick i siostry Williams, po amerykańskim tenisie może zostać wielka czarna dziura.

Brytyjczycy wydają 60 mln funtów rocznie

Brytyjczycy podczas ostatniego Wimbledonu rozdawali dziennikarzom wydrukowane na kredowym papierze piękne albumy "Look what we do", czyli "Zobacz, co robimy". Na kilkudziesięciu stronach uśmiechnięte dzieciaki machały ze zdjęć rakietami tenisowymi, a obok spece od marketingu z Lawn Tennis Association chwalą się wspaniałymi inicjatywami, otwartymi kortami, przeciętymi wstęgami. Rocznie wydają na szkolenie talentów blisko 60 mln funtów, drugie tyle pochłonęła budowa centrum tenisowego w Roehampton, gdzie młodym zawodnikom nie brakuje nawet ptasiego mleka. Co roku juniorzy dostają za darmo dzikie karty do Wimbledonu, łatwiej w tenisie zaczynać kariery się już nie da. Efekt? Od 75 lat żaden Brytyjczyk nie zdobył Wielkiego Szlema. Ostatnia kobieta wygrała w 1977 r. Latem tego roku znów niemal wszyscy odpadli w I i II rundzie Wimbledonu, a wielce obiecująca zawodniczka przegrała z 40-letnią Japonką. Największym wyrzutem sumienia brytyjskiego systemu jest ich najlepszy tenisista - Szkot Andy Murray. Całą młodość szkolił się bowiem nie na Wyspach, lecz w Hiszpanii, nigdy nie zetknął się z rodzimą myślą szkoleniową. Na swoje szczęście.

W Serbii zero systemu

Jak było z Serbami? Zero systemu. Kraj mocno stawiał na sporty drużynowe - piłkę nożną, siatkówkę, koszykówkę i waterpolo, ale tenis nie dostawał pieniędzy, federacja biedowała, a wokół szalała wojna, jedna po drugiej. W Serbii - jak podał "World Street Journal" - dziś, czyli już po eksplozji tenisowego boomu, wciąż jest tylko 450 kortów, a w zeszłym roku było ledwie 3,3 tys. zarejestrowanych graczy.

Ivanović trenowała między nalotami NATO w Belgradzie w basenie ze spuszczoną wodą, bo inne miejsca były zniszczone lub niebezpieczne. Zimonjić grywał w juniorskich imprezach wyłącznie na Bałkanach, bo w czasach embarga odmawiano mu wiz na widok serbskiego paszportu. Rodzice Djokovicia zastawili pizzerię, żeby zdobyć pieniądze na treningi w Monachium. Podobną ryzykowną inwestycję podjęła matka Janković, która opłaciła córce wyjazd na Florydę. Rodzina młodej Ivanović cudem wywalczyła dla niej stypendium w Szwajcarii, gdzie udało się znaleźć sponsora. Zimonjić też z pomocą rodziców w końcu wyjechał - do Francji, Holandii i na Florydę.

Sami Serbowie nie umieją dobrze wytłumaczyć, czemu im się udało. Djoković odpowiada najczęściej, że klucz to sportowa tradycja Jugosławii, wychowanie na sukcesach koszykarzy, piłkarzy, a tenisowym punktem zapalnym stała się rywalizująca ze Steffi Graf Monica Seles, idolka wszystkich małych serbskich tenisistów. Często podkreślają też ogromną rolę rodziców - ich determinacji, żeby dać dzieciom lepsze życie. - Rodzice byli naszym systemem - stwierdził Tipsarević.

Ana Ivanović zapytana, dlaczego odniosła sukces, choć trenowała w basenie między spadającymi bombami, odparła: - Może bardziej mi zależało? Miałam mało czasu, chciałam wykorzystać każdą chwilę. - Napędzała nas chęć wyrwania się z tego szarego świata - dodał Djoković.

Na korcie zostawiają serce i zdrowie

Bardziej im zależało. Nie jest to zresztą w sporcie niczym odkrywczym. Brazylia produkuje najlepszych piłkarzy dzięki sportowej tradycji, ale też dlatego, że biedne dzieciaki chcą zamienić fawele na lepszy, kolorowy widok za oknem. - Amerykański junior, zanim cokolwiek w tenisie osiągnie, jeździ porsche, ma dom z basenem i kontrakt sponsorski. Czy tak działający system może produkować ambitnych sportowców, którzy na korcie będą walczyć i zostawią na nim zdrowie, żeby pokonać przeciwnika? - mówił Johan Kriek, triumfator Australian Open urodzony w RPA.

Serbowie na korcie zostawiają zdrowie i serce. Napędza ich ambicja, siła mentalna, zadziorność, ale też niezwykle silny patriotyzm, przywiązanie do barw narodowych. Marian Vajda, trener Djokovicia, powiedział, że nie byłoby sukcesu Novaka bez zwycięstwa w drużynowym Pucharze Davisa, gdzie nie reprezentował siebie, ale cały kraj. - Tamten triumf zmienił go wewnętrznie, uskrzydlił, wzmocnił - opowiadał Vajda. - Dać zwycięstwo ojczyźnie, to wspaniałe uczucie - pęczniał z dumy Djoković.

Kto wie, być może bez tego patriotyzmu serbskie tenisowe zdobycze szłyby na inne konto. Djoković w pewnym momencie otrzymał propozycję zmiany obywatelstwa na brytyjskie, Janković mogła stać się Amerykanką, a Ivanović - Szwajcarką. Oferty jednak szybko odrzucili.

Też mogliśmy zostać tenisową potęgą?

Tenis przez ostatnie 30 lat przestał być ekskluzywnym sportem niewielkiej części świata. Widać to w statystykach. Pod koniec lat 80. w pierwszej setce rankingów było ponad 30 Amerykanów i kilkunastu Australijczyków. Dziś Amerykanów, Australijczyków i Brytyjczyków jest kilkunastu, ale w sumie. Zamiast nich pojawiły się tabuny Rosjan, Ukraińców, Czechów, Słowaków, Serbów, Azjatów, Latynosów z Ameryki Płd. W siłę urosły kraje, gdzie tenis stawał się przepustką do lepszego życia, ale też te, gdzie podejście do tenisa było mniej elitarne, a system bardziej zdroworozsądkowy - Hiszpania i Francja.

Polaków w czołówce jest mało - w setce mieszczą się siostry Radwańskie i Łukasz Kubot, choć prawdę mówiąc, od zostania taką nieuzasadnioną tenisową potęgą jak Serbia, byliśmy o włos. Wielu naszym rodakom też zależało na tym, żeby poprawić los dzieci poprzez emigrację i tenis. Karolina Woźniacka wybrała jednak grę dla swojej nowej ojczyzny - Danii; Sabina Lisicka i Andżelika Kerber - dla Niemiec, a Aleksandra Woźniak - dla Kanady. Na razie świat nie zastanawia się nad przyczynami polskiego boomu tenisowego.

40

razy większy budżet ma brytyjska federacja tenisowa od serbskiej

5

singlowych Wielkich Szlemów zdobyli od 2008 r. Serbowie. Brytyjczycy, od 1977 r. - zero

Więcej o:
Copyright © Agora SA