Mecz zaczął się we wtorek po południu. Z powodu zapadających ciemności przerwano go po czterech setach. W środę Mahut i Isner wyszli na kort ok. godz. 14 by zagrać piątego seta. Grali, grali, grali, grali i po... siedmiu godzinach i sześciu minutach znów zaczęło się ściemniać. Sędzia przerwał grę ok. 21.20 lokalnego czasu. Na tablicy wyników widniało "59:59" w gemach! W sumie od wtorku grali już równo 10 godzin.
W czwartek Isner z Mahutem wyszli na kort ok. godz. 16. I znów grali, grali, grali.... ale tym razem wreszcie udało im się skończyć. Koncentrację, po kolejnej godzinie, pierwszy stracił Francuz, który przez całego seta był w trudniejszej sytuacji, bo ciągle musiał gonić wynik. Po rozegraniu 19 gemów, gdy na tablicy widniało "69:68" Isner miał piłki meczowe. I zdołał je wykorzystać. - Yeeeeeees! - krzyknął Isner, a Mahut padł wyczerpany na murawę.
Maraton skończył się ostatecznie po 11 godzinach i pięciu minutach, z czego we wtorek zagrali dwie godziny i 54 minuty, w środę - siedem godzin i sześć minut, a w czwartek - godzinę i pięć minut.
Poprzedni rekord najdłuższego meczu tenisowego wynosił zaledwie 6 godz. 33 minuty (Fabrice Santoro vs. Arnaud Clement, Roland Garros 2004) i Mahut z Isnerem pobili go gdzieś w połowie piątego seta ok. godz. 19 w środę.
Amerykanin z Francuzem pobili też mnóstwo innych rekordów - oczywiście zagrali najdłuższego w historii seta, rozegrali największą liczbę gemów w meczu (183, poprzedni rekord - 112) i secie (138, poprzedni rekord - 48). Zaserwowali też najwięcej asów: Isner - 112, Mahut - 103. Poprzedni rekord należący do Chorwata Ivana Ljubicicia to 78 asów.
Nic dziwnego, że organizatorzy godnie uhonorowali zakończenie meczu - choć to była I runda, na korcie pojawili się oficjele z gratulacjami, były upominki i przemówienia do mikrofonu. Isner i Mahut dziękowali kibicom, chwalili nawzajem swoją wytrzymałość. Specjalny upominek dostał też sędzia stołkowy. Później obaj zawodnicy i arbiter zostali poproszeni o ustawienie się przy tablicy wyników i pozowanie do pamiątkowych zdjęć. Wynik 6:4, 3:6, 6:7, 7:6, 70:68 z ich wizerunkiem trafi pewnie w ramki i na ścianę w jednym z honorowych miejsc w klubowym budynku.
Część dziennikarzy w biurze prasowym w chwili, gdy kończył się maraton Isnera z Mahutem oglądała akurat dramatyczną końcówkę piłkarskiego meczu Słowacja - Włochy, ale sporo osób biło też brawo tenisistom, którzy rozegrali najdłuższy mecz w historii.
Mało kto wierzy, by ich rekord został kiedykolwiek pobity.
John Isner (USA, 23) - Nicolas Mahut (Francja) 6:4, 3:6, 6:7 (7-9), 7:6 (7-3) 70:68.
Już przy stanie 23:23 w piątym secie, gdy mijało pięć i pół godziny od początku meczu, tenisiści rozgrywali najdłuższy mecz w historii Wimbledonu.
Kolejny rekord padł przy stanie 32:31 dla Isnera. Mecz trwał już 6 godzin i 34 minuty i był najdłuższym w historii wszystkich Wielkich Szlemów. Poprzedni rekord ustanowili Fabrice Santoro i Arnaud Clement na kortach Rolanda Garrosa. Wygrał ten pierwszy 6:4, 6:3, 6:7(5-7), 3:6, 16:14 a ich spotkanie trwało 6 godzin i 33 minuty.
Przy stanie 40:40 w gemach po raz pierwszy w historii tenisa sędzia krzyknął "40-all!", czyli "po czterdzieści". Wynik 40:40 w gemie oznacza równowagę, co sędzia oznajmia okrzykiem "Deuce!".
Isner pobił w piątym secie należący do Chorwata Ivo Karlovicia rekord asów zaserwowanych w jednym secie. Chorwat miał ich 51, a Isner ponad sześćdziesiąt. Jak na ironię, zwycięzca w kolejnym meczu zmierzy się z Holendrem Thiemo De Bakkerem, który pokonał Kolumbijczyka Santiago Giraldo wygrywając w piątym secie... 16:14.
Alberta Brianti nie dała rady Agnieszcze Radwańskiej ?