- Znów gram w tenisa, czuję, że żyje - powiedział De Potro tuż po zejściu z Kortu Centralnego. W hicie drugiej rundy pokonał Wawrinkę 3:6, 6:3, 7:6 (7-2), 6:3, sprawiając największą jak do tej pory niespodziankę w turnieju mężczyzn. Choć czy na pewno niespodziankę?
W 2009 roku Del Potro jako niespełna 21 latek wygrał US Open, ale jego atutem była uniwersalność. Wysoki, dobrze serwujący, z potężnym forhendem i świetnym bekhendem uchodził za tenisistę niemalże kompletnego. W 2010 roku był już czwarty na świecie, ale potem jego karierę storpedowały kontuzję, w tym ta najgorsza - lewego nadgarstka. To przez problemy z nim nie grał przez dziewięć miesięcy w 2010 roku a potem stracił ostatnie dwa sezony.
Nie poddał się jednak i wrócił po raz kolejny. Od początku sezonu wystąpił w siedmiu turniejach początkowo nie zachwycając. W Delray Beach i w Stuttgarcie dochodził do półfinałów, ale w czterech starach odpadał w pierwszych dwóch meczach.
Jego występ w Wimbledonie był pierwszym w Szlemie od Australian Open 2014. Losowanie miał trudne, jako nierozstawiony zawodnik (ATP 165) już w II rundzie wpadł na Wawrinkę. Organizatorzy nie zawiedli i zaplanowali mecz jako pierwszy na Korcie Centralnym w czwartek. Widzowie dopisali, choć poziom widowiska trochę rozczarował.
Del Potro tak jak lubi - okopał się na końcowej linii i skupił się na defensywie. Upodobał sobie zadręczanie rywala bekhendowym slajsem, po którym Szwajcar raz po raz wyrzucał piłkę w aut. W sumie Szwajcar zagrał 47 wygrywających uderzeń, ale popełnił aż 100 błędów (w tym 48 niewymuszonych). Podejmował złe decyzje. Kwintesencją był moment, w którym poprosił o sprawdzenie piłki, choć ta po serwisie Del Potro wpadła w kort dobre 20 cm od linii. Argentyńczyk rzadziej atakował, ale też rzadziej się mylił, a w kluczowych momentach był skuteczniejszy. Kibice nagrodzili go gorącą owacją.
- Cieszę się, że kibice mnie wspierali, chciałem dzielić z nimi moją radość - mówił tuż po meczu Del Potro uśmiechnięty od ucha do ucha. - Nie mogłem się spodziewać, że po trzech latach przerwy będę w III rundzie. Tym bardziej, że nie jestem jeszcze w swojej optymalnej formie - dodał.
W swoim ostatnim Wimbledonie Del Potro doszedł w 2013 roku do półfinału. Teraz w jego ćwiartce drabinki nie ma już Wawrinki i rozstawionego z ósemką Dominika Thiema, choć wciąż jest doświadczony Czech Tomas Berdych. - Teraz czuję, że wszystko jest możliwe - przyznał Del Potro.
Ana Ivanović i Eugenie Bouchard i inne tenisistki w wieczorowych kreacjach [ZDJĘCIA]