Wimbledon 2015. Janowicz: Nie wyprosiłem dziennikarza, tylko poprosiłem o wyjście

- Podobno wyprosiłem dziennikarza na konferencji. Tak naprawdę zapytałem, a wręcz poprosiłem, czy może wyjść. Wiem, że nie wypowiada się pozytywnie na mój temat - wytłumaczył swoje zachowanie po meczu I rundy Wimbledonu Jerzy Janowicz w rozmowie ze sport.tvp.pl.

Przypomnijmy: po porażce z Marselem Ilhanem Janowicz poprosił o wyjście Adama Romera, redaktora naczelnego miesięcznika "Tenisklub", bez podania żadnego powodu.

- Jakakolwiek krytyka dziennikarska jest mi totalnie obojętna. Na tyle uodporniłem się po ekscesach po meczu z Chorwacją, że żadna krytyka nie ma na mnie najmniejszego wpływu. Druga kwestia to to, co wypisywali dziennikarze na temat mojego zachowania na meczu, jest to totalnym nietaktem. Chyba nie oglądali tego meczu, już nie mówiąc o samej konferencji. Podobno krzyczałem na dzieci od podawania piłek, co jest totalnym absurdem. Podobno rzucałem rakietą, a jak wiemy na Wimbledonie kary za to są ogromne, nawet 10 tysięcy funtów. Zastanawiam się, skąd oni biorą takie hity - powiedział Janowicz.

- Odnośnie konferencji. Podobno wyprosiłem dziennikarza, a tak naprawdę dosłownie poprosiłem go o wyjście z konferencji. Zapytałem, a wręcz poprosiłem, czy może wyjść. Odpowiedział, że nie i sam nie będzie mi zadawał żadnych pytań. Zastanawiam się, skąd dziennikarze mają pomysły na takie wręcz nieprofesjonalne podejście do sprawy. To, co się wydarzyło na tej konferencji nie miało nic wspólnego z moim zachowaniem, wybuchem czy moim nastawieniem do dziennikarzy. Poprosiłem osobę, którą znam 10 lat, o wyjście z konferencji. Wiem, jaka ona jest, że nie wypowiada się pozytywnie na mój temat, wiem, co opowiada za moimi plecami. Cała reprezentacja Polski w Pucharze Davisa nie życzy sobie jego obecności jako rzecznika prasowego podczas tych rozgrywek.

Cała rozmowa dostępna na stronie TVP Sport.

Zobacz wideo

Oto najbrzydsze sportowe puchary. Nie chcielibyście takiego zdobyć [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA