Wimbledon 2015. Bob Marley tenisa zatrząsł trawą Wimbledonu

Choć pokonanie Rafaela Nadala na trawie nie jest w ostatnich latach wielkim wyczynem, to styl, w jakim Dustin Brown wyrzucił z Wimbledonu dwukrotnego zwycięzcę, powalił Londyn na kolana. - Nie pamiętam, by gracz notowany tak nisko zagrał kiedykolwiek na korcie centralnym tak wyśmienite spotkanie. Czapki z głów - mówił John McEnroe. Zdjęcie Browna i jego niesamowitych dredów trafiło w piątek na okładkę "Timesa". Kim jest Niemiec z Jamajki, który zatrząsł trawą Wimbledonu?

Nadal po raz czwarty z rzędu odpadł z Wimbledonu w początkowych rundach, na dodatek po raz czwarty pokonał go tenisista spoza czołowej setki rankingu ATP. Hiszpan, który w tym sezonie gra znacznie poniżej możliwości, na trawie od kilku lat przestał już się liczyć jako poważny pretendent do tytułów. W Wimbledonie odpadał ostatnio: z Czechem Lukasem Rosolem (2012, wówczas ATP 100), Belgiem Steve'em Darcisem (2014, ATP 135), Australijczykiem Nickiem Kyrgiosem (2014, ATP 144). A teraz przegrał w II rundzie 5:7, 6:3, 4:6, 4:6 z Brownem, który na liście ATP zajmuje 102. lokatę i do głównej drabinki przedzierał się przez kwalifikacje.

Tego nie widziano od lat

Ale nie samo zwycięstwo, ale styl, w jakim niemiecki Jamajczyk powalił Nadala, wzbudziło w Londynie największy podziw. Tak ofensywnej gry na trawie z niemal nieustannymi atakami serve & volley nie widziano już bowiem przy Church Road od lat. Odkąd w 2001 r. zmieniono mieszankę trawy i kozioł piłki nieco się podniósł, większość zawodników biega w Londynie po linii końcowej, tak samo jak na czerwonej mączce czy kortach twardych. Brown przeniósł w tym meczu Wimbledon w czasie o jakieś 15-20 lat wstecz. Do przodu wyrywał niemal po każdym serwisie, wygrał aż 71 z 99 klasycznych akcji serve & volley, wzbudzając zachwyt kibiców na korcie centralnym i wzgórzu Henmana, gdzie kilkanaście tysięcy ludzi oglądało mecz na wielkim telebimie.

- Chyba jeszcze nigdy tenisista notowany tak nisko nie zagrał tak wyśmienitego spotkania na korcie centralnym. To był wielki mecz Browna, zapewne najlepszy w jego życiu - powiedział komentujący spotkanie w BBC John McEnroe, który przed laty sam trzykrotnie wygrał Wimbledon, atakując przy siatce.

Jamajska dusza i niemiecka punktualność

"Brown w ciągu jednego dnia stał się najbardziej rozpoznawalnym niemieckim tenisistą od czasów Borisa Beckera. Łączy ich ofensywny styl, ale więcej podobieństw nie widać. Dustin ma kolczyk w języku, uszach, dredy i wielki tatuaż z wizerunkiem swojego ojca na klatce piersiowej" - pisał "Daily Mail". Różnica jest też taka, że Becker wygrał Wimbledon w wieku 17 lat, a Brown ma dziś już 30 lat, a dopiero drugi raz w karierze przebił się do III rundy Wielkiego Szlema.

Urodził się w niemieckiej miejscowości Celle nieopodal Hanoweru, jego mama Inge jest Niemką, a ojciec Leroy - Jamajczykiem. Gdy Dustin miał 11 lat, na niemal dekadę przeprowadził się z Niemiec do Montego Bay na Jamajce, gdzie trenował na zwykłych publicznych kortach.

Gdy niemieccy dziennikarze pytali Browna w czwartek, co ma w sobie z Jamajczyka, a co z Niemca, odpowiedział: - Mam jamajską duszę i niemiecką punktualność.

Na konferencję prasową po pokonaniu Nadala przyszedł w koszulce ze znakiem Supermana w barwach niemieckiej flagi narodowej.

Parasol ochronny z dredów

Tenisowa kariera Browna nigdy nie wzniosła się na poziom pierwszej 50. rankingu ATP. Najwyżej był 78. na świecie, a przez sporą część kariery tułał się po imprezach rangi Futures, gdzie całkowita pula nagród sięgała 10 tys. dol. Pomiędzy turniejami w centralnej Europie, żeby minimalizować koszty, poruszał się wtedy małym kamperem, który kupili mu rodzice. Dorabiał też często jako stringer, naciągający tenisistom rakiety.

W całej karierze Brown wygrał sześć challengerów - ostatni przed rokiem w Szczecinie, gdzie o przeszłości na Jamajce i swoich dredach opowiadał polskim dziennikarzom. - Wiele osób pyta mnie np., czy w dredach nie jest mi gorąco. Otóż nie, bo zapewnia mojej głowie doskonały parasol ochronny - śmiał się Niemiec.

Brown nie przebił się nigdy na szczyty rankingu, bo gra w bardzo nietypowy sposób - maksymalnie skraca wymiany, chodzi do siatki, a z drugiego serwisu ryzykuje tak samo jak z pierwszego. W czasach, gdy większość turniejów to imprezy na kortach ziemnych i twardych, to strategia dość karkołomna, bo lepiej radzą sobie dziś zdecydowanie tenisiści stawiający na regularność i dłuższe wymiany z linii końcowej. Dlatego Brown rozkwita zazwyczaj tylko przez kilka tygodni, gdy tenis przenosi się na trawę. Nadala na przykład pokonał już drugi raz z rzędu, bo w poprzednim sezonie zaskoczył go na trawie w Halle. Przy innej okazji pokonał też na tej nawierzchni Lleytona Hewitta, byłego mistrza Wimbledonu.

- Bardzo trudno gra się z nim na trawie, bo nie daje w ogóle rytmu, nie ma czasu na bieganie - komplementował rywala Nadal.

Silniejszy dzięki rasizmowi

Brown opowiadał na konferencji, że w Niemczech wciąż czasem ma problemy z przejawami rasizmu, ale że stał się dzięki temu silniejszy. - Wszystkie moje doświadczenia wpłynęły na to, kim jestem. I zaprowadziły mnie w to miejsce, do tego dnia, prawdopodobnie do najlepszego dnia mojego życia - powiedział Brown na konferencji, co zabrzmiało trochę jak słowa piosenki Boba Marleya, którego oczywiście Brown jest wielkim fanem. Gdy siedział w czwartek za stołem w sali konferencyjnej z dredami skrytymi pod wielką kolorową czapą, wyglądał zresztą trochę jak król reggae.

Jedyny problem w tej pięknej historii polega na tym, że w kolejnej rundzie Brown trafia na Serba Viktora Troickiego, który na trawie jest nieco solidniejszy od Nadala. I nawet niemieccy dziennikarze powątpiewali, czy kolejny taniec Browna pod siatką będzie aż tak skuteczny.

Zobacz wideo

Schweinsteiger i inne WAGS. Pięknie na trybunach Wimbledonu!

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA