Od początku turnieju dało się zauważyć, że Roger Federer ma bardzo konkretny pomysł na osiągnięcie sukcesu na wimbledońskich kortach. Bardzo poprawił nie tyle siłę, co precyzję i różnorodność serwisu, dzięki czemu do czasu starcia z Serbem został przełamany tylko raz, przez swojego rodaka Stana Wawrinkę.
Szwajcar zdawał sobie sprawę, że jeśli chce wygrać z rozstawionym z jedynką Djokoviciem musi od pierwszego gema być niezwykle skoncentrowanym, unikać prostych błędów, trafiać pierwszym serwisem i czekać na błąd rywala. W pierwszej partii plan spełniał w stu procentach, często trafiał już pierwszym podaniem, szukał gry przy siatce, maksymalnie skracał wymiany, ale nie miał pomysłu na przełamanie rywala, przez co doszło do tie-breaka.
Od kiedy Rafael Nadal przełamał dominacje Federera na trawiastych kortach Szwajcar na korcie wyglądał przede wszystkim słabiej psychicznie. Nie miał już takiej przewagi mentalnej nad rywalami, którzy nie wychodzili na kort z nastawieniem "przegrać jak najniżej". Z miesiąca na miesiąc po pamiętnym finale w 2008 roku, gdy w pięciu setach Nadal pokonał Federera, u Helweta, choć wciąż grał pięknie dla oka, zaczął gdzieś znikać jego instynkt zabójcy, a w kluczowych momentach najważniejszych meczów zdawał się zwyczajnie nie wytrzymywać presji.
W tie-breaku pierwszego seta niedzielnego finału było inaczej. Obronił dwie piłki setowe, wrócił do gry i w końcu wygrał seta przeciw Serbowi. Wydawało się, że skoro i ciało i głowa Federera w końcu współgrają ze sobą, to może jest szansa, by wygrał on pierwszy turniej wielkoszlemowy po dwóch latach przerwy.
Z Federera stopniowo schodziło jednak powietrze. Zwycięski pierwszy set niespodziewanie go zdekoncentrował, co spowodowało już na początku drugiego seta przegrany gem serwisowy przez Szwajcara (drugi w turnieju) i jak się okazało, była to już strata nie do odrobienia. Szwajcar grał zbyt ostrożnie, nie ryzykował, jakby pogodził się z tym, że ten set jest stracony.
Djoković za to imponował regularnością, żaden z elementów jego gry nie wyróżniał się specjalnie (popełniał nawet więcej niewymuszonych błędów od Federera), ale konsekwentnie wygrywał kolejne wymiany i wyrównał stan spotkania.
Szwajcar w międzyczasie magazynował energię i znów zaczął imponować potężnym serwisem. Posłał aż trzynaście asów w trzecim secie, trafiał pierwszym serwisem z niesłychaną regularnością, a Djoković tylko rozkładał ręce. Kolejne gemy jednak upływały, a Federer wciąż nie mógł przełamać rywala. Znany z bardzo dobrej gry przy siatce Szwajcar nie podchodził do niej tak często, jak choćby w pierwszym secie, ale za to wygrał aż 85% piłek po pierwszym serwisie - w większości przypadków nawet nie doszło do jakiejkolwiek wymiany.
Jednak chcąc wygrywać sety na Wimbledonie nie można polegać tylko na własnym serwisie. Gdy Federer pokonywał Andy'ego Roddicka w finale w 2009 roku serwis Amerykanina udało mu się przełamać dopiero w piątym secie przy stanie 15:14 i ostatecznie wygrał cały turniej. Dziś to Djoković musiał cierpliwie czekać na tie-breaki widząc w jak dobrej dyspozycji serwisowej jest Szwajcar. Tie-break w trzecim secie nie poszedł już po myśli Federera, a Djoković wygrał go 7-4.
Djoković w końcu zaczął całkowicie przejmować kontrolę. Serwis Federera, którym ten błyszczał przez całe spotkanie w końcu przestał funkcjonować. Helwet przegrał dwa swoje gemy serwisowe i przegrywał już 5-2. W ostatnich latach w tej sytuacji praktycznie poddawał już mecz i tracił szanse na kolejne tytuły. Tym razem wygrał przy swoim podaniu do piętnastu, później przełamał rywala już przy pierwszym break poincie, a gdy przy swoim serwisie mógł przegrać mecz (Djoković miał piłkę meczową) wybrnął z trudnej sytuacji i precyzyjnym, ryzykownym uderzeniem obronił się. Chwilę później znów przełamał Serba i praktycznie wrócił z zaświatów, wygrywając ostatecznie czwartego seta 7-5.
Piąty set był już zwykłym czekaniem na to, który z tenisistów pierwszy zacznie słabiej serwować. W końcu Federer przy stanie 5-4 dla Serba zaczął się denerwować, przestał trafiać pierwszym serwisem i Djoković miał dwie piłki meczowe. Już przy pierwszej Federer posłał piłkę w siatkę i to Serb wygrał Wimbledon, triumfując w tym turnieju po raz drugi w karierze.
Choć Szwajcar miał w tym meczu przebłyski wielkiej gry i konsekwentnie imponował serwisem, to jednak regularność Djokovicia popłaciła i w końcu doczekał się pierwszego wielkoszlemowego tytułu od ponad roku. Serb tym samym powróci na pierwsze miejsca w rankingu ATP.
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live