Wimbledon 2014. Tajemniczy wirus zaatakował Serenę Williams. "Jakby ktoś zabrał jej moce"

To nie był najlepszy Wimbledon dla Sereny Williams. Trzy dni temu odpadła z turnieju singlistek, we wtorek musiała się wycofać z debla z powodu niedyspozycji po najdziwniejszych trzech gemach na turnieju. W oficjalnym oświadczeniu napisała, że to efekt wirusa, który zaatakował ją kilka dni temu.

Williams z turnieju singlistek odpadła w sobotę w meczu z Alize Cornet. We wtorek, razem ze swoją starszą siostrą Venus, miała zagrać w drugiej rundzie debla z niemiecko-szwajcarską parą Kristina Barrios - Stefanie Voegle. Ale nie była w stanie grać.

Już od początku rozgrzewki było jasne, że coś jest nie tak. Serena miała problem ze złapaniem piłek podawanych przez dzieci czy serwowaniem. Po kilku minutach usiadła na ławce, a na korcie pojawiła się lekarka. Zmierzono jej ciśnienie. W rozmowie z lekarką powiedziała, że czuła, jakby miała za chwilę zemdleć. Po chwili wybuchła płaczem. Twarz zasłoniła rękoma. Siedziała tak około 10 minut. Nikt nie wiedział, co się dzieje. - Jeśli nie widzisz piłki, zrezygnuj - mówiła lekarka. Rywalki pytały, czy jest w stanie wyjść na kort.

Po kilku chwilach Serena opanowała emocje i postanowiła zagrać. Kibice przywitali ją brawami. Początek meczu nie ułożył się dla sióstr Williams. Przegrały gem serwisowy przy podaniu Venus, następnie rywalki wygrały swoje podanie. A potem w polu serwisowym pojawiła się Serena. I kibice znów oglądali cień wielkiej gwiazdy. Williams sprawiała wrażenie, jakby nie miała energii ani umiejętności. Nie była w stanie przebić piłki na drugą stronę, uderzała kantem rakiety w piłkę, zupełnie nie trafiała w kort.

"To wyglądało jak z "Kosmicznego meczu", jakby ktoś zabrał jej wszystkie moce. Kosmici pozbawili ją talentu" - komentowano na Twitterze.

 

Po trzecim podwójnym błędzie serwisowym do tenisistek zszedł sędzia Kader Nouni i pytał, czy wszystko w porządku. Po kolejnym podwójnym błędzie serwisowym Serena i Venus podeszły do arbitra i poddały mecz. Z kortu schodziły żegnane brawami. Sędzia jako powód poddania meczu podał chorobę wirusową.

Nikt nie wiedział, co się działo z Williams. Patrick Mouratoglou, jej trener, nie widział jej od dwóch dni i nie znał przyczyny niedyspozycji. Pojęcia nie miał też Sascha Bajin, sparingpartner tenisistki.

Trzy godziny po meczu Williams wydała oświadczenie: "Mam złamane serce, bo nie jestem w stanie grać dalej w turnieju. Rano myślałam, że dam radę, bo bardzo chciałam zagrać, ale ten wirus zabrał wszystko co mam najlepsze. Chcę podziękować mojej siostrze, Kristinie i Stefani oraz naszym zespołom za wsparcie. Wszyscy liczyliśmy na świetny mecz. Z głębi serca dziękuję kibicom za wsparcie i zrozumienie."

Oświadczenie wydała także Venus: "Niestety Serena nie czuła się najlepiej w ostatnich dniach i nie mogła dziś zagrać na miarę swoich możliwości. Jestem z niej dumna, że podjęła próbę, bo obie uwielbiamy grać razem debla."

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.