Co się stało od stanu 3:3, dlaczego coś się załamało w grze Agnieszki?
Tomasz Wiktorowski: - Słowo kluczowe to właśnie "załamało". Nie było powodu, żeby się coś załamywało. Do stanu 3:3 to był po prostu bardzo dobry, zacięty mecz, stojący na wysokim poziomie. Ale mecz powinien trwać przynajmniej dwa sety, a Agnieszka od stanu 3:3, gdy straciła szansę na przełamanie, stanęła, przestała grać. Nie próbowała nawet wrócić, co było najbardziej niepokojące.
Często zdarzało się to już w przeszłości?
- Przypomnijcie sobie ostatni mecz z Makarową w Nowym Jorku. Niemal identyczny. Było parę takich spotkań.
Agnieszka przestała wierzyć, gdy zorientowała się, że nie może złamać oporu Rosjanki?
- O to musicie zapytać Agnieszkę, ja z nią jeszcze nie rozmawiałem. Mogę tylko powiedzieć, jak to wyglądało z mojej perspektywy. Od stanu 3:3 wyglądało to jak niezagrany mecz po prostu.
Agnieszka powiedziała na konferencji, że nie miała pomysłu, co robić...
- Najlepszym uniwersalnym pomysłem w takiej sytuacji jest walczyć o każdą piłkę. Agnieszka doskonale o tym wie. To jest najlepszy pomysł, bo jak się walczy, to przychodzą do głowy inne pomysły. Makarowa to bardzo dobra tenisistka, wiedzieliśmy, że będzie ciężki mecz, ale Agnieszce nie powinna się przydarzać taka wpadka, z taką rywalką dwa razy z rzędu. Jeśli już, to nie tu, w Wimbledonie. I nie w niemal w identycznych okolicznościach jak przed chwilą w Nowym Jorku. Agnieszka jest zbyt doświadczoną zawodniczką, by takie same błędy popełniać dwa razy z rzędu.
Może rację mają Amerykanie, którzy od dawna powtarzają, że Agnieszce brakuje armat, żeby taką rywalkę zdusić. Gdyby potrafiła skończyć kilka wymian mocnymi forhendami, Makarowa musiałaby wyhamować...
- Wiadomo, że gdyby Agnieszka była silniejsza fizycznie i miała "winnery", to byłoby łatwiej. Ale łatwo jest oceniać braki z kanapy, a trudniej stanąć z problemem twarzą w twarz. Agnieszka ma delikatną budowę ciała, nie da się jej gwałtownie wzmocnić. Robimy to, ale stopniowo, to jest długi proces. Kontuzja, którą złapała wiosną w Indian Wells, to był właśnie efekt bardzo intensywnych treningów siłowych zimą. Widać, że powoli to wzmacnianie przynosi efekty. Agnieszka w Australian Open pokonała Wiktorię Azarenkę, gra bez plastrów, nie miała w tym sezonie żadnych zastrzyków sterydowych [za pozwoleniem WTA], jej ciało powoli się wzmacnia, ale to nie będzie miało automatycznego przełożenia na jej tenis. Nie ma prostej zasady, że jak posiedzi dłużej na siłowni, to będzie mieć mocniejszy forhend. To wymagałoby też przebudowy techniki, a tego zrobić się raczej nie da, choć może ktoś pokusić się o polemikę. My raczej idziemy w stronę wzmacniania nóg Agnieszki, w stronę modyfikacji poruszania się po korcie, co też w pewnej mierze przekłada się na moc uderzeń. I ten proces będziemy kontynuowali. Może te wpadki to też trochę efekt tej przebudowy fizycznej? Może ta przebudowa musi kosztować spadek w rankingu? Ale jakbyśmy rozmawiali po zwycięstwie z Azarenką w Australian Open, to rozmowa byłaby inna - chwalilibyśmy Agnieszkę, że widać efekty.
Czyli Agnieszka nigdy nie będzie np. miała silniejszego forhendu?
- Naszym celem nie jest zwiększanie masy mięśniowej Agnieszki, czy wywracanie jej tenisa do góry nogami. Ona fizycznie nigdy nie dorówna tym największym dziewczynom. Nawet porównując Agnieszkę z Makarową - to jest przecież jakieś 8 kg różnicy i tyle samo centymetrów. Ale wzmacniając nogi, też można dokonać siłowego skoku jakościowego i grać agresywniej. Jesteśmy w trakcie tego procesu.
Dwa ostatnie szlemy Agnieszce zupełnie nie wyszły - w Paryżu przegrała po słabym meczu z Alją Tomljanović, teraz, po meczu jeszcze słabszym - z Makarową.
- Ten rok był do pewnego momentu dobry, ale faktycznie od Paryża ocena musi być negatywna. Jeśli Agnieszka chce być w piątce na świecie, to właśnie w Paryżu i Londynie powinna zagrać najlepiej, ale to się nie udało. Z celami, jakie mamy obrane, to nie był dobry występ i trzeba to sobie powiedzieć prosto w oczy.
Idzie nowe pokolenie mocno bijących, regularnych dziewczyn: Eugenie Bouchard, Garbine Muguruza, wiele innych gra coraz lepiej. Nie boi się pan, że mogą stopniowo wyrzucić Agnieszkę z Top 10. Siła, w nowym, regularniejszym wydaniu, zaczyna wypierać tenisistki grające z kontrataku, ale pasywnie.
- Oczywiście, że widzimy zagrożenie, ale po to jesteśmy, żeby reagować i do tego nie dopuścić. Gdyby nie to, nie byłoby motywacji, żeby się rozwijać. Agnieszka się nie cofa, ale w ostatnich tygodniach przestała się rozwijać. Musimy odpocząć, zregenerować siły i pracować jeszcze ciężej, żeby te dziewczyny nas nie dogoniły.
Znany amerykański dziennikarz Steve Tignor napisał w zeszłym roku, po porażce Agnieszki w ćwierćfinale Rolanda Garrosa z Sarą Errani, że jej problem polega na tym, że nie ma w sobie wielkiej woli zwyciężania, mentalności zwycięzcy, że zadowala ją to, co ma - status wirtuozki tenisa....
- (długie milczenie)... może to jest sedno problemu. Na pewno jest to zagrożenie, że jeżeli tak rzeczywiście jest, to w sporcie nigdy nie będzie się wielkim zawodnikiem. Agnieszka aspiruje do wielkich zwycięstw i ma jeszcze trochę czasu, ale ten czas się kurczy i ucieka. Wielkich szlemów do zagrania na najwyższym poziomie zostało jej może na trzy lata. Problemem Agnieszki jest brak czasem tego, co Amerykanie nazywają "killer instinctem". Agnieszka wiele razy pokazała już, że taki instynkt w sobie znaleźć umie. Może czasem mentalnie nie starcza jej na to energii? Nie siedzę w głowie Agnieszki, nie wiem do końca, co się w niej dzieje. Na pewno jednak za często przytrafiają jej się takie porażki jak ta z Paryża z Tomljanović, ta z Australian Open z Cibulkovą, czy ta z Wimbledonu z Makarową.
radwafan
Oceniono 91 razy 55
Agnieszka miała świetny 2012 rok, bardzo dobry 2013. Cóż, nie da się grać na pełnych obrotach przez kilka lat pod rząd. Agnieszka od pewnego czasu jest pod dużą presją: wyższy ranking, więcej punktów do bronienia i z tego co mówi Wiktorowski to również zmiany w jej sposobie trenowania. Ale warto zauważyć, że te naprawdę wielkie zawodniczki często miewają gorszy okres, po którym wracają wzmocnione i grają znów na wysokim poziomie. Przykład Szarapowej jest tu najlepszy. W tym sezonie zdecydowanie błyszczą Halep i Bouchard (szczególnie w Wielkim Szlemie), ale one nie bronią w WS prawie żadnych punktów. Jeśli Agnieszka nawet spadnie w rankingu to wcale nie znaczy, że powrót do TOP 3 będzie niemożliwy. Radwańskiej mam wrażenie jest potrzebny nowy impuls (tak jak było po zmianie trenera z ojca na Wiktorowskiego). Wcześniej też miała taki moment, że zaczynała grać fatalnie, strzelała fochy, kłóciła się z Radwańskim na korcie. Tutaj to też wygląda jak wypalenie i brak pomysłu. Szczególnie nie podoba mi się to co mówi jej obecny trener, jak może nie wiedzieć co siedzi w jej głowie? Nie rozmawiają? To nie chodzi o ten jeden mecz, ale skoro taka sytuacja powtarza się, tzn. że od jakiegoś czasu zachodzi tu jakiś błąd komunikacyjny.
Nie chcę mędrkować, bo ani specjalistą od tenisa nie jestem, ani z pozycji kanapy nie wypada mi oceniać postawy tenisistów. Ale kibicuję strasznie Adze i zależy mi na tym, żeby kiedyś ujrzeć jak sięga po tego Wielkiego Szlema. Być może to właśnie pomoc psychologa i wsparcie nowego trenera (np. zawodnika, który wie jak te najwyższe trofea zdobywać) byłyby kluczem do sukcesu? Ciężko mi to ocenić. W każdym razie nie rzucajmy w naszą najlepszą tenistkę w historii aż tak ostrych słów krytyki. To naprawdę mogą być wypadki przy pracy i dziewczyna zrehabilituje się niedługo nowymi tytułami. Ja życzę jej tych największych.