Wimbledon 2014. Janowicz po porażce: Nie mam ochoty na rozmowy...

Jerzy Janowicz gonił, gonił, ale nie dogonił Tommy'ego Robredo i przegrał w III rundzie Wimbledonu 2:6, 4:6, 7:6 (7-5), 6:4, 3:6. Polak słabo zaczął mecz, potem walczył jak lew, ale w końcówce solidniejszy okazał się 32-letni hiszpański weteran, który w 1/8 finału zmierzy się teraz z Rogerem Federerem. - Nie mam ochoty na rozmowy - zaczął pomeczową konferencję prasową Polak, który spadnie w rankingu ATP z 25. w okolice 55. miejsca. - Zabrakło szczęścia na początku piątego seta, rywal dobrze zaserwował - powiedział po chwili.

Początek meczu był w wykonaniu Janowicza słaby, Polak sprawiał wrażenie, jakby nie spodziewał się, że tego dnia - gdy planem gier rządził głównie deszcz - w ogóle zagra. Znów popełniał dużo podwójnych błędów serwisowych (w sumie aż 16), nie mógł wstrzelić się z returnami, a jego forhendy często lądowały w połowie siatki.

Spotkanie Janowicza z Robredo (ATP 22) wyznaczono początkowo jako trzecie na korcie numer 12, ale w Londynie w piątek przez kilka godzin padał deszcz. Dopiero późnym popołudniem się przejaśniło i organizatorzy zdecydowali, że dają priorytet meczom singlowym. Niespodziewanie zamiast odwoływać mecz Janowicza, przenieśli go na kort numer sześć. I Polak długo sprawiał wrażenie, jakby się tego nie spodziewał, albo jakby się dobrze nie rozgrzał.

Robredo, który niemal dekadę temu był nawet piąty na świecie, nigdy nie przeszedł w Londynie do III rundy. Ale od poprzedniego sezonu Hiszpan przeżywa trzecią młodość, z US Open wyrzucił Rogera Federera, w Rolandzie Garrosie 2013 sięgnął ćwierćfinału, teraz rozszalał się na trawie Wimbledonu. Z Janowiczem grał bardzo solidnie - Polak przez dwa sety właściwie nie potrafił dobrać się do jego serwisu. Hiszpan umiejętnie mijał Polaka, gdy ten ruszał do siatki, zdobywał dużo punktów większą regularnością i solidnością.

Ale Janowicz w końcu się obudził i zmienił w wojownika, jakiego oglądaliśmy często w poprzednim sezonie. Jego brawurowe returny zaczęły spadać pod samą linię, jego forhend siał spustoszenie po drugiej stronie siatki. Polak wygrał trzecią partię po tie-breaku, grając w kluczowym momencie piłki ostre jak brzytwa, a w czwartym secie przełamał Hiszpana w końcówce.

Decydował piąty set, który jednak uciekł Polakowi na samym początku. Przy serwisie Robredo Janowicz prowadził 30:0, ale przegrał długą wymianę i potem oddał rywalowi kilkanaście piłek z rzędu, znów popełniając sporo błędów. Zrobiło się 0:3. Janowicz Hiszpana już nie dogonił. Uciekła mu okazja do wielkiego meczu z Rogerem Federerem na korcie centralnym.

Co zdecydowało o porażce, raczej dobra gra Robredo, czy twoje słabości? - zapytaliśmy na konferencji prasowej.

- Jeśli mam być szczery panowie, to nie mam ochoty rozmawiać - odparł Janowicz.

- To może choć powiedz, dlaczego nie masz?

- Zwyczajnie nie mam ochoty.

- Może ludzie w Polsce, którzy są twoimi kibicami, chcieliby się dowiedzieć, co masz do powiedzenia po takim meczu?

- Ludzie, którzy są moimi kibicami, dobrze wiedzą.

- Skąd mają wiedzieć, jak nic nie powiesz?

- Bo napiszecie mądry artykuł na pewno.

Na kolejnych kilka prób zadania pytania - o warunki na korcie, zdrowie, porę rozegrania meczu, Janowicz odpowiadał pojedynczymi słowami: Tak, nie. Dało się też wyłowić: - Myślałem, że dziś nie zagram...

Nieco więcej powiedział dopiero po chwili dziennikarzowi Polskiego Radia. - W piątym secie zabrakło trochę szczęścia, szkoda tego pierwszego gema w piątym secie. Zabrakło szczęścia, i tyle.... Nie wiem, czy byłoby lepiej, gdyby spotkanie było przerwane przez zapadające ciemności... Ciężko gdybać... Robredo zagrał dobrego gema przy moim serwisie.... Szkoda tego 30:0 na początku.... Ten turniej nie był jednak taki zły, mam nadzieję, że pomoże mi się odbudować. Jest mi źle z tym, że ten mecz tak się skończył. Ale jestem już myślami przy kolejnym turnieju, wybieram się do Bastad i Hamburga.

Zobacz wideo
Czy rozumiesz zachowanie Janowicza?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.