Wimbledon. Łukasz Kubot: Może powinienem zagrać agresywniej

- Przy swoim serwisie, returnie, będzie wywierał presję na każdym rywalu. Na pewno ma potecjał, by w przyszłości być graczem z czołowej piątki rankingu - ocenił Jerzego Janowicza Łukasz Kubot, który ze swoim młodszym kolegą przegrał środowy ćwierćfinał Wimbledonu.

O tym, jak ciężko przełamać serwis Janowicza:

Ma bardzo mocny serwis, ale też bardzo różnorodny, podkręca piłki albo zagrywa tzw. kikiem. To nie jest taka prosta sprawa odebrać jego podanie. Serwuje w meczu 30 asów, wygrywa ponad 80 proc. piłek po pierwszym podaniu. Ja teoretycznie bardzo dobrze returnuję, ale na Jurka to nie wystarczyło.

O pomyśle z wymianą koszulek po meczu:

Wszystko działo się tak szybko, Jurek miał łzy w oczach, uściskaliśmy się. Z koszulkami to był mój pomysł, chciałem, żeby ta chwila, z Polakami w ćwierćfinale, została jakoś specjalnie uwieczniona. Żeby w świat poszła informacja, że się szanujemy, lubimy, żeby zareklamować polski tenis. Chcieliśmy pokazać, że mecz się skończył i dalej jesteśmy przyjaciółmi.

O zmarnowanej piłce setowej:

Może powinienem zagrać agresywniej. Ale w tenisie nie ma "gdyby". Gdybym w II rundzie zagrał z Nadalem, może bym tu dziś nie siedział. To był wyrównany mecz, w każdym secie decydowały dwie piłki. To był tenis na dobrym poziomie. Jurek na pewno miał przewagę z głębi kortu.

O tym, czy atmosfera meczu go przytłoczyła:

Nie, miałem nawet chyba większe doświadczenie niż Jerzy, bo grałem już mecze na wielkich kortach o dużą stawkę, tyle, że w deblu. Nerwy nie odgrywały dużej roli.

O tym, czy Janowicz może wygrać turniej:

Jurek musi się koncentrować przede wszystkim na swojej grze. Przy swoim serwisie, returnie, będzie wywierał presję na każdym rywalu. Na pewno ma potecjał, by w przyszłości być graczem z czołowej piątki rankingu. Na razie wykorzystał w Wimbledonie wszstkie szanse, drabinka się otworzyła, jest w półfinale. Jest bardzo młody. Z takim potencjałem, z takim charakterem może pokonać w przyszłości każdego. Jego serwisowe bomby dają mu na korcie ogromną przewagę. Będę trzymał za niego kciuki.

O najlepszym wspomnieniu z Wimbledonu 2013:

Wimbledon to zawsze był dla mnie specjalny turniej. Czuję satysfakcję, pewne spełnienie w mojej karierze, która trwa już przecież kilkanaście lat. Jurek wygrał, bo pokazał fantastyczny tenis i charakter. Każdy moment spędzony tutaj zapadnie mi w pamięć. Zawsze marzyłem, żeby dostać się do klubu Last 8, który daje prawo do dożywotniego wstępu na korty. I jestem dumny, że udało mi się do tego klubu dostać nie poprzez mikst, czy debla, ale poprzez singiel. Dwóch Polaków w ćwierćfinale, nikt przecież się tego nie spodziewał. Gdyby ktoś powiedział coś takiego przed turniejem, rodacy pukaliby się pewnie w głowę.

O przyszłości:

Wracam do setki rankingu, w okolice 70. miejsca, będę mógł znów grać w większych turniejach. Kariery nie kończę, będę jeszcze grał, łączył występy w singlu i deblu. Ten Wimbledon był dla mnie wielkim zastrzykiem pewności siebie.

Not. w Londynie qbi

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.