Wimbledon. Tomasz Wiktorowski: To było 90 proc. możliwości Agnieszki

- Agnieszka faworytką turnieju? Sama wam na to odpowiedziała w poniedziałek na konferencji, że to niczego nie zmienia, trzeba wygrywać kolejne mecze. To, jak zagrała z Li, pokazuje, że ma instrumenty, by myśleć o końcowym zwycięstwie. Ale trzeba wygrać z Lisicki, a potem jeszcze jeden mecz - mówi Tomasz Wiktorowski, trener Agnieszki Radwańskiej po zwycięstwie Polki z Chinką Na Li w ćwierćfinale Wimbledonu

Agnieszka sama mówiła w poniedziałek na konferencji prasowej, że oczekuje od siebie bardziej agresywnej gry w konfrontacji z Na Li. Wiedziała, ze musi zagrać ten mecz aktywniej, i tak go zagrała. To było 90 proc. możliwości Agnieszki, ale to już bardzo dużo.

W takim turnieju jak Wimbledon ważne nie jest to, w jakim stylu przechodzisz przez pierwsze rundy, kluczowe jest to, żeby w decydującej fazie turnieju z meczu na mecz grać lepiej. I Agnieszka zagrała prawdopodobnie najlepszy mecz od początku turnieju.

Decydujący dla przebiegu pojedynku był na pewno dziesiąty gem pierwszego seta, gdy przy stanie 4:5 Agnieszka obroniła setbole.

Najważniejsze, że w trudnych momentach nie zagrała pasywnie, nie zwolniła ręki. Mając kłopoty, zagrała swój najlepszy tenis.

Ale cieszę się, że Agnieszka pokazała ten swój najlepszy tenis także w momentach, gdy prowadziła wyraźnie. Do tej pory Agnieszka umiała przycisnąć przy 15:40, ale tak samo wspaniale trzeba umieć zagrać także przy 40:15. Na tym polega sztuka. W takich momentach rywalki zamykają oczy, ryzykują, trzeba się umieć odgryźć. Dziś Agnieszka to pokazała.

Sabine Lisicki? Nie patrzę w statystyki, to nie ma znaczenia, że grały ze sobą, że jest bilans 1-1. Nie grały dawno, mamy nowe rozdanie, jest Wimbledon 2013. To będzie na pewno trudny mecz.

Kluczem jest na pewno return, wiadomo, że jej najmocniejszą bronią jest serwis. Ale Agnieszka miała już przetarcie z podobnie mocno serwującą zawodniczką, Amerykanką Madison Keys. Agnieszka nie powinna się bać tego serwisu, udowodniła już, że umie go odbierać. Z głębi kortu Sabine nie jest tak groźna jak Serena. Na tym etapie turnieju na pewno lepiej grać z Sabiną niż z Sereną. Tym bardziej że Sereny Agnieszka nigdy nie pokonała, a z Sabiną już zwyciężała.

Agnieszka faworytką turnieju? Sama wam na to odpowiedziała w poniedziałek na konferencji, że to niczego nie zmienia, trzeba wygrywać kolejne mecze. To, jak zagrała z Li, pokazuje, że ma instrumenty, by myśleć o końcowym zwycięstwie. Ale trzeba wygrać z Lisicki, a potem jeszcze jeden mecz.

Więcej o:
Copyright © Agora SA