Wimbledon. Janowicz: Troje Polaków w ćwierćfinałach? Magiczna sprawa

- Na początku meczu miałem problemy, bo nie mogłem się przyzwyczaić do leworęcznych serwisów Melzera - były bardzo podkręcone. Na szczęście, w drugim secie się obudziłem, walczyłem do końca. Powinienem skończyć ten mecz w czterech setach, ale zagrałem zbyt nerwowo w końcówce - ocenił swój występ Jerzy Janowicz.

Polak pokonał Austriaka Juergena Melzera 3:6, 7:6, 6:4, 4:6, 6:4 w czwartej rundzie Wimbledonu. - Przez cały mecz miałem problemy z nawierzchnią, kort był źle przygotowany, właściwie nie dało się na nim grać, piłka na trawie odbijała się bardzo nierówno. Było ślisko, przewróciłem się chyba cztery razy. Na korcie centralnym, gdzie grałem ostatnio, było zupełnie inaczej, nie ma w ogóle porównania. To kwestia przygotowania trawy - twierdzi Polak, który nie jest do końca zadowolony ze swojej gry.

- Na pewno nie pokazałem mojego najlepszego tenisa. Cieszę się z tego zwycięstwa jeszcze bardziej, właśnie dlatego, że to nie był do końca dobry mecz. Ciężkie, wymęczone zwycięstwo.

Teraz Janowicza czeka mecz z Łukaszem Kubotem. Po raz pierwszy w historii polski singlista awansuje do półfinału gry męskiej. - Łukasza spotkałem w szatni, uścisnęliśmy się, pogratulowaliśmy sobie. Nie umiem na razie w ogóle myśleć o tym meczu. Teraz to drugorzędna rzecz. Po prostu trzeba się cieszyć, że mamy trójkę Polaków w ćwierćfinale Wimbledonu. To jest, moim zdaniem, historyczne osiągnięcie polskiego sportu. Nikt pewnie nie przypuszczał, że coś takiego może się stać. Dalej niż ćwierćfinał myślami na razie nie wybiegam. Staram się grać jak najlepiej, a jak daleko zajdę, zobaczymy - ocenił łodzianin.

Janowicz pogratulował także Agnieszce Radwańskiej, która pokonała Cwetanę Pironkową. - Moim zdaniem, Agnieszka wygra w tym roku ten turniej. Tenis w Polsce już jest sławny, a teraz kibiców nam chyba jeszcze przybędzie. Magiczna sprawa - skończył.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.