Kubot z Janowiczem o półfinał. Biało-czerwony Wimbledon

Jerzy Janowicz i Łukasz Kubot wygrali swoje mecze w IV rundzie po pięciosetowych horrorach i w środę zmierzą się ze sobą w ćwierćfinale! Jeden z nich, jako pierwszy Polak w historii, zagra w piątek w półfinale Wimbledonu. - Raduj się, Polsko! - mówią Sport.pl trenerzy obu tenisistów. Zdecydowanym faworytem ekspertów i bukmacherów jest Janowicz, jednak szkoleniowcy przestrzegają, że wszystko się może zdarzyć.

To historyczna chwila dla polskiego tenisa. Ostatnim naszym rodakiem na tym poziomie Wielkiego Szlema w męskim singlu był Wojciech Fibak 33 lata temu. W 1980 r. po raz ostatni doszedł do ćwierćfinałów: Rolanda Garrosa, Wimbledonu i US Open.

Rozstawiony z nr. 24 Janowicz wyrównał jego osiągnięcie jako pierwszy, pokonując w 1/8 finału 3:6, 7:6 (7-1), 6:4, 4:6, 6:4 Austriaka Juergena Melzera (ATP 37). Kubot (ATP 130) poszedł w jego ślady i zwyciężył 4:6, 6:3, 3:6, 6:3, 6:4 z Francuzem Adrianem Mannarino.

Ich zwycięstwa dzieliły raptem cztery minuty. Gdy Janowicz naprężał bojowo pięść na korcie numer 12, kilkaset metrów dalej Kubot miał meczbole w pojedynku ze 111. w rankingu ATP Francuzem. Chwilę później padał już na trawę, kryjąc twarz w dłoniach, a potem długo nie mógł wstać. Gdy w końcu to zrobił, odtańczył na środku kortu kankana, swój firmowy taniec, którym pieczętuje ważne zwycięstwa.

A to było w karierze 31-letniego Kubota najważniejsze. W 2011 r. był już w 1/8 finału Wimbledonu, ale zmarnował piłki meczowe w pojedynku z Hiszpanem Feliciano Lopezem. Dla Janowicza wygrana z Melzerem to też krok milowy - 22-letni Polak jeszcze na początku poprzedniego roku był poza drugą setką rankingu, jego kariera wystrzeliła na dobre dopiero jesienią. Teraz uznawany jest za największy młody talent w tenisie.

Droga do polskiego ćwierćfinału była jednak kręta i wyboista.

Janowicz musiał się rozczmychać

Janowicz z Melzerem męczył się długo. Same potężne serwisy nie wystarczyły na 32-letniego Austriaka. To gracz niezwykle doświadczony, rozegrał w zawodowym tenisie blisko 600 meczów, zabrnął nawet do półfinału Rolanda Garrosa, a w Londynie triumfował m.in. w deblu i mikście. Wiedział, że grając z mierzącym 203 cm Polakiem, musi posyłać dużo niskich piłek. Nie uderzał na siłę, ale technicznie, rozrzucał Janowicza po korcie, zmuszał go do biegania i schylania się. Pomagał mu niezły techniczny serwis.

- Jurek na pewno zagrał nieco słabszy mecz niż z Nicolasem Almagro w poprzedniej rundzie. Tamto spotkanie było jego najlepszym meczem na trawie w życiu. Teraz dużą rolę odgrywały nerwy. Walka o ćwierćfinał Szlema swoje jednak robi - opowiadał Kim Tiilikainen, mieszkający w Polsce Fin, od kilku lat trener Janowicza.

22-letni Polak przegrał seta, na korcie kaprysił niczym Marat Safin. Dyskutował z sędzią, wysyłał do okulisty arbitrów liniowych, narzekał na maszynę wywołującą nety, potem przerzucił się na własne buty, które zaczęły mu przeszkadzać. Zażyczył sobie nową parę i nowe wkładki. - Come on!!!! - ryknął jednak w końcu w tie-breaku drugiego seta. I było już wiadomo, że Jerzyk się obudził. - Jurek tak ma, po dwóch dniach bez tenisa musi się trochę rozczmychać, potrzebuje czasu, by wejść w mecz. Bardzo dobrze wrócił w drugim secie. Potem obaj długo grali dobrze, ale w końcówce Jurek pokazał już swój najlepszy tenis - podkreślił Tiilikainen.

Kluczowa w końcówce była jednak nie tyle moc petard Janowicza z forhendu czy jego serwis, ile jego doskonała umiejętność poruszania się po korcie. Tym w końcu pokonał Melzera.

Kubot też się męczył. Mannarino, jak Melzer, jest leworęczny. Polakowi zajęło trochę czasu, by przyzwyczaić się do jego serwisów. Francuz dobrze returnował, miał świetny refleks, raz zagrał piłkę między nogami i zdobył punkt. Ale ostatecznie przeważyło zdecydowanie bardziej ofensywne nastawienie Kubota, który parł do siatki, atakował. Taka gra na trawie, gdzie piłki odbijają się niżej, opłaciła się bardziej.

Kubot denerwował się, źle się czuł

- Łukasz mógł awansować do ćwierćfinału już dwa lata temu, ale zmarnował meczbole z Lopezem. Kluczem do zwycięstwa dziś była głowa. Dużo rozmawialiśmy. Łukasz mówił, że się denerwuje, że źle się czuje. Ja mówiłem: Spokojnie, wiesz już co cię czeka, byłeś już w tym miejscu - opowiadał Jan Stoces, czeski trener Kubota.

- Łukasz czuł presję, bo wiedział, że Mannarino to nie Federer czy Nadal, wiedział, że ma ogromną szansę. Brawo, że umiał ją wykorzystać. Mannarino pod koniec czwartego seta stracił agresywność, może zaczął myśleć, że już wygrał. Łukasz walczył do końca. To niesamowite uczucie, Łukasz jest moim drugim zawodnikiem w ćwierćfinale Szlema po Niemcu Rainerze Schuettlerze. On też miał wtedy ponad 30 lat, doszedł nawet do półfinału. Może jestem specjalistą od trzydziestolatków - zaśmiał się Stoces.

- Porozmawiam z Łukaszem, odradzę mu grę, powinien z debla zrezygnować. Jeśli dozna kontuzji, nigdy sobie tego nie wybaczy, że nie wyszedł na ćwierćfinał. I to z innym Polakiem. Cieszcie się, to dla waszego tenisa chwila historyczna. Macie rodaka w półfinale Szlema - podkreślił Stoces.

A kto ma większą szansę w tym półfinale zagrać?

Janowicz ma siłę rażenia, Kubot doświadczenie

Zdecydowanym faworytem ekspertów i bukmacherów jest Janowicz, który w drodze do ćwierćfinału pokonywał lepszych tenisistów, jest 24. w rankingu, serwuje z prędkością 220 km na godz., potrafi znokautować forhendem. Niektórzy brytyjscy bukmacherzy widzą go jako trzeciego w kolejce do tytułu po Novaku Djokoviciu i Andym Murrayu.

- Nie interesują mnie takie analizy, do każdego meczu podchodzimy spokojnie, to jest trawa, nietypowa nawierzchnia, wszystko może się zdarzyć. Łukasz to specjalista od trawy. Ten turniej pokazuje też, że w tenisie nie ma dziś nic pewnego. Wystarczy uwierzyć w siebie i można przenosić góry. Zagra ze sobą dwóch przyjaciół, ktokolwiek wygra, piękna sprawa dla polskiego tenisa - powiedział Tiilikainen.

- Jerzy ma większą siłę ognia, ale Łukasz większe doświadczenie. W tym meczu wszystko może się zdarzyć - dodał Stoces.

W biurze prasowym Wimbledonu gratulowali nam zagraniczni koledzy. - Najlepszy numer jest taki, że to miał być przecież ćwierćfinał Federer - Nadal - powiedział, śmiejąc się, jeden z nich.

Sensacją dnia w Londynie była porażka Sereny Williams, która przegrała 2:6, 6:1, 4:6 z Niemką Sabine Lisicki. Do ćwierćfinału awansowała też Agnieszka Radwańska.

Więcej o:
Copyright © Agora SA