Wimbledon. Janowicz awansował "na olewkę"

- Próbowałem różnych sposobów, ale nic nie wychodziło, aż w końcu zastosowałem taktykę... na olewkę. Przestałem się przejmować. Pomogło - mówił Jerzy Janowicz po sensacyjnym zwycięstwie nad Ernestsem Gulbisem.

Wimbledon:  &nbspI runda mężczyzn ?  &nbspI runda kobiet ? 

Janowicz pokonał w środę Łotysza w II rundzie po dramatycznym pięciosetowym boju 2:6, 6:4, 3:6, 7:6 (7-2), 9:7. Spotkanie w drugim secie przerwano na dwie godziny z powodu deszczu, Janowicz opowiadał później, że w tym czasie zjadł dwie kanapki i się zdrzemnął. Nerwów jednak nie było. Po ostatniej piłce Polak, który debiutuje w Wielkim Szlemie i do turnieju przedzierał się przez kwalifikacje, padł na trawę i długo walił w nią głową i ręką. Nie mógł uwierzyć, czego dokonał. - W ogóle to do mnie nie dociera, mam tysiące odczuć, wrażeń, kłębek myśli - mówił kilka minut po spotkaniu, które było jego piątym kolejnym zwycięstwem od początku eliminacji.

Nikt w Londynie na niego nie stawiał. W rankingu ATP zajmuje dopiero 136. miejsce, a Gulbis w poprzednim meczu zdmuchnął z kortu Tomasza Berdycha, siódmą rakietę świata. Łotysz od lat puka do czołówki (był już kiedyś 21. w ATP), uchodzi za wielki talent, choć w dużej mierze niespełniony. Spotkanie z Janowiczem zaczął świetnie, niszczył Polaka mocnymi serwisami, ale powoli stracił rozpęd, a potem rolę się odwróciły - od czwartego seta Janowicz przeważał. Lepiej serwował i grał agresywniej.

- Szczerze mówiąc, nie wiem, jak wygrałem. Czułem się drętwo, zawodził mnie forhend, czyli mój najlepszy przyjaciel na korcie. Pojawiła się irytacja. Stosowałem wszystkie możliwe taktyki, które przygotowywaliśmy z trenerem, ale nic nie wychodziło. Skoro wszystko zawodziło, to zastosowałem taktykę... na olewkę. Przestałem się przejmować błędami, tym że Gulbis posyłał cztery asy w gemie, po prostu przestałem się emocjonować. I nagle serwis wrócił, a z nim dobra gra - opowiadał Janowicz, który o 1/8 finału Wimbledonu powalczy w piątek z Florianem Mayerem (ATP 29) i nie jest bez szans, bo toczył już z Niemcem wyrównane mecze, np. w Prostejovie miesiąc temu, gdy poległ 5:7, 5:7. Na pewno mógł trafić dużo gorzej. Szanse są wyrównane tym bardziej, że Mayer też męczył się w pięciu setach.

Dla Janowicza III runda Szlema to największy sukces w karierze, do tej pory grywał głównie w challengerach, teraz - być może już po Wimbledonie - będzie mógł awansować do pierwszej setki rankingu ATP, jako trzeci Polak od czasów Wojciecha Fibaka, po Łukaszu Kubocie i Michale Przysiężnym.

"Jerzyk" opowiada, że przełom w jego karierze to zasługa większej wiary w siebie, ale też nowego trenera od przygotowania fizycznego oraz zmiany rakiet na bardziej elastyczne, czyli - jak mówi - "wybaczające błędy". - Pojawiło się nastawienie, że jak idzie źle, to gram dalej, a nie schodzę z kortu. Brak motywacji to był mój największy problem - powiedział Polak. - Mam nadzieję, że jak wejdę do setki, to pojawi się jakiś sponsor, bo nie ma co ukrywać, że ostatnio z pieniędzmi było krucho - dodał Janowicz, wspierany głównie przez rodziców, byłych siatkarzy.

Słynne tenisistki i ich piękne kreacje [GALERIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.