Wimbledon. Miała być Williams, będzie Wiesnina

Agnieszka Radwańska szykowała się na bój z Amerykanką, ale gwiazdę niespodziewanie pokonała najmniej gwiazdorska z Rosjanek Jelena Wiesnina.

Radwańska (WTA 3) zwyciężyła w I rundzie ze Słowaczką Magdaleną Rybárikovą (WTA 122) 6:3, 6:3 w nieco ponad półtorej godziny. Polka dobrze serwowała, przeważała w dłuższych wymianach i przez większość meczu kontrolowała przebieg wydarzeń na korcie, choć kilka razy dała się wstrzelić mocno bijącej piłki rywalce. - Mecz zdecydowanie bardziej zacięty, niż sugeruje wynik - stwierdziła Agnieszka, która przed Wimbledonem skarżyła się na przemęczenie. Od stycznia zagrała 63 mecze, zgarnęła trzy tytuły i zarobiła ponad 2 mln dol.

- Chciałabym wreszcie dojść do półfinału Wielkiego Szlema, to mój cel - podkreśliła 23-letnia Polka, która już pięciokrotnie osiągała ćwierćfinały. W latach 2008-09 udawało jej się to w Londynie, ale zawsze na drodze stawały amerykańskie siostry Venus lub Serena Williams.

Los w tym roku też pchał Radwańską w stronę starszej z amerykańskich sióstr. Miały zmierzyć się już w II rundzie, ale Amerykankę niespodziewanie wyrzuciła wczoraj z turnieju Jelena Wiesnina (WTA 79). Venus od kilkunastu miesięcy zmaga się z wysysającą energię autoimmunologiczną chorobą - syndromem Sjögrena. Od tego czasu nie gra już tak dobrze, straciła na szybkości i dynamice. Z Wiesniną często się myliła, nie umiała przyspieszyć, momentami stała w miejscu. - Przeszłam już w życiu wiele i dalej będę próbować wrócić do tenisa. Najważniejsze to nie tracić nadziei i dobrego humoru - stwierdziła po porażce 31-letnia Amerykanka, która w Wimbledonie tylko raz odpadła w I rundzie - w 1997 r. z... Polką Magdaleną Grzybowską, dla której do końca kariery był to największy sukces.

Z tak źle grającą Williams Radwańska pewnie też poradziłaby sobie bez problemów. Trudno więc oceniać, czy Wiesnina będzie łatwą przeciwniczką. 25-letnia Rosjanka urodziła się we Lwowie, ale od dziecka mieszka w Soczi nad Morzem Czarnym. Pogodna, zawsze uśmiechnięta, na swojej stronie internetowej pisze, że lubi sushi, Brada Pitta i czerwone róże. Kiedyś trenował ją Andrej Czesnokow, który wsławił się dojściem do półfinału Rolanda Garrosa w 1989 r. Blondwłosa Jelena właściwie od zawsze była w cieniu swoich bardziej znanych i utytułowanych rodaczek - Marii Szarapowej, Swietłany Kuzniecowej, Wiery Zwonariewej czy Marii Kirilenko. Nigdy nie ugrała tak dużo na korcie, a poza nim też nie zarabiała tyle na reklamach i sponsoringu, choć ani talentu, ani urody jej nie brakuje. Rozpływała się jednak w tłumie, wciąż jest dopiero dziewiątą rakietą Rosji. Regularnie gra w reprezentacji w Pucharze Federacji, bo - inaczej niż niektóre gwiazdy - od obowiązków się nie miga. Sześć razy wystąpiła w singlowych finałach WTA, ale wszystkie przegrała, dlatego od kilku sezonów stawia mocno na debla. W nim osiągała najlepsze rezultaty - zagrała w trzech finałach Szlema, triumfowała w Indian Wells. Jak każda deblistka dobrze czuje piłkę, umie czarować wolejami, ale podstawą jej tenisa jest mocna gra z linii końcowej.

W zeszłym roku Radwańska ograła Wiesninę na twardym korcie w Toronto, ale wcześniej w Rzymie poległa po trzech zaciętych setach. Tamten mecz należał jednak do ery starej Agnieszki, która na turnieje jeździła z ojcem, szybko się irytowała, bywała rozdrażniona i obrażona. Od tego czasu sporo się zmieniło. Trener Tomasz Wiktorowski wprowadził spokój, który zaprocentował świetną jesienią i wiosną oraz tym, że Radwańska prawie nie miewa już wpadek z niżej notowanymi tenisistkami.

Gdyby z Wiesniną udało się wygrać, można nawet spekulować, że przed Polką korzystnie otworzy się drabinka. Daniela Hantuchová (III runda), Nadia Pietrowa (IV runda) i Samantha Stosur (ćwierćfinał) - to najwyżej notowane rywalki na drodze do półfinału.

Debiutująca w Wimbledonie Sandra Zaniewska (WTA 160) walczyła dzielnie z rozstawioną z nr. 30 Chinką Peng Shuai, ale ostatecznie skapitulowała 2:6, 7:6 (7-3), 3:6.

Świetnie w swoim wielkoszlemowym debiucie zaprezentował się Jerzy Janowicz (ATP 139). 21-letni Polak, do którego uśmiechnęło się szczęście w losowaniu, wykorzystał je i pokonał 3:6, 6:3, 6:3, 6:3 Włocha Simone Bolelliego (ATP 118). Zwycięstwo bardzo przybliży go do pierwszej setki rankingu ATP. Dotąd Janowicz tułał się głównie po challengerach, ale jeśli zdoła się przebić, będzie mógł wreszcie regularniej startować w większych imprezach ATP. Od czasów Wojciecha Fibaka tylko dwóch Polaków zdołało awansować do setki ATP - Łukasz Kubot i Michał Przysiężny. Kolejnym rywalem "Jerzyka" będzie świetnie serwujący Łotysz Ernests Gulbis (ATP 87), który sensacyjnie ograł rozstawionego z nr. 6 Czecha Tomasza Berdycha. Pochodzący z Łodzi Janowicz nie jest bez szans. W tym roku ograł już Gulbisa w challengerze w Rzymie, choć tamto spotkanie odbyło się na korcie ziemnym.

Sandra Zaniewska (WTA 160), również debiutująca w Szlemie, walczyła dzielnie z rozstawioną z nr. 30 Chinką Peng Shuai, ale ostatecznie skapitulowała 2:6, 7:6 (7-3), 3:6.

Poza Berdychem i Venus Williams, gwiazdy w pierwszym dniu raczej nie zawodziły - łatwo zwyciężyli m.in. Novak Djoković, Roger Federer i Maria Szarapowa.

Słynne tenisistki i ich piękne kreacje [GALERIA]

Jak daleko zajdzie Radwańska w Wimbledonie?
Więcej o:
Copyright © Agora SA