Roland Garros. Kubot: Nie wiem, co jeszcze moglibyśmy dzisiaj zrobić

- Przyznam szczerze, że przeciwnicy nie dali nam dzisiaj powąchać żadnej piłki przy swoim serwisie. W ich gemach serwisowych nie mogliśmy w ogóle załapać się do gry - powiedział Łukasz Kubot po przegranym ćwierćfinale Roland Garros w grze podwójnej.

Polak w parze z Robertem Lindstedtem przegrali z Andriejem Gołubiewem i Samuelem Grothem. Zarówno w pierwszym, jak i drugim secie, do zwycięstwa Kazachowi i Australijczykowi wystarczyło jedno przełamanie serwisu Szweda. - Jesteśmy drużyną, więc ja nie będę obwiniał Roberta o to, jak potoczył się dzisiaj mecz. Jestem obok niego, żeby w razie czego mu pomóc i wziąć to na swoje barki - skomentował Polak na konferencji prasowej sugestię, jakoby to właśnie jego partner był dzisiaj słabszym ogniwem w drużynie.

Łukasz, mógłbyś podzielić się swoimi wrażeniami po meczu?

- Tak jak mówiłem wcześniej, turniej tak naprawdę zaczynał się dzisiaj, od ćwierćfinałów. Bardzo się cieszyłem na to spotkanie, bo wiedziałem, że będzie rywalizacja na serwis i return. Niestety przy serwisie przeciwników nie mieliśmy dzisiaj żadnych szans. Z kolei na swoim podaniu cały czas musieliśmy walczyć. Przeciwnicy mieli dzisiaj przysłowiowy dzień konia. W pierwszym secie, gdy przełamali Roberta, trafili trzy niesamowite returny w linię. To nie zdarza się codziennie. Pokazali jaja, szli po zwycięstwo sami i wygrali tę ostatnią piłkę. Uważam, że dzisiaj zasłużenie. Nie załapaliśmy się na grę, oni cały czas rozdawali karty. To nie był nasz dzień. Ja jestem bardzo zdenerwowany, bo dla takich chwil żyję. To był ćwierćfinał. Ten mecz można było w inny sposób rozstrzygnąć, ale trzeba się z tym przespać i wtedy wyciągnąć wnioski.

Przegraliście dzisiaj, ale trzeba powiedzieć, że ten mecz stał na bardzo wysokim poziomie. Zgadzasz się z tym?

- To nie był klasyczny debel. Woleje, które zagraliśmy, można policzyć na palcach jednej ręki. Uważam, że wszyscy dzisiaj dobrze serwowali, a nasi przeciwnicy robili to fantastycznie. Próbowaliśmy dzisiaj wszystkich wariantów. Oni pozwalali nam returnować tylko po krosie. Cały czas stwarzali niesamowitą presję. Nie wiem, co jeszcze moglibyśmy dzisiaj zrobić.

Co się czuje tenisista, gdy na korcie zderza się ze ścianą?

- Człowiek próbuje zmienić pozycję na returnie, skakać, brać trochę więcej czasu pomiędzy punktami. Próbowaliśmy różnie returnować - raz jeden przy siatce, raz obaj z tyłu. Niewiele to dało. Nie mogliśmy sobie poradzić z ich serwisami, przez to mieliśmy bardzo mały procent odbiorów, które wracały na ich stronę. To spowodowało, że oni nie mieli żadnej presji i czuli się pewnie przy swoim podaniu. Czekaliśmy na sytuację, że Groth w końcu się zatnie, ale tak się nie stało. Wyłączył nas z gry. Gołubiew świetnie returnował. Wszystko im się dzisiaj dobrze złożyło.

Kort numer 1 ma opinię najszybszego na obiekcie Roland Garros. Potwierdzasz tę opinię?

- Ten kort jest specyficzny, trochę inaczej położony. Człowiek czuje się, jakby grał na hali. Jest taki dziwny odgłos po odbiciu piłki. Mieliśmy dwa dni, żeby się na to przygotować, więc nie widzę żadnego wytłumaczenia w tym, że był inny.

Czy pomimo porażki występ w Paryżu uważasz za udany?

- Myślę, że tak. Wcześniej mieliśmy serię trudnych momentów. Teraz wygraliśmy trzy mecz z bardzo dobrymi parami. Turniej zaczynał się dzisiaj, my odpadliśmy, ale te kilka setów, które tutaj wygraliśmy, może nam tylko pomóc. Przechodzimy na trawę. Przed Wimbledonem gramy tylko w Halle. Teraz trzeba się przygotować na trawę, uważać, żeby nie załapać kontuzji, i czekać na swoją szansę.

Na Wimbledonie, poza deblem, będziesz musiał też obronić sporo punktów za ubiegłoroczny ćwierćfinał w singlu.

- To prawda, ale ja chcę się przede wszystkim koncentrować na swojej grze. Wiadomo, trzeba też mieć szczęście w losowaniu. Będę chciał jak najszybciej polecieć do Halle. Na razie jestem tam w eliminacjach. To jednak jest dobra rzecz, bo mam nadzieję, że dzięki temu będę miał okazję rozegrać więcej meczów. Miałbym szansę zapoznać się z tą trawą. Trzeba zapomnieć o Paryżu, wyciągnąć wnioski i iść dalej. Ja koncentruję się na swojej agresywnej grze, serwis-wolej, return-wolej. Parę elementów z przygotowań do gry na trawę na pewno z trenerami znowu wprowadzimy. Wierzę, że będę grał dobrze.

Djoković częstuje napojem pod parasolką. Zobacz najlepsze żarty Serba >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.