Polka i Chorwatka jako pierwsze wyszły w piątek na Kort im. Philippe'a Chatriera. Mecz lepiej rozpoczęła Tomljanović, która szybko wyszła na prowadzenie 5:1. Słaby początek w wykonaniu krakowianki był kluczowy dla losów spotkania. - Zaczęłam mecz za wolno i nagle zrobiło się 1:5 w pierwszym secie. Próbowałam walczyć, prawie odrobiłam straty, ale okazało się, że było już za późno. Dla mnie jakoś w złym tempie toczył się ten mecz. Piłki były ciężkie, warunki zupełnie nie pode mnie i po prostu nie poradziłam sobie dzisiaj - Agnieszka Radwańska próbowała wytłumaczyć na konferencji prasowej, dlaczego to spotkanie potoczyło się zupełnie nie po jej myśli.
- Czasem jest tak, że już od początku dobrze się czuje piłkę i wtedy można grać agresywnie. A czasem jest tak, że na początku robi się krok w tył i nawet się o tym nie wie. Ja zdawałam sobie z tego sprawę, ale gra się też tak, jak przeciwnik pozwala. Ona zaczęła dobrze i odepchnęła mnie od linii końcowej. Za późno się zorientowałam, że to ja muszę przejąć inicjatywę.
- To nie był do końca taki dzień, że zupełnie nic nie wychodziło. Jak mówiłam, swoje szanse też miałam. Przede wszystkim w drugim secie, bo pierwszy za szybko uciekł. Ona w ważnych momentach zagrała jednak lepiej. Zawsze wychodzi się na kort po to, żeby wygrać. Szczególnie w takim turnieju. Tym bardziej jak się jest faworytką meczu. Nie zagrałam na tyle dobrze, żeby wygrać ten mecz, a ona zagrała bardzo dobrze.
- Ona serwuje bardzo dobrze. Mimo że piłki były dosyć ciężkie, ona i tak potrafiła mocno uderzyć serwis. Solidnie grała z linii końcowej i poruszała się dobrze po korcie. Mieszała też grę, zagrała sporo dropszotów. Potrafiła zagrać praktycznie wszystko na korcie.
- Nie widziałam tego meczu, ale tam były zupełnie inne warunki, więc nie ma co tego porównywać.
- Jej ranking na pewno jest zaniżony. Wiadomo, że na ranking pracuje się cały sezon. Więc jeśli odpada ci kilka miesięcy z powodu np. kontuzji, to wiadomo, że ranking automatycznie będzie niższy. Stąd potem niespodzianki w Wielkich Szlemach, jak gra się z takimi zawodniczkami we wczesnych fazach turniejów. Ale to oczywiście nie jest żadne usprawiedliwienie.
- Oczywiście, ale jak już mówiłam, to, że przegrała jedynka i dwójka, nie znaczy, że trójka musi wygrać. Zawsze masz szanse, bez względu na to, kto jest w drabince turniejowej. Jeśli grasz dobrze, to będziesz wygrywać. Bez względu na to, kto jeszcze gra w turnieju. Ja dzisiaj po prostu nie grałam wystarczająco dobrze, żeby wygrać mecz.
- Myślę, że w trzeciej rundzie turnieju z tak dużą drabinką nie ma to większego znaczenia, czy ktoś inny jest jeszcze w turnieju czy już nie. Cały czas jest jeszcze mnóstwo meczów do rozegrania i to dopiero pierwszy tydzień. Być może później, w drugim tygodniu, miałoby to większe znaczenie, ale nie teraz.
- Takie jak zawsze - Eastbourne i Wimbledon.
- Myślę, że tak, bo korty są tu tak naprawdę z dnia na dzień coraz wolniejsze. Mecze były rozgrywane przez długi czas w deszczu. Korty nasiąkają wodą. Okaże się, czy to mi pomoże na Wimbledonie, ale myślę, że odpoczynek i więcej treningu na trawie powinno bardziej pomóc, niż zaszkodzić.
- A o jakiej kwocie mówimy (śmiech)? Szarapowa na pewno może powalczyć. Stosur też może zrobić dobry wynik. To jest jej nawierzchnia i osiąga ostatnio dobre rezultaty.
- Trudno powiedzieć, ale szanse na pewno ma. Inaczej trochę by było, gdyby grało się do dwóch wygranych setów, ale tutaj trzeba grać do trzech. Tsonga gra u siebie, więc na pewno plus dla niego. Zauważyłam, że Jerzyk gra ostatnio lepiej. Wraca do formy, więc mam nadzieję, że da radę. Mam nadzieję, że jemu się uda i będzie bronił polskiego honoru.
Roland Garros. Radwańska zachwyciła kwiecistą sukienką, a inni? [ZDJĘCIA]