Roland Garros. W Paryżu Nadal rozdaje karty

Optymiści wśród kibiców Davida Ferrera spodziewali się zaciętej walki w wewnątrz hiszpańskim półfinale tegorocznego Rolanda Garrosa. Bądź co bądź ich idol pokonał już Rafaela Nadala cztery razy (na 19 prób), a co ważniejsze dwukrotnie zrobił to podczas wielkoszlemowych turniejów (raz w Melbourne w 2011 roku, raz w Nowym Jorku w 2007). Pesymiści przypominali, że Nadal idzie przez tegoroczny paryski turniej jak walec drogowy rozjeżdżający kolejne przeszkody w przyspieszonym tempie. Kto miał rację okazało się bardzo szybko

Przez cztery pierwsze gemy Rafael Nadal przyglądał się grze swojego rodaka, by potem stwierdzić, że czas wziąć się do roboty. Superekspres Nadal ruszył z zawrotną prędkością, a Ferrer nie zdążył się nawet rozejrzeć, a już było po secie, Niespełna godzinę później po meczu.

- Jestem bardzo zadowolony z mojego bekhendu, który dziś funkcjonował bardzo dobrze. A forhend? No cóż, właściwie to cały turniej gram go bardzo dobrze - analizował swoją grę Nadal.

Do swojego stałego repertuaru zagrań Nadal dołożył w półfinałowym pojedynku zabójcze kąty. To właśnie kątowe zagrania w połączeniu z piekielnym forhendem i rotacją nadawaną piłce przy każdym uderzeniu rozłożyły Ferrera na łopatki, wymuszając na nim niezwyczajną jak na Hiszpana ilość popełnionych błędów. Dotychczas to raczej Ferrer znany był z wygrywających zagrań kątowych, tym razem to Nadal postanowił pokonać go jego własną bronią.

Oczywiście nie zapomniał przy tym zdobyć kilka spektakularnych punktów odwrotnym forhendem bitym na przemian po linii lub po przekątnej.

- Nie wierzę w perfekcję. Nikt nie jest perfekcyjny, taki tenisista nie istnieje. Ja tez muszę nad sobą cały czas pracować. Mój tenis różni się bardzo od tego z lat 2005, 2008 czy 2010. Rozwija się - opowiadał po meczu sześciokrotny mistrz Roland Garros. Jak bardzo czuli wszyscy dotychczasowi rywale Hiszpana w tegorocznym turnieju.

Ferrerowi nie pomagało nic. Ani kolejne zmiany koszulek - tak w białej, jak i w różowej i potem znów w białej był dalej tylko cieniem swojego sławniejszego rodaka, tak deszcz, który niespodziewanie przerwał drugą partię przy stanie 4:1 dla Nadala. Gdy tenisiści wrócili na kort, obraz meczu nie zmienił się ani o jotę. Nadal grał, Ferrer próbował nadążyć, ale bez rezultatu.

Drugi set skończył się trzy minuty szybciej niż pierwszy, a Nadal wyraźnie przyspieszał.

Bardziej zajmujące od obserwacji pojedynku, a właściwie egzekucji Ferrera, zdawało się przeglądanie listy obecności na trybunie honorowej. Brazylijczyk Gustavo Kuerten (trzykrotny triumfator Roland Garros z lat 1997, 2000 i 2001) już na początku drugiego seta zajął się wysyłaniem i odbieraniem sms, Niemiec Boris Becker (nigdy w Paryżu nie był nawet w finale) konwersował w najlepsze z Rumunem Ionem Tiriaciem (wygrał przed 42 laty w Paryżu finał debla, ale ostatnio słynie głównie z przemalowywania mączki na niebiesko), a podejmujący ich wszystkich prezes francuskiej federacji Jean Gachassin wydawał się wyjątkowo znudzony jednostronnym pojedynkiem Hiszpanów.

- Rzeczywiście dziś chyba zagrałem jeden z lepszych meczów na tym korcie - skromnie podsumował swój piątkowy występ Nadal.

Najważniejsi goście w loży honorowej zajmowali się sobą, a na korcie Ferrer gasł w oczach. Trzecia partia była jeszcze krótsza od drugiej, bo Nadal zdecydował, że odda rodakowi tylko jednego gema.

- Jestem szczęśliwy. Byłem po raz pierwszy w półfinale Roland Garros, jestem szósty w rankingu, czwarty w "The Race". Zapewniam, że nie jestem sfrustrowany po tym meczu - zapewniał Ferrer na pomeczowej konferencji, ale jego mina mówiła zupełnie co innego. Choć grywa z Nadalem już od ośmiu lat, to nigdy nie wyglądał na tak bezradnego, jak w piątkowe popołudnie na korcie Philippa Chartiera.

Za to Nadal zatankował kolejną porcje pewności siebie, znów nie tracąc nawet seta. Idąc za znanym powiedzeniem Brada Gilberta, który twierdził przed laty, że "by wygrać Wielkiego Szlema wystarczy tylko zebrać 21 setów, tak jak w black jacku", Nadal zebrał już 18 i do końcowego sukcesu brakuje mu tylko trzech w niedzielnym finale. Kogo by tam nie spotkał - Novaka Djokovicia czy Rogera Federera, będzie w nim bitym faworytem.

26 urodziny Rafaela Nadala. Zobacz jak świętował [GALERIA] ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.