Australian Open. "Porażka Radwańskiej jest rozczarowaniem, ale nic wielkiego się nie stało"

- Lucić-Baroni zapowiedziała, że po sezonie kończy karierę. Na mecz z dużo wyżej rozstawioną Polką wyszła na luzie i zagrała bardzo dobrze. Brak presji pozwolił jej wznieść się na najwyższy poziom, z czym Radwańska niestety sobie nie poradziła - powiedział po porażce naszej zawodniczki w Australian Open dziennikarz "Gazety Wyborczej", Tadeusz Kądziela.

Najlepsza polska tenisistka już w II rundzie pożegnała się z wielkoszlemowym turniejem w Melbourne. Rozstawiona z "trójką" Radwańska przegrała z notowaną o 76 pozycji niżej Chorwatką Mirjaną Lucić-Baroni 3:6, 2:6.

Filip Macuda: Co przesądziło o porażce Radwańskiej z Lucić-Baroni?

Tadeusz Kądziela: Słabiutki serwis. Polka podawała piłkę ze średnią prędkością 136 km/h, rywalka 168 km/h. Radwańska miała problem zwłaszcza z drugim serwisem, którego średnia prędkość wyniosła zaledwie 117 km/h. Tutaj Chorwatka zyskiwała najwięcej punktów. Lucić-Baroni dobrze returnowała, co pozwoliło jej uzyskać dużą przewagę.

Problemy Radwańskiej widać było już w pierwszym meczu z Cwetaną Pironkową.

- Oba spotkania w wykonaniu naszej zawodniczki nie były dobre. W ogóle początek tego sezonu jest gorszy, niż rok temu. Wtedy Polka wygrała w Shenzhen, teraz doszła tam tylko do ćwierćfinału. W Sydney co prawda zagrała w finale, ale w nim wyraźnie przegrała z Johanną Kontą. Przegrany set z Pironkową mógł martwić, ale problemy pojawiły się wcześniej. Poza tym często jest tak, że zawodnik podświadomie dostosowuje się do poziomu rywala. Bułgarka grała słabo, co mogło zbytnio rozluźnić Radwańską. W czwartek Polka od początku wiedziała, że będzie w tarapatach i nie potrafiła wrócić do gry po porażce w pierwszym secie.

Dla Lucić-Baroni to najlepszy występ w Australian Open od 1998 roku, kiedy miała raptem 15 lat. To dodatkowy wstyd dla Radwańskiej?

- Tu nie chodzi o to z kim Polka przegrała, tylko kiedy. Nie ma znaczenia czy odpada się po meczu z 15-letnią czy 34-letnią zawodniczką. Radwańska to bardzo ambitna tenisistka i porażka już w II rundzie Australian Open na pewno nie jest dla niej łatwa. Lucić-Baroni zapowiedziała, że po sezonie kończy karierę. Na mecz z dużo wyżej rozstawioną Polką wyszła na luzie i zagrała bardzo dobrze. Brak presji pozwolił jej wznieść się na najwyższy poziom, z czym Radwańska niestety sobie nie poradziła.

Polka po raz kolejny zawiodła w Szlemie. Czy doczekamy się jej zwycięstwa w jednym z czterech turniejów?

- To był jej 43. występ w wielkoszlemowym turnieju, trudno żeby w każdym zachodziła daleko. Poza Sereną Williams, wiele zawodniczek ze światowej czołówki ma gorsze statystyki od Radwańskiej. My jednak skupiamy się tylko na Polce, bo jest naszą rodaczką i każdy jej słabszy występ uznajemy za wpadkę. Oczywiście, II runda Australian Open jest wynikiem poniżej oczekiwań, ale uważam, że nic wielkiego się nie stało. To był dopiero jej trzeci start w tym roku, przed tygodniem doszła do finału w Sydney. Radwańska w tenisie osiągnęła już niemal wszystko, zwycięstwo w Szlemie jej celem, co sama zawsze podkreśla. Sezon się dopiero zaczął, nie możemy wykluczyć, że Polka zagra np. w finale na Wimbledonie.

Robert Radwański powiedział niedawno, że problemem jego córki jest trener, którego on już dawno by zwolnił. Zgadzasz się z tym?

- Nie. Wyniki, jakie Agnieszka osiąga przy współpracy z Tomaszem Wiktorowskim, są lepsze od tych, jakie osiągała na początku kariery. Eksperyment z Martiną Navratilovą pokazał jak trudno jest Polce przestawić się na inne schematy, sposób pracy. Trenerzy Radwańskiej podkreślają, że by ją do czegoś przekonać, muszą być bardzo delikatni. Robić to tak, by ona sama uwierzyła w sens zmian. Decyzję o ewentualnej zmianie trenera musiałaby podjąć sama zawodniczka. Zdziwiłbym się mocno, gdyby zrobiła to właśnie teraz.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.