Australian Open. Jak zatrzymać Djokovicia?

Novak Djoković pokonał Andy'ego Murraya w finale Australian Open. Serb zwyciężył po niesamowitej walce w pięciu setach i pokazał, że żeby go pokonać, nawet wspięcie się na wyżyny swoich umiejętności może nie wystarczyć.

Przed decydującym spotkaniem na Rod Laver Arena wszyscy spodziewali się meczu wybitnie długiego, wyrównanego, a do tego niezbyt widowiskowego. Styl gry obu tenisistów nie należy do tych, które ogląda się z największą przyjemnością - obaj są wyrobnikami, potrafią przeciągać wymiany, bronić się w nieskończoność i czekać na najmniejszy błąd czy moment słabości fizycznej rywala.

Obaj nie pozwalali sobie jednak na moment słabości od samego początku. Przełamania wynikały raczej z niezwykle cierpliwej i skutecznej gry jednego i drugiego niż ze słabszych serwisów. W końcu przy jednej z piłek w pierwszym secie piłka zatańczyła na taśmie, Serb musiał szybko zmienić kierunek, potknął się i obtarł palec o szorstką przecież nawierzchnię kortu. Po każdej piłce na niego zerkał z wyraźnym niepokojem i przez moment wydawał się mocno zdekoncentrowany. Mimo to w tie-breaku wygrał, mimo że Brytyjczyk prowadził w nim 4-2 i serwował.

Po interwencji lekarza Djoković znów nabrał pewności w uderzeniach, zaczął więcej ryzykować, ale Murray nie jest już tym tenisistą, który jeszcze kilkanaście miesięcy temu wielkoszlemowe finały przegrywał jeszcze w tunelu przed wyjściem na mecz. Brytyjczyk podjął rękawice, szybko przełamał rywala i choć potem przegrał cztery gemy z rzędu, to doprowadził do tie-breaka i tym razem to on był górą. Potrafił wychodzić z niesłychanie trudnych sytuacji i potwierdził, że jest mistrzem gry defensywnej. Koniec końców zabrakło mu jednak paliwa w baku i z minuty na minutę to Serb zyskiwał przewagę.

Choć trzeciego seta Murray rozpoczął od przełamania i dwóch wygranych gemów, to jak się później okazało, do końca meczu zdołał wygrać już tylko jednego gema. Przy decydującym przełamaniu w drugim secie na 5-3 Murray najpierw otarł twarz ręcznikiem i dopiero po paru sekundach rzucił rakietą o kort. Publiczność zareagowała oczywiście buczeniem, ale w tamtym momencie stało się jasne, że choć Brytyjczyk pokazał, że wznosząc się na wyżyny swoich umiejętności, jest w stanie rywalizować z Djokoviciem jak równy z równym, to na dłuższą metę na tym poziomie poza Serbem nikt nie jest w stanie grać.

Czwarty set był już tylko egzekucją, Murray zdołał wygrać ledwie kilkanaście piłek, a Serbscy kibice z gema na gem coraz śmielej świętowali. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku będą mieli jeszcze więcej powodów do świętowania. Już w trakcie turnieju, gdy Djoković bardzo pewnie przedzierał się przez kolejne rundy, zaczęły pojawiać się głosy, że Serb może być pierwszym tenisistą, który zdobędzie klasycznego Wielkiego Szlema od 1969 roku.

Gdy w zeszłym roku Stanislas Wawrinka wygrywał Australian Open, a Marin Cilić okazał się najlepszy w zamykającym sezon US Open, można było przypuszczać, że w tenisie "idzie nowe", a czwórka Federer, Nadal, Djoković, Murray nie ma już monopolu na wygrywanie wszystkiego. Niewykluczone jednak, że świeżo upieczony zwycięzca Australian Open sam sięgnie po te tytuły. Pierwsze zadanie już wykonał, a sukces na French Open, Wimbledonie i US Open jest jak najbardziej możliwy.

Francja to oczywiście królestwo Nadala, ale Hiszpan po wyleczeniu kontuzji z trudem przedzierał się przez kolejne rundy zakończonego w niedzielę turnieju w Australii, ale w ćwierćfinale z Berdychem nie dał rady ugrać nawet seta. Nadal ma niewiele czasu na powrót do pełni sił, ale jeśli mu się nie uda, to kandydatów do powstrzymania numeru jeden światowego tenisa ciężko wskazać. To samo można powiedzieć o Wimbledonie, tam oczywiście Murray będzie miał wsparcie publiczności, a Roger Federer będzie chciał jeszcze raz pokazać, że to on jest najlepszym tenisistą w historii. Djoković będzie bronił jednak tytułu, nauczył się wyśmienicie grać na trawiastych kortach i z pewnością to wykorzysta.

Na tego typu przewidywania być może jest za wcześnie, ale Novak Djoković wygląda na tenisistę wybitnie przygotowanego do sezonu. Gdy spychał z piedestału Nadala i Federera, wiele mówiło się o jego diecie bezglutenowej, o tym jak do wielkich umiejętności dołożył, dzięki ciężkiej pracy i wielu wyrzeczeniom, także niesamowitą dyspozycję fizyczną. Jego popis pod tym kątem mieliśmy przyjemność oglądać w niedzielny poranek, gdy Murray, choć pokazał, że umie grać w tenisa równie dobrze jak jego rywal, to żeby wytrzymać narzucane przez Serba tempo przez cały mecz, dobra gra w tenisa to trochę za mało.

Pytanie tylko, czy Novak Djoković wraz z kolejnymi turniejami w trakcie sezonu będzie potrafił potwierdzać swoją klasę tak samo, jak robił to z kolejnymi gemami w niedzielnym finale na Rod Laver Arena.

Szalona radość Sereny Williams. Skakała jak motyl [ZDJECIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.