Australian Open. Dzień próby Novaka Djokovicia

Jestem gotowy na pięciosetową bitwę - mówi Serb, który w hitowym półfinale Australian Open zmierzy się z broniącym tytułu Stanem Wawrinką.

Prowadzący w rankingu ATP Djoković do Melbourne przyleciał jako główny faworyt i w tej roli wypada doskonale. W pięciu pojedynkach 28-letni Serb nie stracił seta i tylko raz (!) dał się przełamać - w II rundzie Rosjaninowi Andriejowi Kuzniecowowi. Później swój serwis wygrywał już za każdym razem.

We środowym ćwierćfinale Serba próbował postraszyć potężnie serwujący Kanadyjczyk Milos Raonic, ale Djoković obezwładnił go po mistrzowsku. Wytrzymał ciśnienie w tie--breaku, a później krok po kroku wywierał presję na serwis rywala. Sam nie dał mu ani jednej szansy na przełamanie. Skończyło się na 7:6 (7-5), 6:4, 6:2.

Djoković znany był do tej pory głównie z niezawodnego returnu, uznawanego za jeden z najlepszych w męskim tenisie. Poprawę skuteczności serwisu zawdzięcza Borisowi Beckerowi. Niemiec, od ponad roku trener Serba, przezywany był w latach 80. "Panem bum--bum" ze względu na miażdżące podanie. Teraz wprowadził kilka technicznych modyfikacji do ruchu serwisowego Serba. I stworzył tenisową maszynę doskonałą - świetną w obronie, niezawodną w ataku. - Poprawa serwisu to był jeden z kluczowych czynników, gdy decydowałem się na współpracę z Borisem - mówi dziś Djoković.

Melbourne to dla niego drugi dom, wygrał tam cztery z siedmiu tytułów wielkoszlemowych. W Australii triumfował trzykrotnie w ostatnich czterech sezonach. Nie udało się tylko przed rokiem, gdy w ćwierćfinale zatrzymał go późniejszy zwycięzca Stan Wawrinka.

Teraz nadarza się okazja do rewanżu, bo w półfinale Serb zmierzy się właśnie ze Szwajcarem. Rozstawiony z czwórką Wawrinka nadspodziewanie łatwo poradził sobie w ćwierćfinale z Keim Nishikorim 6:3, 6:4, 7:6 (8-6). Od Japończyka oczekiwano silniejszego oporu, bo nie tak dawno zatrzymał Wawrinkę w ćwierćfinale US Open.

Ale Szwajcar, który w poprzednim sezonie miał momenty lepsze i gorsze, w Melbourne znów imponuje. W drodze do półfinału stracił jednego seta, a w starciu z Nishikorim miotał po korcie tak mocne forhendy i bekhendy, że można się zastanawiać, czy Djoković takie bombardowanie na pewno przetrzyma.

To będzie dla Serba dzień próby, bo z mocarnym Wawrinką zawsze grało mu się ciężko. Ilekroć mierzą się w Szlemie, tylekroć siłują się przez pięć setów, a wynik krąży wokół remisu. W Melbourne w 2013 r. minimalnie przeważył Serb, tak samo jak później w US Open, ale 12 miesięcy temu na antypodach górą był Szwajcar, bo popracował nad kondycją i psychiką.

W drugim półfinale pogromca Rafaela Nadala Tomaáš Berdych zmierzy się z Andym Murrayem. Faworytem wydaje się Szkot, który momentami znów gra z taką pewnością jak w 2012 i 2013 r., gdy wygrywał US Open, igrzyska i Wimbledon. Berdych dotąd tylko raz wystąpił w finale Szlema - w 2010 r. w Wimbledonie. Zazwyczaj w kluczowych momentach zawodzi go głowa.

Sporą burzę w Polsce wywołały ostre słowa Martiny Navrátilovej, konsultantki w sztabie trenerskim Radwańskiej, która po przegranej Polki w 1/8 finału z Venus Williams skrytykowała ją, że nie podjęła walki. - W skali od jednego do dziesięciu to był mecz na jeden. Agnieszka zagrała zbyt pasywnie, nie okazywała emocji, za bardzo się cofnęła - wyliczała Navrátilová w Tennis Channel.

W środę w rozmowie z wysłannikiem polskiego Eurosportu do Melbourne nieco złagodniała. Podkreśliła, że nim poszła do amerykańskiej telewizji, szczerze porozmawiała z Agnieszką. - Mówię ostro, bo taka jestem, mam to w DNA. Powiedziałam szczerze, co myślę. Nie uznaję mówienia "grałaś świetnie", jeśli to nieprawda. Jasne, że może się trafić gorszy dzień, ale trzeba choć podjąć walkę. Może nieco przesadziłam z surową oceną, ale po prostu wiem, że Agnieszkę stać na więcej - podkreśliła Navrátilová.

Wszystko wskazuje na to, że współpraca Navrátilovej z Radwańską będzie kontynuowana. Ich kolejny wspólny turniej to Indian Wells w marcu w Kalifornii.

Jakie sławy kibicują jakim klubom? Sprawdź czy wiesz! [QUIZ]

Więcej o:
Copyright © Agora SA