US Open. Woźniacka w finale. Dramat Peng. Udar cieplny?

Słaniała się na nogach, miała drgawki, z kortu zjechała na wózku inwalidzkim. Shuai Peng musiała poddać półfinałowy mecz US Open z Karoliną Woźniacką w drugim secie, gdy doznała udaru cieplnego.

Mecz rozgrywano w potwornym upale. Na korcie było ponad 30 stopni, a wilgotność dochodziła do 70 procent. Woźniacka wygrała pierwszego seta po tiebreaku, w drugim secie prowadziła 4:3, ale w ósmym gemie przy stanie 30:40 Peng nagle osłabła.

Chinka rzuciła rakietę, utykając podeszła do ściany za linią końcową, opierała się o mur, próbowała się rozciągnąć. Wyglądało na to, że łapały ją skurcze. Jej stan szybko się pogarszał. Nie była w stanie sama stać. Błyskawicznie podbiegła do niej pomoc medyczna, po kilku chwilach podszedł chłopiec z parasolem. Tenisistka dostała napój energetyczny i z asystą zeszła z kortu. Pod nosem powtarzała: - Nie mogę się poddać, nie mogę się poddać.

Wróciła po 10 minutach do gry, ale nie wyglądała najlepiej. Poruszała się bardzo sztywno, widać było potworny grymas bólu na jej twarzy. Po jednym z zagrań Woźniackiej Peng upadła za linią końcową. Nie mogła się podnieść, miała problem ze złapaniem oddechu i drgawki. Woźniacka podbiegła do Peng, starała się ją pocieszyć. Szybko przy chińskiej tenisistce zjawiła się też sędzina. Zdecydowano, że mecz zostanie przerwany. Chinka była kompletnie osłabiona. Nie była w stanie sama się podnieść. Z kortu zjechała na wózku inwalidzkim, dostała owację od kibiców. Woźniacka ze łzami w oczach patrzyła na dramat rywalki.

Woźniacka awansowała do pierwszego wielkoszlemowego finału od pięciu lat. W 2009 roku przegrała finał US Open z Kim Clijsters. O tytuł zagra z Sereną Williams, która w godzinę rozprawiła się z Jekateriną Makarową (6:1, 6:3).

Powracający problem?

- To musiała być kombinacja upału, odwodnienia, nerwów i bardzo wyczerpującego pierwszego seta - mówił w Eurosporcie Mats Wilander. Powiedział, że Chinka prawdopodobnie doznała udaru cieplnego. Okazuje się, że w przypadku Peng te problemy nie pojawiły się po raz pierwszy.

Ben Rothenberg z "New York Times" przypomniał, że Peng była jedną z zawodniczek, które najbardziej ucierpiały z powodu upałów podczas tegorocznego Australian Open. Dziennikarz dodał, że Peng nie była w stanie o własnych siłach zejść z kortu po wygranej w II rundzie US Open z Agnieszką Radwańską.

Kontrowersyjna decyzja

Dramatowi Peng przyglądał się cały świat. I na bieżąco ostro komentował sztywne tenisowe regulacje, które narażają zdrowie zawodników. Gracze nie mogą wziąć przerwy medycznej ani skorzystać z pomocy fizjoterapeuty w trakcie trwania gema z powodu skurczy, ale, jak twierdzi agencja AP, mogą o taką przerwę poprosić, gdy podejrzewa się udar cieplny.

Problem z właściwą interpretacją przepisów miała arbiter zawodów. Nie potrafiła podjąć jednoznacznej i szybkiej decyzji. Dopiero po kilku chwilach postanowiła, że Peng może skorzystać z pomocy medycznej.

Była to jednak kontrowersyjna decyzja. Zanim Peng zeszła z kortu, przez długie minuty pomocy udzielała jej fizjoterapeutka. Dopiero później sędzia zawodów przyznała Chince trzyminutową przerwę medyczną. Na kort wróciła po około 10 minutach. I nie została za to ukarana.

- Ona powinna automatycznie przegrać gema za to, że zeszła z kortu - pisał na Twitterze Brad Gilbert. Inni pisali wręcz, że Peng nie powinna zostać w takim stanie wpuszczona na kort.

To wstyd!

W telewizji CBS ostro całą sytuację skrytykowała jedna z tenisowych legend, John McEnroe:- To było strasznie spartaczone. To jak podbite oko naszej dyscypliny. To wstyd. Sędzina powinna za nią poddać ten mecz o wiele wcześniej - grzmiał

- To było niebezpieczne dla Peng i niesprawiedliwe dla Woźniackiej - dodawała Mary Carillo, która razem z McEnroe komentowała mecz. - Rywalka dostała napój, byłą poddawana zabiegom i nie została za to ukarana - dodała.

Woźniacka na przedłużające się problemy rywalki nie narzekała. Cierpliwie czekała, ze smutną miną patrzyła na wielki dramat rywalki. Najpierw trenowała serwis, potem na chwilę usiadła. Gdy rywalka wróciła na kort i potem znów upadła, podeszła do niej starała się ją pocieszyć. - Jest mi jej potwornie szkoda. Chcesz walczyć do końca, ale tu jest piekielnie gorąco. Mam nadzieję, że nic jej nie będzie - powiedziała Woźniacka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.