US Open. Syn marnotrawny powrócił i zaszokował Wielką Brytanię

179. na świecie Daniel Evans wyrzucił z US Open dwunastego w rankingu ATP Kei Nishikoriego i nadzieję Australijczyków Bernarda Tomicia, choć jeszcze niedawno częściej można go było spotkać w nocnych lokalach niż na turniejach wielkoszlemowych.

Wyniki (kobiety): I runda ? II runda ? III runda ?

 

Wyniki (mężczyźni): I runda ? II runda ? III runda ?

"Evans zaszokował Tomicia" - napisał w tytule "Guardian" po czwartkowym meczu II rundy, ale tak naprawdę w szoku są brytyjskie media, przyzwyczajone, że wszystkie męskie tenisowe sukcesy wiążą się z występami Andy'ego Murraya.

Zwycięstwo z Nishikorim było jedną z największych sensacji w I rundzie tegorocznego US Open. Evans, który przebijał się przez kwalifikacje, nie dał utalentowanemu Japończykowi wygrać nawet seta. Stał się dopiero szóstym Brytyjczykiem, który po 1990 roku pokonał w Wielkim Szlemie tenisistę z pierwszej piętnastki na świecie.

- Jedna wygrana mnie nie zadowala - powiedział po meczu, co komentator "Guardiana" skomentował jako trudno wykonalne w ostatnich latach, gdy Evansa prędzej można było spotkać w nocnych klubach niż w Wielkim Szlemie. - Chcę wygrać jeszcze kilka następnych meczów - zapowiedział 23-latek z Birmingham i w II rundzie w czterech setach pokonał Tomicia, choć przegrywał już 1:6, 1:2 ze stratą serwisu. - Po początku meczu wyglądało, że mogę już zamawiać taksówkę na lotnisko. To chyba mój najlepszy 'powrót' - przyznał po spotkaniu.

Nawrócenie syna marnotrawnego

To, że Evans jest utalentowany, wiadomo było od dawna. W 2006 roku był liderem europejskiego rankingu zawodników do szesnastego roku życia. Brytyjska federacja (LTA) karmiła go ptasim mlekiem, ale nie zadbała o ukształtowanie charakteru młodego zawodnika. W 2008 roku tabloidy opublikowały zdjęcia z nocnego wypadu Evansa podczas juniorskiego Wimbledonu i LTA na cztery miesiące zawiesiła finansowanie jego kariery i trenerów.

- To mnie wzmocniło, prawdopodobnie pomogło mi bardziej niż cokolwiek innego - przyznał rok później. - Więcej już tego nie zrobię, wiem to - przekonywał. Wciąż nie spełniał jednak pokładanych w nim nadziei. Na cztery lata ugrzązł między trzecią a piątą setką ATP. - Nie trenowałem wystarczająco ciężko. Wiem, że to był powód, to moja wina - przyznaje dziś.

By pozbyć się pokus, na ramieniu wytatuował sobie Jezusa. - Dla mnie to nie ma sensu. Jeśli kiedyś z nim rozmawialiście, to wiecie, że nie należy do najbardziej religijnych osób - skomentowała Laura Robson, najwyżej notowana Brytyjska tenisistka.

Drugim, prawdziwym przełomem w karierze Evansa była poważna rozmowa z ojcem. - Powiedział mi: 'marnujesz wszystkie swoje pieniądze na imprezy, robisz to, co ja robiłem'. Obiecał mi pomóc, jeśli się skoncentruję na tenisie i jestem mu za to wdzięczny - wspomina Evans, który zdecydował się powrócić do prowadzonego przez LTA centrum szkolenia, gdzie był zobowiązany między innymi do zachowania ciszy nocnej od 22.30.

Efekty przyszły w tym sezonie. W Pucharze Davisa walnie przyczynił się do wygranej Wielkiej Brytanii z Rosją, pokonując w decydującym meczu sklasyfikowanego 250 miejsc wyżej Jewgienija Donskoja, jednak rozbłysnął dopiero, gdy poleciał za ocean. Doszedł do finałów dużych challengerów w Vancouver i Aptos, potem przeszedł przez pierwsze kwalifikacje do Szlema i kontynuując serię wygranych, w turnieju głównym doszedł do III rundy.

Zagra z Federerem?

Po wygranych z Nishikorim i Tomiciem, Evansem zainteresowały się nie tylko brytyjskie media. Spory tekst o nim zamieścił "Spotrs Illustrated". Tak jak inne media, przypomina historię z Miami, gdy Evans okazał się za słaby by trenować z Tomiciem.

- Grałem tam kwalifikacje. Pan Tomić uznał, że byłem za słaby, by trenować z jego synem. Usłyszałem: "Nie, nie, ty jesteś kwalifikantem, nie będziemy z tobą trenować" - wspominał.

Awans do III rundy zapewnił Evansowi 60 000 funtów, ponad trzy raz więcej niż zarobił przez cały poprzedni rok. W kolejnym meczu zmierzy się z rozstawionym z 19. Hiszpanem Tommy'm Robredo. Jeżeli go pokona, w kolejny meczu może zagrać z Rogerem Federerem.

Szwajcar nie popełnił błędu Tomicia i już po meczu I rundy zaproponował Evansowi wspólny trening. - To było niesamowite, poodbijać sobie z kimś tak dobrym. To było świetne doświadczenie - z entuzjazmem relacjonował młody tenisista. Zachowuje jednak spokój. - Gdybym powiedział przed turniejem, że zagram z Federerem w czwartej rundzie, wyśmialibyście mnie, więc nic takiego nie powiem także teraz - zaznaczył.

- Ma dobre uderzenie, ale jestem zaskoczony, że ograł Tomicia. Awans do trzeciej rundy doda mu pewności siebie. Poza tym to ważny sukces dla Wielkiej Brytanii - odpowiedział Federer, który z racji sukcesów w Wimbledonie na Wyspach popularnością ustępuje tylko Andy'emu Murrayowi. Kto wie, czy po US Open nie spadnie na trzecie miejsce?

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.