US Open. Djoković z Nadalem zmierzą się w finale. Piekielne déja vu Rogera Federera

Prowadzenie 2-0 w setach i dwa meczbole zmarnował Roger Federer, przegrywając półfinał z Novakiem Djokoviciem 7:6 (9-7), 6:4, 3:6, 2:6, 5:7. Niemal identycznie było rok temu.

Twoi znajomi już nas lubią. Sprawdź którzy na Facebook.com/Sportpl ?

Dwanaście miesięcy wcześniej w Nowym Jorku też skończyło się wynikiem 7:5 w piątym secie, a Federer po meczu mówił, że sport bywa okrutny, niesprawiedliwy, ale piękny zarazem.

Tym razem dramat Szwajcara był znacznie większy. Wtedy meczbole miał przy podaniu Djokovicia, a teraz przy własnym serwisie. Rok temu miał za pasem tytuł w Australian Open, a teraz po raz pierwszy od 2002 r. został bez żadnego Szlema w sezonie.

Djoković był już właściwie pogodzony z porażką - przy stanie 4:5 w gemach i 15:40 w piątym secie zamknął oczy i uderzył samobójczy return z forhendu z całej siły. Jakimś cudem trafił w linię. Uśmiechnął się do siebie, zrzucił z głowy czapeczkę, odwrócił się do kibiców i zachęcał do dopingu. Federer, serwujący w tym meczu świetnie, wciąż miał jednego meczbola. Djoković wydawał się mówić kibicom: "Dobra, już przegrałem, ale chociaż niech na koniec będzie zabawa".

Szwajcar, tak jak rok temu i jak wiele razy wcześniej w meczach z Rafaelem Nadalem, w najważniejszym momencie zupełnie nie wytrzymał jednak ciśnienia. Zamiast asa dwukrotnie przy serwisie się pomylił. Djoković, cudem uratowany, napompowany adrenaliną, uskrzydlony szansą, jaka się otworzyła, błyskawicznie dobił rywala.

Federer przegrał ten mecz w głupi sposób, nie tylko przez zmarnowane meczbole. Wypuścił wcześniej prowadzenie 2-0 w setach - po raz drugi w karierze na 184 pojedynki! W trzeciej i czwartej partii, zamiast rzucić się na Serba, rozluźnił się, psuł z bekhendu, kiksował ramą. Zobaczyliśmy niechlujnego mistrza tracącego koncentrację. Djoković też naciskał coraz mocniej. 30-letni Roger spiął się dopiero na piątego seta, w którym obaj grali genialnie, ale twardszą głowę do horrorów na koniec miał Djoković.

Serb zrewanżował się Federerowi za porażkę z półfinału Rolanda Garrosa, gdy Szwajcar pokonał go w tym sezonie po raz pierwszy, kończąc rekordową serię 43 zwycięstw z rzędu. Ważniejsze szkody poczynił chyba jednak w psychice mistrza próbującego bezskutecznie odwrócić spadkowy trend swojej kariery. - Myślałem, że to będzie inna konferencja prasowa. Ten mecz miałem przecież wygrany - wyznał zdruzgotany Szwajcar.

Mówił o pięknie sportu, ale kiedy zadano pytanie, czy sukces Djokovicia to nie efekt jego większej pewności siebie, Szwajcar się zdenerwował. - On zamknął oczy i walnął z całej siły, może taką ma zawsze taktykę, mnie inaczej uczono grać w tenisa - wypalił triumfator 16 Szlemów. - Ćwierćfinał, dwa półfinały i finał Rolanda Garrosa - czy to słaby sezon? - pytał Federer.

- To ryzyko. Mogłem przegrać, ale mogłem odwrócić los tego meczu i tak właśnie się stało - mówił o cudownym forhendzie Djoković po 63. zwycięstwie w sezonie (poniósł tylko dwie porażki). Wygraną z Federerem nazwał największą w roku.

O tytuł zagra w poniedziałek z Rafaelem Nadalem w powtórce zeszłorocznego finału (dziś, bo przez deszcz organizatorzy wydłużyli US Open o dzień). Sytuacja zmieniła się jednak o 180 stopni. Faworytem jest Djoković, bo ograł w tym roku Nadala pięciokrotnie - w Indian Wells, Miami, Madrycie, Rzymie i Wimbledonie.

Tak jak Nadal umiał w ostatnich latach ogrywać Federera, tak Djoković znalazł teraz cudowny sposób na Hiszpana. - Szybciej się rusza i jest mocniejszy mentalnie. Poza tym nic się nie zmieniło. Jego bekhend jest taki sam, serwis też. Muszę wierzyć w zwycięstwo i zagrać tysiąc perfekcyjnych forhendów, wtedy mogę go wreszcie pokonać - powiedział broniący tytułu Nadal. Hiszpan w półfinale po świetnym meczu pokonał 6:4, 6:2, 3:6, 6:2 Andy'ego Murraya. I nie będzie bez szans, bo piekielnie ambitny Nadal zagrał najlepszy mecz w roku. Był agresywny, pewny siebie. Murray powiedział o nim, że był nie do pokonania. Tak dobrze przygotowany do walki z Djokoviciem Nadal jeszcze nie był. Pytanie tylko: czy to wystarczy na człowieka, który umie wygrywać nawet z zamkniętymi oczami?

Finał w poniedziałek o godz. 22. Relacja w Eurosporcie.

Serena bije Karolinę

Serena Williams (nr 28) nie dała żadnych szans Karolinie Woźniackiej (1) w hitowym półfinale kobiet. Amerykanka pokonała Dunkę polskiego pochodzenia 6:2, 6:4, potwierdzając, że jest prawdziwą liderką kobiecego tenisa. Woźniacka mimo 46 tygodni na czele WTA, sześciu tytułów w tym roku nie umiała przeciwstawić się świetnemu serwisowi i atakom Williams. W drugim półfinale Australijka Samantha Stosur (9) zatrzymała nierozstawioną Niemkę Andżelikę Kerber, zwyciężając 6:3, 2:6, 6:2.

Fyrstenberg i Matkowski polegli w finale US Open

Kto wygra finał US Open?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.