PlusLiga. Marcin Możdżonek ocenia pierwszą kolejkę

Pierwsza kolejka PlusLigi przyniosła dwie niespodzianki - punkty stracili srebrny i brązowy medaliści poprzedniego sezonu. Łatwe zwycięstwo odniosła broniąca tytułu PGE Skra Bełchatów. - Zagraliśmy dobrze, lecz mieliśmy przeciwnika z innej półki - twierdzi Marcin Możdżonek.

Mimo niepowodzenia w mistrzostwach świata hale podczas inauguracyjnej kolejki wypełniły się niemal po brzegi. Ciekawie było w Kielcach, gdzie po drugim secie część kibiców wyszła. Powodem było spotkanie piłkarzy Korony z Legią. Z trójki największych faworytów najlepiej zaprezentowały się PGE Skra i Zaksa Kędzierzyn-Koźle, które nie dały rywalom żadnych szans. Bez punktu wrócił ze stolicy Jastrzębski Węgiel, a Resovia przegrywała w Wieluniu z Pamapolem Wieltonem już 1:2, ale dwa ostatnie sety rozstrzygnęła na swoją korzyść. Błysnął w nich Georgy Grozer, niemiecki atakujący. W zespole z Bełchatowa znakomicie zaprezentowali się reprezentanci Polski - Marcin Możdżonek i Bartosz Kurek, którzy atakowali z blisko 90-procentową skutecznością.

Jarosław Bińczyk: Już po raz szósty zaczynacie sezon jako mistrz Polski. Jednak tak łatwo jak teraz w inauguracyjnym meczu już dawno wam nie poszło.

Marcin Możdżonek: To prawda, ale głównie dlatego, że przeciwnik nie był z tej samej półki co Skra Bełchatów.

Mimo to nawet przez chwilkę nie odpuściliście, choć nawet grając z mniejszym zaangażowaniem - zapewne też byście wygrali.

- Rozegraliśmy naprawdę dobry mecz, ale jeszcze raz podkreślam, że zespół z Kielc musi jeszcze długo się zgrywać, żeby nam w jakikolwiek sposób zagrozić.

Zepsuliście jednak 19 zagrywek. To bardzo dużo.

- To jedyny element, do którego można się u nas przyczepić. Jeśli oczywiście po takim meczu i efektownej wygranej można mówić o mankamentach. Staraliśmy się jednak maksymalnie utrudnić rywalom grę, stąd duże ryzyko przy zagrywce.

W przeszłości nie zawsze udawało się wam się utrzymać koncentrację. Rok temu omal nie straciliście punktu w Wieluniu, wygrywając tylko 3:1.

- Każdy z nas chciał dobrze zacząć rozgrywki, bo chyba wszyscy nie mogliśmy się już doczekać rozpoczęcia sezonu ligowego. Może to było powodem naszej dużej koncentracji od początku do końca spotkania.

Zagrałeś świetnie, bo miałeś aż 88-procentową skuteczność w ataku i cztery punktowe bloki. Pamiętasz, kiedy miałeś podobny wynik?

- Bywało już tak, ale ja rzadko zerkam na statystyki, które są bardziej przydatne trenerom niż zawodnikom. Jeszcze raz powtarzam, że Fart to trochę słabszy zespół. Poza tym taki Robert Szczerbaniuk trenuje w nim dopiero od kilku dni, więc nie miał szansy pokazania wszystkiego, co potrafi.

Przed rozpoczęciem rozgrywek trener Skry Jacek Nawrocki stwierdził, że gdy kadrowicze wracają do klubu po sukcesie, w dużej imprezie patrzą wstecz. Lepiej więc, gdy przyjeżdżają po porażce, bo patrzą wówczas do przodu. Tak jak reprezentanci Polski po mistrzostwach świata we Włoszech...

- Coś w tym jest, ale nie mogę powiedzieć, że cała drużyna patrzy do przodu. Na pewno jednak poszczególni zawodnicy tak się zachowują.

A ty?

- Ja zawsze staram się patrzeć do przodu. Kiedy można powspominać stare czasy i dobre wyniki, to wspominam. Jednak przed meczami czy w trakcie, myślę o tym, co przede mną.

Mówi się, że Skra jest wielkim faworytem, tymczasem w Kielcach tylko jeden zawodnik z szóstki - Miguel Falasca - miał ponad 30 lat. Libero Paweł Zatorski ma 20 lat, Karol Kłos - 21, Bartosz Kurek - 22, ty - 25, Wlazły - 27, a Bąkiewicz - 29. To jeden z najmłodszych składów w PlusLidze.

- Jednak mimo to nasza drużyna jest już bardzo doświadczona. Oczywiście Kłos czy Zatorski to bardzo młodzi siatkarze, ale przy starszych bardzo szybko nabiorą doświadczenia. Ja byłem niedawno też takiej sytuacji i wiem, jak ważne jest to, by mieć się od kogo uczyć.

Co zaskoczyło cię w pierwszej kolejce?

- Strata punktów przez Resovię w Wieluniu. Jej trener - pan Travica - znany jest jednak z tego, że lubi swoim zawodnikom zwiększać obciążenia na treningu. Słyszałem, że nie zawsze wtedy, gdy potrzeba. Może teraz tak zrobił, dlatego zagrali gorzej? A poza tym Wieluń też pokazuje nową jakość. Ma kilku nowych zawodników, nowego trenera, więc nie będzie już chłopcem do bicia jak w poprzednim sezonie. Może odegrać znaczącą rolę.

Jeśli chodzi o chłopców do bicia, to już teraz widać, że jedynym może być Fart Kielce.

- Z przykrością muszę stwierdzić, że chyba tak będzie. To teoretycznie najsłabsza drużyna w PlusLidze.

Znów Skra jest głównym faworytem, ale najgroźniejsi przeciwnicy bardzo się wzmocnili. Czy dzięki temu zmniejszy się presja ciążąca nad wami?

- Presja w Skrze była, jest i będzie. My do niej jesteśmy przyzwyczajeni. Nawet z największą nasz zespół zawsze sobie świetnie radził. Uważam, że duża odpowiedzialność przejdzie na inne kluby. Teraz oni będą musieli poradzić sobie z dużo większą presją niż w poprzednich sezonach, bo nie po to zrobiono wielkie transfery, aby teraz walczyć o drugie miejsce.

Ten sezon będzie szczególny, bo czeka was znacznie więcej meczów. Do końca roku Skra będzie grała dwa razy w tygodniu, a wolne będziecie mieć tylko w Boże Narodzenie.

- Gdy patrzę na kalendarz, jestem przerażony. Po terminarzu widać, że nikt nie liczył się ze zdaniem zawodników. Obciążenia meczami są za duże. Nowy system w sumie jest OK, bo uatrakcyjni rozgrywki, jednak można by zmniejszyć trochę liczbę spotkań w play-off. Choćby przez granie do dwóch, a nie trzech zwycięstw. Dla kibiców, działaczy czy telewizji byłaby to niewielka zmiana, a dla nas miałoby to duże znaczenie.

Skrę czeka jeszcze w grudniu występ w klubowych mistrzostwach świata, a to dodatkowych pięć spotkań. Na szczęście w grupie macie przeciwników z Kataru, Egiptu i Iranu, a więc teoretycznie słabszych. W drugiej będą Trentino Dynamo Moskwa i najlepsza drużyna z Ameryki Południowej.

- Naprawdę? Czyżby federacja oddała nam najtrudniejszą grupę w mistrzostwach świata? Chyba chcieli się zrehabilitować za Włochy.

Nie mogę nie zapytać o to, co ma zdarzyć się w poniedziałek. Czy twoim zdaniem Daniel Castellani zostanie trenerem reprezentacji?

- Mam nadzieję, że tak. Nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek zmiany na tym stanowisku. Daniel dobrze zna polską siatkówkę, wie, na jakich zawodników może liczyć, kogo powołać. Przed ważnymi imprezami, jakimi są igrzyska olimpijskie i mistrzostwa świata, zmiana trenera nie byłaby dobrym rozwiązaniem.

Podobno jednak w grę wchodzi powołanie trenera Polaka?

- Nie będę tego komentował. Powiem jeszcze raz - zmiana trenera byłaby w tym momencie niewłaściwa, a noga może się powinąć każdemu trenerowi, zawodnikowi czy człowiekowi. Nikt nie jest nieomylny.

Jeden z reprezentantów Polski stwierdził, że jeśli Castellani zostanie zwolniony, to ciekawe jest to, skąd jego polski następca weźmie siatkarzy do reprezentacji. To może być prawda?

- Słyszałem różne plotki o tym, jacy trenerzy mogą przejąć kadrę. Jeśli to byłaby prawda, może być problem ze skompletowaniem reprezentacji. Mogłoby się okazać, że w kadrze seniorów znajdą się sami juniorzy. Mam jednak nadzieję, że Castellani zostanie.

Liczba kolejki

13,3 tysiąca

kibiców oglądało pięć spotkań inauguracyjnej kolejki PlusLigi. Najwięcej - 4 tys. - było w Kielcach

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.