Wimbledon. Czeszka w finale, Navratilova bije brawo

Petra Kvitova i Maria Szarapowa powalczą o tytuł wśród kobiet. W piątek od 13 męskie półfinały: Jo-Wilfried Tsonga - Novak Djoković i Andy Murray - Rafael Nadal. Relacje na żywo w Sport.pl.

Decydująca faza Wimbledonu: mężczyźni ? kobiety ?

Rozstawiona z ósemką Kvitova pokonała w półfinale 6:1, 3:6, 6:2 Białorusinkę Viktorię Azarenkę (nr 4). Dla 21-letniej Czeszki finał Szlema to życiowy sukces. Jej ostatnią rodaczką bijącą się o tytuł była w 1998 r. Jana Novotna.

Świetnie serwująca, niezwykle silna fizycznie leworęczna tenisistka wydaje się stworzona do sukcesów na trawie - w półfinale Wimbledonu wystąpiła już w poprzednim sezonie, ale minimalnie przegrała z Sereną Williams.

- Teraz może pokonać każdą rywalkę. Stawiam na nią w finale - mówiła Azarenka. W drugim secie Białorusinka zdołała zmusić Czeszkę do większej liczby błędów, ale potem Kvitova znów zaczęła trafiać w kort. Jej zwycięstwo to triumf skrajnie ofensywnego tenisa - z ogromną siłą wkładaną w uderzenia i dużą ilością ryzyka.

Sukces Kvitovej z trybun oklaskiwała urodzona w Czechosłowacji Martina Navratilova, dziewięciokrotna zwyciężczyni singlowego Wimbledonu, ostatnia leworęczna triumfatorka. - Spotkałam się z Martiną w szatni przed meczem, życzyła mi szczęścia. Wciąż nie dociera do mnie, że się udało - mówiła szczęśliwa Czeszka.

O tytuł Kvitova powalczy w sobotę z Marią Szarapową (5), od początku uważaną za główną obok sióstr Williams faworytkę. 24-letnia Rosjanka pokonała w drugim półfinale 6:4, 6:3 Niemkę Sabine Lisicki. Dla Szarapowej to piąty wielkoszlemowy finał. Do tej pory trzykrotnie w nich zwyciężała, m.in. jako 17-latka w Londynie w 2004 r.

Lisicki zaczęła od prowadzenia 3:0, ale w tym meczu jej postawa nie miała większego znaczenia. Główny pojedynek toczyła Szarapowa sama ze sobą. Mimo 13 podwójnych błędów serwisowych i wielu innych katastrofalnych pomyłek, Rosjanka umiała mobilizować się na kluczowe punkty. Zdobywała je, uderzając zazwyczaj znacznie celniej i silniej od rywalki.

W piątek od 13 męskie półfinały. Francuz Jo-Wilfried Tsonga (nr 12) spróbuje pokonać Novaka Djokovicia (2), choć zadanie tylko z pozoru będzie łatwiejsze niż w ćwierćfinale z Federerem. Serb lepiej od Szwajcara się broni i kontratakuje. I wie już, czego może się po Tsondze spodziewać.

- Wierzę, że tym razem mogę go pokonać - mówi z kolei Andy Murray (4) o ponownym starciu z Rafaelem Nadalem (1). Szkot tak samo odgrażał się rok temu, ale skończyło się na efektownym zwycięstwie Hiszpana w trzech setach. Eksperci podkreślają, że kluczowy będzie atak - jeśli Szkot odważy się przycisnąć Nadala, ma cień szansy. Zagadką jest też wciąż stopa Hiszpana - niby go nie boli, ale na czas meczów profilaktycznie jest znieczulana.

Z czego słynie Wimbledon? Sprawdź, czy wiesz

 

Nadal pokonał Fisha  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.