Chelsea wyszarpuje trenera

Ma nim zostać tegoroczny triumfator Ligi Europejskiej obwołany supergwiazdą jutra - Andre Villas Boas, który we wtorek zerwał kontrakt z Porto, co będzie go kosztować rekordowe 15 mln euro.

I tylko właściciela londyńskiego klubu stać na to, by tę klauzulę wykupu - jak na trenera niewyobrażalną - spłacić. Roman Abramowicz szasta milionami od lat, nikt inny nie zatrudniał ostatnio tak wielu tak renomowanych fachowców. Chelsea prowadzili m.in. José Mourinho, Luis Felipe Scolari, Guus Hiddink oraz zwolniony niedawno Carlo Ancelotti. Wszyscy wspaniale utytułowani, ale żaden nie przywiódł rosyjskiego bogacza do spełnienia futbolowych marzeń, czyli zwycięstwa w Lidze Mistrzów.

Gwiazdorsko obsadzona londyńska drużyna pozostaje najlepszą pośród wszystkich w ostatnich latach, która nie zdobyła najcenniejszego klubowego trofeum. Teraz przejmie ją 33-latek, niemal rówieśnik wielu swoich podwładnych. I dawny znajomy, który jeszcze niedawno przynosił im płyty DVD z informacjami o najbliższych rywalach.

Abramowicz zatoczył bowiem koło. Villasa Boasa już zatrudniał - w latach 2004-07, jako asystenta Mourinho. Teraz oddaje mu pełną władzę nad szatnią, ponieważ Portugalczyk został ogłoszony następcą sławniejszego rodaka. Być może nawet zdolniejszym.

Ich kariery przebiegają niemal identycznie. Jeszcze jako niepełnoletni zajmowali się szpiegowaniem przeciwników i analizą ich gry. Obaj mnóstwo zawdzięczają świetnej znajomości języków obcych i swemu mentorowi Bobby'emu Robsonowi. Obaj rozpoczęli trenerską karierę od ocalenia prowincjonalnego klubiku. Obaj zaraz potem zostali wezwani przez lokalnego potentata - Porto - i natychmiast, już w inauguracyjnym sezonie, zdobyli mistrzostwo kraju, puchar kraju oraz międzynarodowe trofeum. Mourinho wziął Puchar UEFA, Villas Boas - jego nowocześniejszy odpowiednik, czyli LE. Przede wszystkim jednak obaj razem pracowali. Długo - między 2002 a 2009 rokiem w Porto, Chelsea oraz Interze Mediolan.

Zanim Mourinho opuścił ojczyznę, sensacyjnie wygrał Ligę Mistrzów. Vilas Boas też przysięgał fanom, że na razie nie ucieknie z Porto, lecz spróbuje podbić z nim kontynentalną elitę. Nie dotrzymał słowa. On w ogóle mknie szybciej niż Mourinho. Europejski puchar wywalczył jako najmłodszy trener w historii, nikt nie zarzuca mu wyrachowania niszczącego piękno spektaklu (jego drużyna raczej zachwyca), z Porto wygrał 27 i zremisował trzy mecze ligi portugalskiej - dotąd rywalizację niepokonana przetrwała tylko Benfica, w sezonie 1972/73.

Znający perfekcyjnie angielski Vilas Boas będzie w Londynie zarabiał 5 mln euro rocznie, czyli pięć razy więcej niż dotychczas. W swoim debiucie w Champions League dostanie misję jej wygrania, co musi połączyć z kontynuacją odmładzania drużyny rozpoczętego w zeszłym sezonie przede wszystkim kosztownymi transferami obrońcy Davida Luiza (25 mln euro), pomocnika Ramiresa (22 mln) i napastnika Fernanda Torresa (58 mln). Z Porto weźmie ze sobą prawdopodobnie Radamela Falcao, któremu 17 goli dało tytuł króla strzelców LE (Mourinho też zaciągnął do Londynu swoich ludzi - obrońców Ricarda Carvalho i Paula Ferreirę).

Kolumbijski napastnik ma kosztować około 30 mln euro, więc Abramowicz nie usiłuje nawet udawać, że planuje podporządkować się Finansowemu Fair Play - nowym przepisom UEFA w zamiarze zabraniającym uczestnikom europejskim pucharów wydawać więcej, niż zarabiają. Co oznacza też dodatkową presję na Villasa Boasa, prawdopodobnym trzyletnim kontraktem zabezpieczonego tylko teoretycznie. Abramowicz to także najhojniejszy wykidajło trenerów. Tylko na odszkodowania dla zwolnionych z Chelsea wyrzucił już 40 mln euro.

Hamburg pierwszym rywalem Borussii Dortmund?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.