Siatkówka. Dwie porażki Polaków w Lidze Światowej. Brazylijski standard: 0:3, 1:3

Z mistrzami świata nie wystarczy grać dobrze, trzeba zagrać wybitnie. Tylko wtedy można marzyć o zwycięstwie. Polscy siatkarze nie dali plamy, ale o wygranej nie mieli prawa myśleć.

Brazylia to fenomen, którego trudno szukać w innym sporcie. Futbolistom z tego kraju nie zawsze udaje się strzelić jednego gola więcej, ale siatkarze decydujące punkty zdobywają, kiedy tylko zechcą. W dwumeczu z Polakami ta pewność zawiodła ich tylko raz - w drugim secie drugiego spotkania, kiedy to biało-czerwoni zwyciężyli 25:23. W pozostałych partiach włączali dodatkowy bieg w porę, nawet kiedy przyszło im odrabiać straty od stanu 12:17.

Czy można zebrać burę od trenera po wygranym 3:0 meczu? Tak. Trener mistrzów świata Bernardo Rezende nakrzyczał w sobotę na swoich siatkarzy, że byli nie dość skoncentrowani. Wcześniej razem ze swoimi zawodnikami podkreślał, jak trudnym rywalem jest Polska. Nie dodał, że tak samo trudnym, jak nieobliczalnym i zdolnym zagrozić samemu sobie.

Niestety, nie ma w polskiej drużynie siatkarza, który uspokoiłby grę, z chłodną głową ustawił kolegów, nastawił ich na decydujące fragmenty meczu. Na razie zespół Andrei Anastasiego to młoda, chimeryczna drużyna, która w kluczowych momentach pierwszego spotkania z Brazylią "wystraszyła się", że może zwyciężyć. Ataki w aut, zepsute zagrywki, nieporozumienia na boisku - choć zdarzały się rzadko, detale te przesądziły o różnicy na korzyść "Canarinhos".

- Zabrakło koncentracji w końcówce. Musimy nad tym pracować. Nikt się nie bał Brazylii, byliśmy zdeterminowani i wierzyliśmy w wygraną. Przed nami dwa rewanże we własnej hali, wierzymy w wygraną - opowiadał Michał Kubiak. Przyjmujący warszawskiej Politechniki w kilku zdaniach wypowiedzianych zaraz po meczu wychwycił sedno sprawy. Do siebie jednak pretensji mieć nie musi. Wszedł w drugim spotkaniu, świetnie serwował, przez co Brazylijczycy mieli wiele kłopotów.

Wciąż nie wiadomo, czy powiódł się eksperyment ze Zbigniewem Bartmanem w roli atakującego. 24-letni siatkarz miewa momenty świetne, kiedy wodzi za nos nawet Brazylijczyków, ale i chwile totalnej zapaści, kiedy notorycznie atakuje w aut. Anastasi nie ma jednak wielkiego wyboru, bo wchodzącemu w zastępstwie Jakubowi Jaroszowi również brakuje solidności.

Mankamenty te dały znać o sobie także we wcześniejszych meczach z USA czy też w sparingach z Rosją. Najlepiej spisują się przyjmujący oraz libero Krzysztof Ignaczak, który w weekend z Brazylią wychodził obronną ręką z sytuacji wręcz krytycznych.

Po dwóch seriach meczów LŚ trudno stwierdzić, kto jest faworytem kluczowych imprez w tym roku. Dla Europejczyków będą to mistrzostwa kontynentu, na których Polska broni złota, oraz Puchar Świata, z którego można awansować na igrzyska w Londynie. - Nawet Brazylia jest w fazie przygotowań do właściwej części sezonu - ocenia polski rozgrywający Łukasz Żygadło. Zdaniem ekspertów w tak trudnym dla siatkarzy roku, gdzie sezon ligowy od reprezentacyjnego dzieliły tylko dwa tygodnie, prawdziwy obraz drużyn z czołówki zobaczymy dopiero w gdańskim turnieju finałowym LŚ. Polska ma tam przepustkę jako organizator, w kolejnym grupowym sprawdzianie rywalem biało-czerwonych będzie Portoryko. Pierwszy mecz w nocy z piątku na sobotę o 2.30, rewanż 24 godziny później.

Brazylia - Polska 3:0 (25:23, 26:24, 25:20)

Polska: Ruciak 6, Możdżonek 5, Żygadło 3, Kurek 16, Kosok 4, Bartman 10 i Ignaczak (libero) oraz Jarosz 3, Nowakowski 1, Bąkiewicz, Woicki.

Brazylia - Polska 3:1 (28:26, 23:25, 26:24, 25:23)

Polska: Żygadło 1, Kurek 28, Kosok 5, Bartman 16, Ruciak, Możdżonek 12 i Ignaczak (libero), Jarosz 1, Woicki, Kubiak 9, Kłos.

W innych meczach "polskiej" grupy Portoryko przegrało dwa razy z USA 1:3, 1:3.

3. Polska 4 3 4:9

Liczba LŚ

16

razy przegrali Polacy z Brazylijczykami w Lidze Światowej. Zwyciężali tylko cztery razy, ostatnio w 2002 roku.

Trudno jest znieść taką porażkę - mówi trener polskich siatkarzy, Andrea Anastasi ?

Copyright © Agora SA