TBL. Koszykarski bardzo dobry koszmar

Tegoroczny finał Tauron Basket Ligi przejdzie do historii niezależnie od tego, kto zdobędzie mistrzostwo. Możliwe jednak, że zapamiętany zostanie tylko wynik, bo poziom rywalizacji koszykarzy Prokomu z Turowem rozczarowuje. Relacja na żywo z szóstego meczu finału w piątek od 18.00 na Sport.pl.

Tysiące fanów nie może się mylić. Wejdź na Facebook.com/Sportpl ?

Obecny wynik 3-2 dla PGE Turowa Zgorzelec jest atrakcyjny, bo gwarantuje wielkie emocje w dzisiejszym meczu w Zgorzelcu (transmisja w TVP Sport od 17.50). Jeśli wygrają gospodarze, zdobędą pierwszy tytuł w historii, detronizując panujący od siedmiu lat Prokom. Radość Turowa, który w czterech poprzednich finałach trzykrotnie przegrywał, byłaby ogromna.

Jeśli zwyciężą goście, nie tylko uciekną spod topora, ale na dodatek przed siódmym meczem w Gdyni poczują szansę, by jako pierwsi w historii odrobić straty z 2-3 i wygrać serię. W polskim play-off próbowało tego dokonać 11 drużyn, nie udało się żadnej.

Oba rozstrzygnięcia będą wyjątkowe - i dlatego ten finał będzie wymieniany w przyszłości obok rywalizacji: Pekaesu Pruszków z Zepterem Śląskiem Wrocław (3-4 w 1998 r.), Śląska z Nobilesem Włocławek (4-3 w następnym sezonie), Prokomu z Anwilem (2-4 w 2003 r.) i Turowa z Prokomem sprzed trzech lat, kiedy to zgorzelczanie prowadzili 2-0, ale przegrali 3-4.

Tyle że z tamtych finałów pamięta się wielkie pojedynki gwiazd i reprezentantów Polski (Zieliński, Wójcik, McNaull i Miglinieks ze Śląska kontra Tomczyk, Szybilski, Dryja i Walker z Pruszkowa lub Griszczuk, Jankowski, Gregov z Włocławka), rzuty w ostatnich sekundach dające zwycięstwo (niesamowite trafienie Nordgaarda, dzięki któremu Anwil wygrał mecz nr 1 w Sopocie) czy fantastyczne występy gwiazd światowego formatu (36 punktów Milana Gurovicia dla Prokomu w meczu nr 7 w 2008 r.).

Obecny finał? Fani, dla których najważniejsze są emocje i walka, mówią, że jest bardzo dobry. Kibice, którzy lubią oglądać popisy gwiazd wynikające ze zorganizowanego ataku, twierdzą, że rywalizacja o złoto jest koszmarna.

Prokom, drużyna potencjalnie lepsza, równa w dół. Faworyt ze znacznie wyższym budżetem (ponad 20 mln złotych, przy ok. 8 mln Turowa) pokazał w zwycięskich meczach, że możliwości ma dużo większe niż rywale, ale w pozostałych grał irytująco słabo. Mistrzom brakuje konsekwencji, zgrania, błysku i dobrej formy gwiazd (poziom trzyma tylko Daniel Ewing). Prokom ma duży potencjał w ataku, ale wykorzystuje go rzadko i pozwala zlekceważonemu przez siebie Turowowi narzucić swój styl gry.

Styl niezbyt wyrafinowany - zgorzelczanie to dobrze zorganizowana drużyna walczaków, której trener Jacek Winnicki zaszczepił pasję do defensywy. Nie brakuje im ambicji ani siły, lecz błysku. W drodze do finału rozstawiony z nr. 2 Turów męczył się z PBG Basket Poznań (3-2) i Treflem Sopot (4-3). To, że w finale prowadzi z Prokomem 3-2, jest wielkim zaskoczeniem.

W finale, w odróżnieniu od poprzednich lat, brakuje indywidualnych popisów - zdecydowanie wyróżnić można tylko Toreya Thomasa z Turowa, który w drugim meczu zdobył 31 punktów; w piątym miał 17 oraz 10 asyst. Jego dwie "trójki" w dogrywce podcięły skrzydła Prokomowi i pozwoliły doprowadzić zgorzelczanom do stanu 3-2. Amerykanin jest jednak wyjątkiem, kroku nie dotrzymują mu ani koledzy z Turowa, ani gwiazdy Prokomu. W czwartym meczu obie drużyny ustanowiły negatywny rekord finałów - zdobyły razem zaledwie 102 punkty (54:48 dla Turowa), trafiając 34 ze 109 rzutów z gry.

Jeśli Turów w piątek wygra, zostanie mistrzem sensacyjnym. Tytuł nie da mu jednak przepustki do Euroligi, bo jedyne polskie miejsce okupuje w niej Prokom - na mocy trzyletniego kontraktu podpisanego rok temu. Zgorzelczanie wejdą do eliminacji, ale nie będą ich mogli rozgrywać we własnej hali, która nie spełnia euroligowych wymogów.

Wielka k...ulminacja emocji, czyli Turów vs Prokom w decydującym meczu o mistrzostwo Polski

 

Zgorzelec > wstrzymuje oddech

Więcej o:
Copyright © Agora SA