Liga Mistrzów. Co się dzieje z Ibrahimoviciem?

Przez pół sezonu szwedzki napastnik Milanu wygrywał mecze w pojedynkę. Teraz ma problem, by przetrwać do ostatniego gwizdka. Czy w depresję wpędziła go tradycyjna klęska w Lidze Mistrzów?

Najpierw Zlatanowi Ibrahimoviciowi puściły nerwy niespełna miesiąc temu, w meczu z leżącym na dnie ligi włoskiej Bari. Sfaulował rywala, potem sfrustrowany uderzył go w brzuch, zobaczył czerwoną kartkę. Dyskwalifikację po odwołaniu się klubu zredukowano z trzech do dwóch kolejek, ale to krytyki nie złagodziło - piłkarz aspirujący do bycia największą gwiazdą drużyny bezmyślnym wybrykiem osłabił ją przed najbardziej prestiżowym wieczorem w lidze - derbami z broniącym tytułu Interem.

W derbach porzuceni przez niego koledzy rozbili sąsiadów z San Siro 3:0, Ibrahimović wrócił, by już w pierwszym meczu znów zasłużyć na czerwoną kartkę. Milan prowadził we Florencji 2:1, mecz się kończył, sytuacja zdawała się całkowicie opanowana, gdy Szwed rozeźlony przyznanym przeciwnikowi rzutem z autu wulgarnie zwymyślał sędziego liniowego. Znów czerwona kartka, za recydywę kolejna surowa kara - trzy kolejki zawieszenia. 29-letni napastnik nie zagra z Sampdorią, Brescią i Bologną. Wróci na trzy ostatnie mecze sezonu.

I tak utrapieniem lidera Serie A stał się jego zbawca. Do połowy sezonu Ibrahimović rozstrzygał niemal każdy mecz - i to nie tylko jako snajper, który precyzyjnym strzałem wieńczy zgrabne akcje, lecz solowy artysta unieważniający niezdolność mediolańczyków do jakichkolwiek zbiorowych uniesień. Zgasł wraz z końcem stycznia, od tamtej pory w dziesięciu meczach trafił raz, uderzeniem z rzutu karnego.

Włoscy komentatorzy sugerują, że Szweda przygnębił dwumecz z Tottenhamem (0:1 i 0:0) w 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym ruszał się jak ze spętanymi nogami. O ile bowiem w ligach krajowych od dekady odnosi wspaniałe sukcesy (był mistrzem w każdym klubie, od Ajaksu, przez Juventus i Inter, po Barcelonę), o tyle w międzynarodowej rywalizacji nie osiągnął nic. Odchodził z drużyn, które zaraz miały w Europie zwyciężać, przychodził do drużyn, które z kontynentalnego szczytu właśnie spadały. I zawsze wytykano mu, że w Champions League nie umie partnerów zainspirować, choć na poziomie lokalnym gra jak półbóg.

W Milanie zarabia wraz z premiami 12 mln euro rocznie - najwięcej w lidze, o milion więcej niż cała jedenastka wicelidera z Neapolu. W tym sezonie też zostanie jednak co najwyżej mistrzem kraju, w dodatku jego rozgoryczenie rośnie wraz z każdym meczem, w którym Milan udowadnia, że wcale od swego lidera nie jest uzależniony, a w ataku rozkwitnął inny kandydat na megagwiazdę - Alexandre Pato. Obaj napastnicy za sobą nie przepadają, zresztą Ibrahimović od dawna uchodzi za narcyza z trudem znoszącego w otoczeniu konkurencję do sławy. Tymczasem pozycja Brazylijczyka staje się coraz mocniejsza także ze względu na romans z Barbarą Berlusconi - córką premiera Włoch, aktualnie wiceprezeską klubu, a w przyszłości prawdopodobnie prezeską. Jej ojciec już kolejną niesubordynację Szweda skomentował. Polecił mu spojrzeć w lustro i poczuć się winnym. (Przy okazji zapowiedział, że jeśli jego klub zdobędzie tytuł, latem ściągnie z Realu Madryt Cristiano Ronaldo).

Ibrahimović chuligani od zawsze. W lidze włoskiej uzbierał już siedem czerwonych kartek, na treningach potrafił napadać również kolegów z drużyn, a nawet trenerów - werbalnie lub kończynami, co jako byłemu karatece przychodzi mu równie łatwo jak zdobywanie bramek. M.in. przez trudny charakter usadowił się na szczycie elitarnej grupki piłkarzy, którzy nigdy nie byli bohaterami najwyższego pojedynczego transferu w historii futbolu, ale stają się najdrożsi, jeśli zsumować wszystkie płacone za nich pieniądze. To indywidualiści notorycznie zmieniający firmę na godniejszą ich kwalifikacji - a każda kolejna płaci słono, choć z poprzednią kupowany rozstaje się w kiepskim stylu. Na Ibrahimovicia cztery kluby - Juventus, Inter, Barcelona oraz płacący w ratach Milan - wydały około 140 mln euro.

Teraz na kolejną zmianę barw się nie zanosi, sam napastnik często powtarza, że odrestaurowany Milan będzie gotowy do największych wyzwań dopiero w następnym sezonie. W szatni roi się jednak od napastników, a jak wymuszać transfer, uczył Szweda w czasach Ajaksu bohater afery Calciopoli były dyrektor Juve Luciano Moggi: wszczynaj burdy, aż sami będą chcieli cię sprzedać.

Wszystkie bramki Ligi Mistrzów znajdziesz tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA