Boks. Tomasz Adamek wciąż nie ma nokautującego ciosu...

Polakowi zabrakło siły pojedynczego ciosu, aby powalić olbrzyma na deski, a Irlandczykowi zabrakło szybkości, aby choć raz mocno trafić Adamka, który wygrał na punkty.

Wypełniona prawie 8 tys. widzów Prudential Center w podnowojorskim Newark - mateczniku Adamka - każdą akcję swojego ulubieńca pieściła owacjami, a było tych akcji mnóstwo. W przerwie bujała się do rytmu discopolowego hitu "Jesteś szalona".

Zgodnie z dość oczywistymi przewidywaniami Polak był o kilka klas szybszy i jego przewaga czasem doprowadzała do ośmieszenia powolnego przeciwnika. - Cóż, nie jestem najszybszym człowiekiem na ziemi - przyznał po walce to, co wszyscy i tak doskonale widzieli, McBride.

Szarżujący ślepo dwumetrowy, 130-kilowy pięściarz z Irlandii lądował często w linach, jego pięści mijały głowę Polaka o pół metra i sfrustrowany niepowodzeniami faulował. Słaby w sobotę sędzia ringowy, weteran Randy Neumann, nie zauważał niebezpiecznych i powtarzających się niemal w każdej rundzie brudnych chwytów McBride'a, stosowanych z pełnym rozmysłem - uderzeń w tył głowy ("One najbardziej bolały" - mówił później Adamek), nadepnięć na stopy (po jednym z nich Polak się przewrócił), ściągania głowy Adamka w dół. Neumann odebrał McBridowe'owi punkt tylko raz, w siódmej rundzie, co zresztą nie spowodowało zmiany zachowania Irlandczyka. Polak obijał go pojedynczymi lewymi prostymi, kombinacjami złożonymi z trzech, nawet czterech uderzeń - bił sporo ciosów na tułów, co z czasem zaprocentowało wyczerpaniem rywala - i natychmiast schodził z linii nadciągających niespiesznie ciężkich ciosów. Polak królował na środku ringu, unikał lin i narożników jak ognia. Przeważał w każdym starciu i jego przewaga była druzgocąca. Sędziowie też to widzieli - jeden dał Polakowi zwycięstwo aż 13 pkt, czyli uznał, że Adamek był lepszy w każdym starciu plus odjął McBride'owi punkt za faul. Dwóch innych dało w dwóch rundach zwycięstwo Irlandczykowi, ale trzeba długo się zastanawiać, które mieli na myśli.

Oczywistym, dojmującym w każdym starciu minusem w boksowaniu Adamka był brak nokautującej siły pojedynczego ciosu. - Nawet mój trzyletni syn dwa razy położył mnie na deski - szydził delikatnie McBride z rywala. Adamek jako pięściarz, który przeszedł od wagi średniej w amatorstwie przez półciężką i juniorciężką do ciężkiej, może się tej przypadłości już nie pozbyć.

Polak mówi często o tym, że moc jego uderzeń się zwiększa, że wraz z trenerem Rogerem Bloodworthem pracują nad tym, aby nokautująca siła wzięła się z szybkości, ale w walce z McBride'em poprawy widać nie było. Skaleczone oko McBride'a spuchło, systematyczne lanie stopniowo pozbawiało go sił, ale stał jak kamienna wieża, niewzruszony.

Wcześniejsi przeciwnicy Irlandczyka pokroju Adamka - dużo lżejsi od rywala, jak Axel Schulz, Mike Mollo czy DaVarryl Williamson - kończyli swoje pojedynki z dwumetrowcem przed czasem. Z narożnika Adamka słychać było, jak Bloodworth żałował jednej z ostatnich akcji 10. rundy, po której McBride był najbliżej upadku. "Już go miałeś" - mówił trener w przerwie, widząc, że jego pięściarz bardzo chce, ale nie może zadać ostatecznego ciosu, i chcąc natchnąć go do jeszcze jednej takiej akcji.

- Trzy razy naruszyłem McBride'a. Zachwiał się, czułem to, ale to nie było na tyle, żeby ryzykować i pójść za ciosem. Kevin trzymał wysoko gardę. Ja z chłopami po 130 kg nie mogę inaczej walczyć. Był po prostu trudny do położenia, a jego taktyka opierała się na faulach. Nigdy przed walką nie powiedziałem, że wchodzę do ringu, aby wygrać przez nokaut. Nie da się wtedy tak skończyć pojedynku - mówił po walce Adamek. - Boksuje się tak, jak pozwala rywal. Kibice pewnie chcieliby, żebym zwyciężał w pierwszej lub drugiej rundzie, ale ja nigdy nie byłem "puncherem".

Pojedynek z McBride'em miał być wprawką przed walką z Witalijem Kliczką o tytuł mistrza świata wszech wag wersji WBC, który odbędzie prawdopodobnie 10 września we Wrocławiu.

Adamek dopiero tam spotka się z prawdziwym wyzwaniem, z najmocniejszym pięściarzem na świecie, dysponującym tym, czego brakowało McBride'owi, czyli niemal wszystkim, i tym, czego McBride ma w nadmiarze - odpornością na ciosy buldożera.

Teraz Polak zamierza odpoczywać. Na trzy miesiące przed pojedynkiem z Kliczką Adamek znów zaszyje się w lesie w Bushkills. Znów będzie musiał pracować nad tym, aby jego uderzenia zrobiły na rywalu wrażenie.

A na Witaliju Kliczce rzadko coś robi wrażenie.

Werdykt sędziów

Lynne Carter 108:119

Robert Grasso 107:120

Larry Hazzard jr 108:119

Tomasz Adamek, 34 lata, 97,5 kg, 187 cm, 44 zwycięstwa, (28 nokautów), 1 porażka,

Kevin McBride 37 lat, 129,3 kg, 198 cm, 35 zwycięstw (29 nokautów), 9 porażek 1 remis

Wszystko o boksie w specjalnym dziale Sport.pl ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.