PlusLiga siatkarzy. Politechnika marzy o czwórce

Siatkarze z Warszawy mają jeszcze szansę, aby w tym sezonie walczyć o medale. Przedłużyła je sobotnia wygrana z Tytanem AZS Częstochowa. Wygrana wyszarpana rywalowi z gardła

- Mogliśmy być już w autokarze i w drodze do Częstochowy cieszyć się z 3 pkt - wściekał się Dawid Murek, najbardziej doświadczony zawodnik na boisku. Jak jego kariera długa i usłana sukcesami, to tak kuriozalnego spotkania dotąd nie widział.

Mało kto widział. AZS prowadził w setach 2-0. W trzecim prowadził wysoko, którego w rezultacie przegrał, w czwartym było nawet 10:5 dla gości, a mimo to 3 pkt nie zdobyli.

- Nie wiem, co się z nami stało - kontynuował Murek. - Nie można tak, zwyczajnie nie można. Jeśli się nie kończy rywala, on kończy z tobą.

Częstochowa niby przeważała przez całe spotkanie, ale statystyki mówiły co innego. Goście w żadnym z setów nie wyprowadzili więcej niż dziesięć skutecznych ataków. Do tego wyjątkowo hojni byli sami warszawiacy, którzy popełnili w sumie - uwaga - 46 błędów!

- Te pomyłki wynikały z ryzyka, jakie podejmowaliśmy - mówił Wojciech Żaliński, wybrany na zawodnika meczu. - Takie zagrania, zwłaszcza na zagrywce, powodowały, że traciliśmy 2 pkt, ale zyskiwaliśmy 4. Chyba się opłaca, prawda?

Opłacało się, bo dzięki wygranej wyszarpanej rywalowi z gardła Politechnika wciąż liczy na awans do czołowej czwórki przed play-off, a być może nawet na pierwszy w historii klubu medal. Trener Radosław Panas ma co prawda dość oddawanych rywalom punktów w meczach, które były wygrane, a jednak zespół ze stolicy przegrywał, ale wciąż marzy o podium. - Taki mamy charakter, nigdy nie pasujemy - tłumaczy.

Nie wiadomo jednak, jak w decydujących spotkaniach Politechnika będzie sobie radzić bez swojego asa Zbigniewa Bartmana. 23-letni przyjmujący narzeka na przepuklinę kręgosłupa, lekarskie prognozy są optymistyczne, ale urazy tego typu są ponoć trudne do wyleczenia. - Mam nadzieję, że skończy się na kilku dniach przerwy, ale nie jest to zbyt przyjemna sprawa - tłumaczył.

Politechnika, jeśli marzy o awansie, musi wywalczyć do kosztem ZAKS-y Kędzierzyn. Częstochowianie o półfinał mogą być raczej spokojni. Problem w tym, że siatkarzy znów czeka przerwa. Sobotni mecz rozgrywany był awansem. Po zmianie terminarza (ze względu na udział polskich zespołów w kluczowych fazach europejskich pucharów) niektóre zespoły mają aż kilkutygodniową przerwę. - My też myśleliśmy o wyprawie na wczasy w tym czasie - żartował drugi trener Politechniki Jakub Bednaruk.

Następny mecz rozegrany zostanie we wtorek 15 marca. Na Torwarze Politechnika zmierzy się z Asseco Resovią. Dzień później częstochowianie podejmują ZAKS-ę. Do rozegrania zostanie jeszcze zaległa potyczka Delecta - Resovia (23 marca). Pierwsza "normalna" kolejka przypadnie na 19 marca.

Mecze w grupie zakończono już w strefie spadkowej. O utrzymanie zagrają: Fart - AZS i Jastrzębski - Pamapol. Przegrani w tych rywalizacjach będą bronić się w bezpośredniej rywalizacji przed spadkiem.

AZS Politechnika Warszawska - Tytan AZS Częstochowa 3:2 (22:25, 20:25, 25:22, 26:24, 15:9)

Politechnika: Salas, Żaliński, Nowak, Statsenko, Kubiak, Kreek, Wojtaszek (libero), Prygiel, Neroj, Wierzbowski, Gałązka.

AZS: Drzyzga, Murek, Nowakowski, Janeczek, Gierczyński, Wiśniewski, Dębiec (libero), Żuk, Gradowski, Hebda, Oczko.

Grupa spadkowa: Jastrzębski Węgiel - Pamapol Wielton Wieluń 3:0 (25:21, 26:24, 25:22), Indykpol AZS UWM Olsztyn - Fart Kielce 1:3 (17:25, 25:23, 19:25, 25:27).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.